Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niepolitycznie: Gadka-szmatka nowego szefa PO w regionie łódzkim

Marcin Darda
Marcin Darda
Przyznam, że lekko mnie rozbawił Paweł Bliźniuk, nowy szef regionu łódzkiego Platformy Obywatelskiej. Przedstawia się jako świeży powiew młodości w PO, ale w rozmowie stosuje dość nieświeżą i cepowatą metodę zaprzeczeń.

Wiadomo, że podczas wyborów przeciw niemu głosował Cezary Grabarczyk, generalnie zaś dobrze poinformowani dziennikarze w Łodzi wiedzą, kto spośród tych piętnastu członków zarządu PO był za, kto przeciw, a kto się wstrzymał. Sam Bliźniuk też to wie, bo i on tę większość konstruował. Ale nowy przewodniczący odpowiada, że „nie wiadomo kto jak głosował, bo głosowanie było tajne”. Konflikt z Grabarczykiem? „To spekulacje dziennikarzy”. Dobrze było widać te „spekulacje”, gdy jednego dnia rankiem Grabarczyk powiedział, że „wybory p.o. przewodniczącego w regionie są niepotrzebne”, a wieczorem pytany o to Grzegorz Schetyna, który stał murem za tym, by to Bliźniuk wygrał tę przedterminową elekcję, nerwowym głosem rzucił, że „to nie Grabarczyk będzie decydował, tylko zarząd”.

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ: Paweł Bliźniuk: Konflikt z Cezarym Grabarczykiem? To jakieś spekulacje... [WYWIAD]

To ten konflikt i jego tło były ważnymi elementami, które Bliźniuka wypchnęły na szefa regionu, także wskutek manewrów Grabarczyka, który sam sobie z Bliźniuka i jego ekipy zrobił wrogów. Na ironię losu zakrawa zatem fakt, że w ogniu podobnego konfliktu w PO sprzed sześciu lat, Cezary Grabarczyk potrafił w wywiadzie po prostu przyznać, że mu nie leży Krzysztof Kwiatkowski w roli szefa PO w Łodzi i nie chciałby, żeby wystartował na prezydenta Łodzi. Powiedział to Grabarczyk, ten sam, który miewa spore kryzysy komunikacyjne. Z drugiej strony Kwiatkowski powiedział wtedy wprost, także w wywiadzie, że jego ludzi ze szczytów władzy w łódzkiej PO wycięto. Ten sam Kwiatkowski, dla którego PR to wręcz styl życia, przyznał się publicznie do osobistej porażki politycznej.

A co mówi przewodniczący Paweł Bliźniuk? Poza zaprzeczaniem istnieniu wewnętrznych tarć, także to, że „pojawiło się wiele spekulacji”, bo „dziennikarzy interesują kwestie personalne”. Taka mowa trawa, wręcz gadka-szmatka, dość zresztą prymitywna i ograna metoda narracji, która może skutkować podejrzeniami o intelektualne niedostatki i Bliźniuk sam sobie tę krzywdę robi. A co ma interesować dziennikarzy? Może kwestie programowe? Nie. Sedno niestety jest takie, że choćby nie wiem jak wielu trolli internetowych, a nawet poważnych komentatorów życia publicznego w Polsce powiadało, że nie interesują ich konflikty personalne w partiach, bo nie mają dla zwykłego człowieka znaczenia, to ja im mówię, że są w poważnym błędzie. To partyjne wojny personalne prowadzą zawsze do przewagi którejś z frakcji i kreują liderów, którzy decydują o obsadzie na listach miejsc biorących we wszelkiego typu wyborach.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Układ personalny np. w łódzkiej Radzie Miejskiej się zmienia, bo ktoś odszedł do Sejmu, czy został prezesem Łódzkiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, i mandaty są wymieniane na kandydata z kolejnym wynikiem na liście. Ale mandaty w wyborach wygrywają ludzie z miejsc 1-3, wyjątki trafiają się nieczęsto. A o obsadzie tych biorących miejsc decydują zawsze lokalne wierchuszki w partiach politycznych, i nie chodzi tu tylko o PO, ale w przypadku Łodzi także PiS i SLD. To oni decydują kogo podstawić w wyborach temu zwykłemu człowiekowi na biorącym miejscu.

To, że ten człowiek głosuje zazwyczaj na górę listy partii, która mu się podoba, a nie która ma taki czy siaki program, to oczywiście temat na książkę, ale taka właśnie jest rzeczywistość i w partiach dawno już to pojęli. Dlatego tak istotne są wybory w partiach oraz ich zazwyczaj konfliktowe tło, a także wynik. Opowiadanie, że partyjne wojny są bez znaczenia dla zwykłego człowieka to jawna bzdura, bo właśnie w ich wyniku partia ma lidera i przeważającą frakcję, a wyborca dostaje kandydatów na radnych. A radni potem kreują rzeczywistość w lokalnej społeczności tych zwykłych ludzi. Czy ten mechanizm naprawdę jest tak trudny do ogarnięcia? Ale i to nie zamyka stylu narracji partyjnych bossów spowodowanego pytaniami, albo „spekulacjami” na temat wewnętrznych relacji w partii. Oni uważają po prostu, że jeśli nie należysz do PO czy PiS, to nie powinno cię interesować, co się tam dzieje. To niestety jest kolejne rozminięcie się z rzeczywistością. Płacimy im diety jako radnym, pensje jako posłom. Utrzymujemy nawet ich partie jako podatnicy. PiS czy PO dostaje z budżetu państwa, czyli od nas, po 17 - 18 mln rocznie partyjnej subwencji. My po prostu ich utrzymujemy. Zmierzając już konkluzji, powiem, że robienie ze mnie idioty absolutnie mi nie przeszkadza, bo to ryzyko zawodowe, do którego przywykłem. Natomiast przeszkadza mi robienie idiotów z czytelników, a zatem i wyborców. Im się szczerość należy, nawet względna.

Wydarzenia tygodnia w Łódzkiem. Przegląd wydarzeń 25 kwietnia - 1 maja 2016 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki