MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ojciec Eugeniusz sięga do kieszeni habitu i częstuje dzieci cukierkami [SYLWETKA]

Anna Gronczewska
Anna Gronczewska
W tym roku ojciec Euzebiusz przyjechał do Polski. Odwiedził także Łódź i klasztor w Łagiewnikach
W tym roku ojciec Euzebiusz przyjechał do Polski. Odwiedził także Łódź i klasztor w Łagiewnikach archiwum prywatne
Ojciec Euzebiusz mieszka w Brazylii. Nie przyjeżdża często do Polski, ale gdy tylko może, zawsze odwiedza Łódź, a zwłaszcza klasztor Ojców Franciszkanów w Łagiewnikach, gdzie przez kilka lat był gwardianem

Ojciec Euzebiusz Wargulewski jest franciszkaninem, który od ponad czterdziestu lat jest misjonarzem w Brazylii. Tam spędzi kolejne Boże Narodzenie. Odprawi pasterkę, którą w Brazylii nazywa się Missa do Galo, czyli Msza Koguta. Kiedyś, tak jak w Polsce, odprawiano ją o północy. Teraz, ze względu na rozpowszechnioną w tym kraju przestępczość, zaczyna się zwykle między godziną 20 a 22. Nazwa Msza Koguta nawiązuje do popularnej w Brazylii opowieści wigilijnej. Zgodnie z nią kogut zapiał właśnie o północy, w noc narodzenia Jezusa. Brazylijczycy, tak jak Polacy, zasiadają do wieczerzy wigilijnej. Nie je się jednak postnych potraw, na stole pojawia się indyk, suszone owoce, orzechy, pieczone kasztany i specjalne bożonarodzeniowe ciasta. W kościołach buduje się szopki. Nie brakuje też Świętego Mikołaja i oczywiście prezentów.

Dla ojca Euzebiusza będą to kolejne święta z dala od rodziny. W zakonie jest już 62 lata. Pamięta, jak w 1949 roku wstępował do niego w Niepokalanowie. Potem po święceniach, jako młody jeszcze franciszkanin przyjechał do Łodzi. Był kilka lat gwardianem w domu franciszkańskim przy ul. Kreciej. Wtedy mieszkali tam młodzi zakonnicy, którzy dopiero co wstąpili do klasztoru i odbywali tu tzw. postulat.

-To właśnie z Łodzi wyruszyłem na misje -wspomina ojciec Euzebiusz.

Był rok 1974 roku. Początkowo miał wyjechać na misję do Zambii lub Rwandy. Ale tam pojechali zakonnicy z innych zakonów, między innymi palotyni. Wtedy prowincjał zadecydował, że ojcowie franciszkanie zamiast do Afryki pojadą do Ameryki Południowej, do Brazylii. Mieli tam założyć misję w duchu świętego Maksymiliana Kolbego. W grudniu 1974 roku franciszkanie wsiedli w Gdyni na statek towarowy płynący do Rio de Janeiro. Wcześniej do Brazylii wyjechał ojciec Augustyn Januszewicz, który po latach został potem biskupem diecezji Luziania. 19 stycznia 1975 roku do brzegów Brazylii przybył statek, na którym było czterech franciszkanów: o. Marek Ignaszewski, o. Franciszek Kramek, brat Edmund Grabowiecki i ojciec Euzebiusz Wargulewski. Ojciec Euzebiusz zamieszkał najpierw w mieście Anapolis w stanie Goias, gdzie uczył się portugalskiego. Potem wyruszył do Urnasu. To miasto położone około 300 kilometrów od Brasilii, stolicy kraju.

- Brazylia to cywilizowany kraj, ale religijnie zapuszczony - mówi ojciec Euzebiusz. - Brakuje tam duchownych. Poza tym większość Brazylijczyków nazywa się katolikami, ale praktyki u nich nie ma za dużo. Wielkim zagrożeniem są sekty, które ściągają do siebie katolików, obiecując im różne rzeczy. Znam kilka takich osób, które były gorliwymi katolikami, modlili się w kościele, nosili różaniec, a potem wszystko zarzucili. Stali się członkami sekty.

Polaków w Brazylii nadal mieszka wielu. To głównie potomkowie polskich emigrantów. Takim centrum polonijnym jest Kurytyba. - Choć w środku kraju, w stolicy Brasilii otwarto na tamtejszym państwowym uniwersytecie katedrę języka polskiego i literatury, nie ma tam środowisk polonijnych, a studiuje na niej około czterdziestu studentów - opowiada ojciec Euzebiusz. - Część ma polskie korzenie, a inni wybrali ten kierunek z ciekawości. Wśród katolików w Brazylii jest teraz spore zainteresowanie Polską ze względu na przyszłoroczne Światowe Dni Młodzieży, które latem odbędą się w naszym kraju. Poprzednie miały miejsce w Brazylii.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Ojciec Euzebiusz pracuje dziś w Novo Cama, to liczące około 20 tysięcy miasteczko położone 40 kilometrów od stolicy Brazylii. Ale przez kilka miesięcy pracował z Indianami w Amazonii.

- W Amazonii nie ma dróg - opowiada ojciec Euzebiusz. - Drogami są rzeki. A jedna z takich większych rzek może mieć 2,5 kilometra szerokości. Ludzie żyją z tych rzek. Jeśli ktoś ma kawałek ziemi, to uprawia trzcinę cukrową, kukurydzę, ziemniaki.

Indianie z Amazonii mieszkają w wioskach w szałasach. Budują je z liści palm. Ojciec Euzebiusz mówi, że jeśli w wiosce jest prąd, to tylko z agregatów benzynowych czy olejowych.

- Kiedyś Indianie przyszli do naszej misji i zapytali, czy mogą wziąć z ogrodu owoce - wspomina franciszkanin. - Pozwoliliśmy im. Po jakimś czasie znów się pojawili. Tym razem wzięli owoce bez pytania. Gdy zwróciliśmy im uwagę, odpowiedzieli: To Pan Bóg zasadził, więc jest nasze.

W Novo Cama ojciec pracuje już w zupełnie innych warunkach. Większość mieszkańców miasteczka dojeżdża do pracy do stolicy kraju. Pracują tam w sklepach, urzędach, bankach, ministerstwach.

- W jednym z ministerstw zatrudnionych jest cztery i pół tysiąca ludzi - dodaje ojciec Euzebiusz. - Codziennie z naszego miasteczka wyjeżdżają przepełnione autobusy do Brasilii.

Część mieszkańców Novo Cama ma pracę, żyje im się dobrze. Inni żyją w biedzie.

- Tej biedy jest dużo - twierdzi ojciec Euzebiusz. - Jedni są biedni, bo nie mają pracy, inni dlatego, że piją albo nie chcą pracować. Wybrali takie życie.

W Brazylii większym problemem niż alkohol są narkotyki i ogromna przestępczość.

- Pracowałem w parafii, gdzie nie było tygodnia, by nie odbył się pogrzeb kogoś zamordowanego w czasie napadu - mówi ojciec Euzebiusz. - Do napadów dochodzi często w biały dzień. Wykorzystywani są do tego młodzi, kilkunastoletni chłopcy. W brazylijskiej telewizji pojawiają się instrukcje, jak zachować się podczas napadu. Radzi się, by nie dyskutować z bandytami i dawać im to, co chcą. Bo wtedy jest szansa na ocalenie życia.

Ojciec Euzebiusz mówi, że w Brazylii wiele czasu trzeba poświęcać pracy z rodziną. Dużo młodych ludzi żyje bez ślubu.

- Z różnych powodów - wyjaśnia polski franciszkanin. - Nie mają przekonania do małżeństwa, wstydzą się wziąć ślub. Organizujemy więc dla nich takie półroczne przygotowanie do małżeństwa. Przychodzą regularnie na spotkania, a potem jest wspólny ślub. Raz podczas mszy świętej udzieliłem ślubu 64 parom! Ceremonia trwała ze cztery godziny.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Ojciec Wargulewski cieszy się, że w Brazylii nie jest sam. Jeszcze do niedawna na misjach w tym kraju było czterech członków rodziny zakonnika. Dalej na misjach jest jego brat, ks. Jan Wargulewski. Nie jest jednak franciszkaninem, a werbistą. Pracuje w parafii Murici koło Kurytyby. W Brazylii mieszka też siostrzeniec, ksiądz diecezjalny, podobnie jak bliski kuzyn. Do niedawna misjonarką w tym kraju była też Maria, siostrzenica ojca Euzebiusza, która jest siostrą zakonną, sercanką.

- Niestety, ze względu na stan zdrowia musiała opuścić Brazylię - wyjaśnia ojciec Euzebiusz. - Wykonywała tam bardzo dobrą pracę. Założyła cztery sierocińce. Budowała je, a potem prowadziła. W Brazylii takie domy są bardzo potrzebne. Jest tam bardzo dużo sierot. Często odwiedzałem te sierocińce, poznawałem historię przebywających w nich dzieci.

Jedno z nich znaleziono pod drzewem. Miało kilka tygodni. Jakiś przechodzień usłyszał płacz dziecka, zainteresował się. Okazało się, że jego matka siedziała w pobliskim barze i piła...Innego chłopca znaleziono w rowie ze śmieciami. - Nocą ludzie szli do pracy i odnaleźli tego niemowlaka, uratowali mu życie - opowiada ojciec Euzebiusz. - Potem znaleziono matkę chłopca. Przywieziono ją do sierocińca, by karmiła dziecko. Chłopiec jednak nie chciał jeść jej pokarmu...

Ojciec Eugeniusz ma długą, siwą brodę. Wygląda jak prawdziwy mnich. Gdy chodzi ulicami Novo Coma, to zawsze biegnie za nim gromadka dzieci. Co jakiś czas franciszkanin sięga do kieszeni habitu i częstuje je cukierkami. Na Boże Narodzenie będzie musiał przygotować ich więcej.

Najważniejsze wydarzenia minionego tygodnia w skrócie
14-20 grudnia 2015 r.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki