18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowy szeryf ze starych Bałut

Redakcja
Inspektor Dariusz Banachowicz, komendant wojewódzki policji w Łodzi
Inspektor Dariusz Banachowicz, komendant wojewódzki policji w Łodzi Krzysztof Szymczak
Z inspektorem Dariuszem Banachowiczem, komendantem wojewódzkim policji w Łodzi, rozmawiają Anna Kulik i Wiesław Pierzchała

Po raz pierwszy od blisko 10 lat komendantem wojewódzkim policji został rodowity łodzianin. Proszę coś o sobie powiedzieć.

Urodziłem się i wychowałem na starych Bałutach. Pamiętam, jak puszczałem zapałki rynsztokami. Takie były czasy. O wejście na boisko piłkarskie po lekcjach trzeba było się starać, gdyż było zwykle zajęte przez starszych. Później przeprowadziliśmy się na Retkinię. Zacząłem trenować zapasy w "Budowlanych", potem judo w Pałacu Młodzieży. Sporty walki zawsze mnie pasjonowały.

Nadal Pan trenuje?

Niestety, brakuje mi czasu. Ale uprawianie sportu dużo mi dało, nauczyło wewnętrznej dyscypliny. Sport to moja wielka pasja.

Co więc sprawiło, że został Pan policjantem?

Przede wszystkim byłem sportowcem. Kończyłem technikum elektroniczne. Gdybym był piłkarzem, to bym trafił może do Legii Warszawa, może do Zawiszy Bydgoszcz, ale ponieważ ćwiczyłem na macie, więc jako sportowiec odrabiałem wojsko w milicji. Doszedłem do wniosku, że może warto spróbować swych sił w służbie kryminalnej. Przepracowałem w niej wiele lat.

Mówią o Panu: gliniarz z krwi i kości. Co Pana przekonało, żeby zostawić pracę śledczą i przyjąć funkcję komendanta wojewódzkiego policji?

W moim przypadku ułożyło się to w proces naturalny. Wiele lat temu zostałem kierownikiem sekcji zabójstw w komendzie śródmiejskiej w Łodzi. Prowadziłem poważne sprawy kryminalne i kierowałem zespołem policjantów. Zauważyli to moi przełożeni i zaproponowali przejście do komendy wojewódzkiej. Wkrótce zostałem kierownikiem sekcji zajmującej się zwalczaniem przestępstw przeciwko życiu i zdrowiu. I po pewnym czasie dostałem propozycję zostania zastępcą naczelnika wydziału kryminalnego. Też się wahałem, ale zdecydowałem się i... tak już poszło. Aż komendant Ferdynand Skiba zaproponował mi stanowisko swojego zastępcy.

Jako szef KWP, co Pan powie swoim podwładnym, zwykłym policjantom z Kutna czy Parzęczewa? Spotka się Pan z nimi?

Jestem pewien, że oni wiedzą, co mają robić. Aby zdobyć zaufanie społeczeństwa, a to podstawa naszej służby, policjant musi być szybki, skuteczny i starać się być w każdym calu profesjonalistą. Ze służbą jest jak ze sportem. Jeden chce być mistrzem świata, drugi mistrzem olimpijskim, a trzeci mistrzem okręgu. A inny po prostu robi to, co lubi. I to, że najwięcej poważnych zdarzeń kryminalnych jest w Łodzi, wcale nie oznacza, że ten policjant z Parzęczewa jest gorszy. Absolutnie nie. On jest tak samo ważny. Jeśli tam będzie dobrze pracował, to zawsze ktoś go zauważy i doceni. I awansuje. Ja jestem tego najlepszym przykładem.

Wybrał Pan swoich dwóch zastępców: ds. kryminalnych i ds. prewencji?

Tak. Właśnie wysłałem do komendanta Działoszyńskiego nazwiska dwóch oficerów, którzy chciałbym, aby zostali moimi zastępcami do czasu rozstrzygnięcia postępowania kwalifikacyjnego na te stanowiska. Nazwisk nie mogę podać, najpierw musi się o nich dowiedzieć komendant główny. Jeden jest z Łodzi, a drugi z miasta powiatowego. Jeśli tylko te kandydatury zostaną zatwierdzone, informacja w pierwszej kolejności trafi do policjantów.

A co z kierownictwem komendy miejskiej w Łodzi?

Tam kluczowe funkcje zaczęli pełnić policjanci, którzy doskonale się rozumieją, mają świeże spojrzenie na to, co się dzieje w mieście, jakie są jego problemy. Nie są jeszcze wypaleni, a są już na tyle doświadczeni, że mogą zajmować kierownicze stanowiska. Przykładem jest kierownictwo KMP, komendanci łódzkich komisariatów i naczelnicy wydziałów w tych jednostkach.
Zbliża się Euro 2012, co oznacza, że część policjantów z Łodzi wyjedzie do miast, gdzie będą odbywały się rozgrywki. Czy z tego powodu nie obniży się poziom bezpieczeństwa w Łodzi i regionie?

Wielu policjantów, zwłaszcza z drogówki i prewencji, wyjedzie do miast, w których odbędą się mecze. Nie wyobrażam sobie sytuacji, żeby w tych rejonach województwa łódzkiego, gdzie jest największa przestępczość, nie było policjantów. Musimy z tym problemem się zmierzyć. I zmierzymy się z nim. Już zapadły decyzje, że podczas Euro liczbę urlopów ograniczamy do zera.

Czy w Łodzi da się zapanować nad środowiskiem kiboli, tak aby nie dochodziło do ulicznych bijatyk i awantur?

W zakresie rozpoznania środowiska chuliganów stadionowych jesteśmy w krajowej czołówce. W 2010 roku w Łodzi udało nam się zapobiec 40 konfrontacjom między pseudokibicami zwaśnionych klubów piłkarskich, zaś w roku ubiegłym liczba takich bijatyk gwałtownie spadła. Mogę zapewnić, że w tych sprawach nie odpuścimy, będziemy trawę gryźli, aż takich łobuzów znajdziemy.

A co z monitoringiem w Łodzi? Czy można ujednolicić system kamer w mieście, tak aby był bardziej skuteczny? Aby nie było sytuacji, w której na Piotrkowskiej grupa chuliganów przez kilka minut tłucze ofiary, a policji nie widać?

Jestem zwolennikiem monitoringu, choć nie jest on panaceum. Jest pomysł w Urzędzie Miasta, aby powstał jeden centralny monitoring składający się z ponad stu kamer. Nie wiemy jeszcze, gdzie będzie centrala: w policji czy w straży miejskiej. Wybór miejsca będzie zależał m.in. od możliwości lokalowych i technicznych.

Przeszedł Pan szkolenie m.in. w FBI. Na czym polegało?

Odbyłem trzy szkolenia międzynarodowe. We Francji brałem udział w akcjach brygad kryminalnych wymierzonych w handlarzy narkotyków. Widziałem, co oni robią i powiem tyle, że my dzisiaj działamy podobnie. W Niemczech zgłębiałem tajniki analizy kryminalnej. Niewiarygodne, co można zrobić dzięki takiej analizie. Prawdziwy majstersztyk. W FBI zaś szkoliłem się pod kątem przygotowania profili seryjnych zabójców. Wiele się nauczyłem. Co mi to dało? To, że widząc obrażenia na ciele ofiary, obejrzałem pobliski teren i już wiedziałem, w jakim kręgu szukać zabójcy: wśród bliskich i krewnych ofiary, czy wprost przeciwnie.

Jakie zmiany wprowadzi Pan jako komendant wojewódzki? Na co położy Pan akcent w swoich posunięciach?

Rewolucji nie będzie, gdyż jestem za rozsądną kontynuacją. Jeden z moich pomysłów to wystąpienie do komendanta głównego policji o zgodę na utworzenie czwartej kompanii w ramach Oddziału Prewencji Policji w Łodzi. Ci ludzie są potrzebni. Dla zwiększenia bezpieczeństwa.

Wskaźniki za rok ubiegły dla policji w Łódzkiem są optymistyczne. Zanotowano spadek przestępczości z jednym wyjątkiem: było więcej kradzieży. Co zamierza Pan zrobić z tym fantem?

Jeśli chodzi o kradzieże, to jako policja nie zawsze mamy wpływ na to, co się dzieje. Weźmy choćby demografię: Łódź się wyludnia, a przestępstwa - jak w przypadku kradzieży - rosną, co świadczy, że złodzieje nie opuszczają miasta. Jedną z przyczyn rosnącej liczby kradzieży jest bezrobocie. W odpowiedzi na taką tendencję już stworzyliśmy w KMP w Łodzi wydział zajmujący się zwalczaniem przestępczości przeciwko mieniu. Jestem za specjalizacją. Taki system zdaje egzamin. Funkcjonują wydziały ukierunkowane na zwalczanie przestępczości narkotykowej czy samochodowej. Są efekty, w tej ostatniej kategorii jesteśmy pod względem wykrywalności na II miejscu w kraju. Mam nadzieję, że także liczba zwykłych kradzieży będzie maleć.

Pana wielką pasją jest elektronika. Naprawdę woli Pan bezpieczniki i druty od strzelania?

Tak. Cieszy mnie konstruowanie różnych systemów. Jako nastolatek zrobiłem wzmacniacz. Mam go do dziś. I zapewniam, że działa.

Rozm. Anna Kulik i Wiesław Pierzchała

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki