Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ofiary wojny z greckiej tragedii

Mikołaj Mirowski
1 marca w ramach obchodów Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych w Łodzi odbyły się uroczystości upamiętniające partyzantów tzw. drugiej konspiracji.

Coraz więcej form upamiętniania antykomunistycznych partyzantów rodzi moje obawy. Czy aby nie spoglądamy zbyt jednowymiarowo na ich, bez wątpienia, tragiczną historię? Nie chodzi o sprzeciw co do uhonorowania tych ludzi. Rzecz w tym, byśmy opowiadając o ich walce i śmierci, a zarazem odkłamując wieloletnią narrację PRL, nie popadli w przesadę.

W pokazywaniu losów Wyklętych brakuje mi ukazania także ciemnych stron tejże partyzantki. Decyzja o kontynuacji oporu nie była tak oczywista jak podczas okupacji niemieckiej czy radzieckiej lat 1939-1941. Podstawowym problemem było to, że walczyli także z Polakami. Wzrastająca atencja do Wyklętych spycha historię legalnej opozycji pod szyldem PSL-u na pobocze pamięci. Uważam to za szkodę, bo ryzyko próby otwartej walki o władzę i politycznej rywalizacji z komunistami, jakiej podjął się Stanisław Mikołajczyk, zasługuje na szacunek i miejsce w historii Polski. I nie musi być w kontrze wobec tradycji podziemia antykomunistycznego.

Debata o Żołnierzach Wyklętych jest w pewnym sensie "odpryskiem" sporu wokół słuszności wybuchu Powstania Warszawskiego. To przedłużenie pytania o sens ofiary. Niemniej jeśli spojrzeć na decyzję Wyklętych, by nie zakopać karabinu, przez pryzmat dramatu ludzi ściganych i z góry skazanych na śmierć, przez nowy ustrój - może pokazać, że ich wybór był naturalny i jedyny. Hołd tym ludziom oddać należy, ale nie powinno nas to zwalniać z pytania o skutki ich czynów. Dobrym przykładem tragizmu Żołnierzy Wyklętych jest film "Popiół i diament".

Maciek Chełmicki miota się między poczuciem wierności wobec przysięgi, a świadomością, że w jakimś sensie wojna się skończyła a "on już nie chce zabijać, on chce po prostu żyć". Niezależnie od swego wyboru, ląduje na śmietniku historii. Ginie. Takie poczucie musiało być dojmujące u wielu Wyklętych. U części z nich (daleki jestem od generalizacji) niekończąca się partyzantka i to, że musieli strzelać nie tylko do żołnierzy Armii Czerwonej, ale także do rodaków, powodowało ich sukcesywną demoralizację. Polscy "fallen soldiers" byli faktem i to niezależnie od kłamliwej komunistycznej propagandy o grasujących "bandach" i "zaplutym karle reakcji".

Mimo wszystko nie odważyłbym się mówić o Józefie Kurasiu "Ogniu" jako o nieskazitelnym bohaterze. Zbyt dużo ciemnych i kontrowersyjnych historii było w jego biografii. By nie być gołosłownym podam jedynie najnowsze świadectwo słowackiego filmu dokumentalnego z 2010 r. w reżyserii Igora Siváka, który uwiecznił relacje osób z lat 1945-1947, które zbiegły ze Spisza i Orawy przed partyzantami "Ognia" i chroniły się w Czechosłowacji.

To historie o gwałtach, mordowaniu i grabieżach. A akcje pacyfikacyjne oddziałów Romualda Rajsa "Burego" na ludności białoruskiej w Zaleszanach, Wólce Wygonowskiej, Puchałach Starych, Zaniach i Szpakach IPN określił jako "niosące znamiona ludobójstwa". Nawet Stanisław Sojczyński, legendarny "Warszyc", który pilnował, by dowodzone przez niego Konspiracyjne Wojsko Polskie nie uległo demoralizacji i bandytyzmowi, głosił, że "czerwoni zaprzedańcy chcą narzucić Polsce jarzmo żydokomunistycznego ustroju i podporządkować Ją całkowicie Związkowi Sowieckiemu".

Takie poglądy wyznawane przez część antykomunistycznego podziemia (łódzkie nie było od tego wolne) były przyczyną zbrodni dokonywanych na Żydach. Przykłady te nie powinny przysłonić czy być policzkiem wobec bohaterskich postaw Wyklętych. Byłbym ostatnim, który nie oddałby czci męczeńskiej śmierci Sojczyńskiego albo tak prawych osób jak rtm. Witold Pilecki czy gen. August Emil Fieldorf "Nil".

Czemu więc komplikuję sobie i Czytelnikom życie podając kontrowersyjne fakty tyczące Żołnierzy Wyklętych? Otóż, historia nigdy nie jest tylko czarna i nigdy tylko biała. Najgorszym, co można zrobić, to ukazać ludzi drugiej konspiracji tylko jako posągowe postaci i sakralizować je na ołtarzu historycznej poprawności. Obraz Żołnierzy Wyklętych nie może być jednoznaczny, bo i czasy, w których przyszło im żyć, były raczej z greckiej tragedii. Nie dokonując kategorycznych sądów wobec antykomunistycznych partyzantów, chyląc czoło przed bohaterstwem i prawością jednych, przypominając o zbrodniach i demoralizacji drugich - tak chciałbym rozmawiać o ich świadectwie. Pamiętając zarazem, że wszyscy oni byli bezsprzecznie ofiarami wojny, a przede wszystkim jałtańskiej geopolityki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki