Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niezwykła kolekcja koszulek piłkarzy ŁKS. Krzysztof posiada ich aż dziewięćdziesiąt pięć! [Zdjęcia]

R. Piotrowski
Fot. Archiwum prywatne kolekcjonera
- Chciałbym, by część z nich trafiła kiedyś do klubowego muzeum – mówi Krzysztof, kibic ŁKS i właściciel niezwykłej kolekcji koszulek najstarszego łódzkiego klubu.

Krzysztof wyciąga z szafy koszulkę i niczym stary bibliotekarz, pochylający się nad bezcennym zwojem, z pietyzmem rozkłada ją na stole. Oczy mu błyszczą kiedy sięga po następną. I jeszcze jedną. I kolejną. Nic w tym zresztą dziwnego, przecież niemal każda opowiada niezwykłą historię. Stanowi swego rodzaju symbol. Nasuwa na myśl ludzi i zwykle ważne mecze, w końcu także to, co w sporcie zwykle niewypowiedziane i niedefiniowalne.

Pierwsza koszulka

Kolekcja Krzysztofa składa się z dziewięćdziesięciu pięciu koszulek najstarszego łódzkiego klubu. Połowa z nich to oryginały. Drugą połowę stanowią odtworzone w najdrobniejszych szczegółach repliki. Całość tworzy niezwykłą opowieść i chociaż w gruncie rzeczy to tylko kilka metrów materiału, mówi ona o ŁKS, jego kibicu i niekiedy bardzo już odległej przeszłości więcej, niż mogłoby się zdawać.

Na pierwszy mecz zabrał go tata w 1990 roku, a choć ŁKS tylko zremisował wtedy bezbramkowo z Wisłą Kraków, jak to nierzadko bywa w tego typu historiach, silne zauroczenie szybko przeszło w miłość. Z czasem chłopak przeniósł się z wysłużonej trybuny na słynną „Galerę”, bo swoje zrobiły głośny doping, flagi oraz atmosfera tego miejsca. Już wtedy jednak zwrócił uwagę na stroje w jakich ełkaesiacy wybiegali na boisko. Było w nich coś przyciągającego...

- Pewnego dnia zobaczyłem w „Dzienniku Łódzkim” zdjęcie z jakiegoś meczu, na którym widać było Janusza Kaczówkę, Jacka Płuciennika i Tomasza Cebulę. Stali w tych swoich pięknych białych strojach. To zdjęcie mocno utkwiło mi w pamięci i kiedy zobaczyłem ełkaesiaków na żywo od razu zapragnąłem mieć taką koszulkę – opowiada nie spuszczając wzroku ze starego stroju, w jakim ełkaesiacy w 1993 roku sięgnęli po odebrane potem przez PZPN wicemistrzostwo Polski.

Jedna, druga, trzecia… z biegiem lat trykotów ze słynną przeplatanką na piersi przybywało.
- Tak jakoś wyszło, że wpadały mi w ręce. Rozmawiałem ze starszymi kibicami. Rozglądałem się... W końcu pomyślałem, że fajnie byłoby zebrać ich jak najwięcej. Może pewnego dnia nawet wszystkie – opowiada kibic mogący się pochwalić jedną z największych na świecie kolekcji koszulek piłkarzy ŁKS.

Relikwie

Perełek tu nie brakuje. Najstarszą oryginalną jest ta z pierwszej połowy lat 80. Na białej koszulce pod „przeplatanką” i wybitym z lewej strony znakiem adidasa znajduje się reklama „Biovitalu”. W podobnej występował w ŁKS m.in. Marek Dziuba. Są też inne. Koszulki z meczów z FC Porto i Manchesterem United. Kultowa koszulka „Pepsi” z końca lat 80., a i chyba jedna z najładniejszych, czyli wyprodukowana przez firmę „Dorbill” czerwona koszulka z białymi wstawkami.

Ta ostatnia to dla sympatyka ŁKS relikwia. Kolekcjoner zdradza, że ś.p. Jacek Płuciennik zdobył w niej zwycięskiego gola w pierwszych w historii wygranych przez ełkaesiaków derbach na Widzewie rozegranych jesienią 1993 roku. Oczywiście są też koszulki z „ery” Antoniego Ptaka na czele z białą, czerwoną i żółtą, w jakich łodzianie sięgnęli po mistrzostwo Polski w 1998 roku, a nawet tak rzadkie okazy jak zielonkawy trykot, w których łodzianie rozegrali trzy mecze w latach 90. Są wśród nich koszulki, w których po boiskach biegali Mirosław Trzeciak, Marek Saganowski, Rodrigo Carbone, Tomasz Wieszczycki, Bogusław Wyparło, Tomasz Lenart, Marcin Danielewicz, Grzegorz Krysiak, Witold Bendkowski, Tomasz Cebula czy Zdzisław Leszczyński.

Ale oprócz nich w kolekcji znalazły się również niezwykłe repliki, owoc niezliczonych godzin poświęconych przez Krzysztofa na przejrzenie prasy, starych zdjęć, książek i w końcu rozmowy z tymi, którzy mogli pamiętać stroje, w jakich ełkaesiacy występowali kilkadziesiąt lat temu. Odtworzone z dbałością o najdrobniejsze szczegóły przypominają m.in. o zapomnianej drużynie „czerwonych”, bo tak przed wojną nazywano ełkaesiaków, przypominają i o pierwszym mistrzostwie Polski w 1958 roku, ba, jest wśród nich nawet koszulka z lat 70. oraz ta z lat 60. z charakterystycznym „rozstrzelonym” na materiale napisem „ŁKS”, w jakiej „Rycerze Wiosny” zaprezentowali się podczas tournee po USA i Kanadzie w 1967 roku.
- Pierwszą taką replikę uszył mój dziadek, który jest starym łódzkim krawcem, a to przecież dostateczna rekomendacja – mówi Krzysztof unosząc z dumą w dłoniach strój nasuwający na myśl lata. 50.

Umowa z „Dzidkiem”

Trudno ustalić, w ilu łącznie strojach w swojej długiej już 111-letniej historii występowali piłkarze z al. Unii 2. Krzysztof szacuje, że mogło ich być ponad sto z zastrzeżeniem, że w liczbę tę wchodzą także stroje wyjazdowe i różne rezerwowe komplety. I taka też jest jego składająca się z dziewięćdziesięciu pięciu koszulek kolekcja. Są wśród nich trykoty z krótkimi i długimi rękawami, stroje domowe i wyjazdowe - białe, zielone, niebieskie, czarne, żółte i oczywiście czerwone, z których nie wiedzieć czemu w ostatnich latach klub zrezygnował, a przecież gdyby policzyć to, w jakich strojach ełkaesiacy występowali najczęściej, zapewne wyszłoby, że górą jest właśnie ta zapomniana dziś w al. Unii 2 czerwień.

Oczywiście Krzysztof ma swoje ulubione.
- Szczególnie cenną jest dla mnie koszulka z wygranych wiosną 2008 roku w al. Unii 2 derbów z Widzewem. Zdobyłem ją w dość niezwykłych okolicznościach. Przed meczem natknąłem się na kapitana tamtej drużyny, Zdzisława Leszczyńskiego i zapewniłem go, że ŁKS wygra. Obiecał, że jeśli tak się stanie, sprezentuje mi swoją koszulkę – opowiada Krzysztof. Ełkaesiacy po golach Marcina Adamskiego i Tomasza Kłosa faktycznie pokonali rywala zza między 2:0, a po ostatnim gwizdku piłkarz odszukał na „Galerze” Krzysztofa i zgodnie z umową wręczył mu swój strój.

- Nie mniej ważna jest koszulka firmy „Keeza”, w której po upadku klubu ŁKS zaczął mozolną wspinaczkę na szczyt od czwartej ligi. Przypomina mi ona o czasie, kiedy byliśmy na dnie, a i o tym, żeby nigdy się nie poddawać – opowiada kibic i uśmiecha się, gdy pytamy o to, czy ten imponujący zbiór nie irytuje niekiedy małżonki.
- Wprost przeciwnie – odpowiada Krzysztof. – Żona mnie wspiera, zresztą koszulki są tam, gdzie ich miejsce czyli w klubie. Fajnie, gdyby część z nich trafiła kiedyś do muzeum historii ŁKS. Taka jest zresztą idea mojej kolekcji. Ten klub jest przecież dla mnie wszystkim. Częścią rodziny – wyjaśnia właściciel dziewięćdziesięciu pięciu ełkaesiackich koszulek.

Pozostaje zapytać, czy te, w których grają piłkarze w XXI wieku, podobają mu się tak, jak starsze stroje?
- Reklamy na koszulkach nie przeszkadzają mi w takim stopniu jak to, że dziś największe firmy obsługują pół świata, więc koszulki, gdy się im dobrze przypatrzeć, są do siebie podobne. Odrobinę tęsknię za tym, kiedy były ciut bardziej unikalne – mówi Krzysztof.
Bez wątpienia unikalną jest jego kolekcja. Wystarczy przyjrzeć się dowolnej koszulce sprzed lat, przywołać na myśl tamtych piłkarzy, kibiców i niezapomniane spotkania „Rycerzy Wiosny”, a potem snuć niekończącą się opowieść, snuć choćby i do białego rana.

ZOBACZ CZĘŚĆ NIEZWYKŁEJ KOLEKCJI KOSZULEK ŁKS

Fot. Archiwum prywatne kolekcjonera

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki