Witano ją jako odkrycie, fantastyczne zjawisko, które stwarza nieocenione możliwości robienia gastronomicznego i artystycznego biznesu ludziom "kreatywnym", teraz nagle odkryto to, co było widoczne od początku, czyli niepospolity - i tu się nie da użyć innego słowa - syf panujący na tym terenie.
"Syf" także jakościowy, generowany przede wszystkim przez masy "zalewające" się na offowym placu piwem i innymi alkoholami zakupionymi w okolicznych nocnych sklepach. Pić na ulicy nie wolno, ale podczas zakupów życzliwi klienci poinformują, że przekroczywszy bramy raju, znaczy się cudu, można wlewać się w siebie ile się chce i z czego się chce. Policja ani straż miejska bez wezwania wtargnąć tam nie mogą, bo to przecież teren prywatny... Konserwacja takiej sytuacji sprawi, iż kiedyś zostaną tam zawezwane do zdarzenia tragicznego dokonanego za pomocą pustej butelki...
Problem z "off" zjawiskiem polega na tym, że jest mnóstwo ludzi (co jest łatwe do sprawdzenia w każdy weekend), którym to odpowiada. Którzy w owym "syfie" doskonale się bawią. Którzy z przyjemnością siadają w jednej z tamtejszych knajpek i płacą za burgera równowartość dziesięciu piw z "nocnego", by poczuć się na topie, a pewnie też nieco lepszymi od tych, którzy znietrzeźwiają się za ścianą. Off Piotrkowska to doskonały, choć skrócony, obraz łódzkiego społeczeństwa. Miejsce odpowiada tylko na jego potrzeby. A potrzebę czystości trzeba wypracować. Jednym z najlepszych pomostów do czystości jest kultura. Jeżeli o niej nie pomyślimy w szerszej skali niż event, "syf" z Off Piotrkowska i jego miłośnicy rozleją się na całe miasto.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?