Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ojrzyński nie może się dogadać z Widzewem. Pawlak zostanie do końca sezonu?

Paweł Hochstim
Wygląda na to, że Leszek Ojrzyński nie doczeka się pracy w Widzewie. Łódzkiego klubu raczej nie stać na spełnienie jego warunków
Wygląda na to, że Leszek Ojrzyński nie doczeka się pracy w Widzewie. Łódzkiego klubu raczej nie stać na spełnienie jego warunków Krzysztof Szymczak
Nie pensja dla Leszka Ojrzyńskiego jest problemem w porozumieniu byłego trenera Korony Kielce z Widzewem. Jak się dowiedzieliśmy, Ojrzyński postawił szefom Widzewa jeden poważny warunek - chce móc dowolnie skompletować sobie sztab. A w budżecie Widzewa nie ma pieniędzy na taki wydatek.

W sztabie Ojrzyńskiego miałby być drugi trener, trener bramkarzy oraz trener przygotowania fizycznego. Wiadomo na przykład, że trenerem bramkarzy miałby być Maciej Szczęsny. Jego zatrudnienie kosztowałoby Widzew ok. 10-12 tys. zł miesięcznie.

Wliczając pensje pozostałych współpracowników Ojrzyńskiego, Widzew musiałby znaleźć pewnie niemal 40 tysięcy miesięcznie. A do tego płacić obecnie zatrudnionym trenerom, czyli Tomaszowi Kmiecikowi, Andrzejowi Woźniakowi oraz Łukaszowi i Karolowi Bortnikom.

W sumie na trenerów - nie liczący pierwszych, czyli Ojrzyńskiego i Mroczkowskiego, który przecież też ma ważny kontrakt z Widzewem - łódzki klub wydawałby grubo ponad 50 tys. zł miesięcznie. To stanowczo za dużo, jak na możliwości finansowe Widzewa.

Trudno dziwić się Ojrzyńskiemu, że chce otaczać się swoimi ludźmi, których zna i którym ufa. To normalna praktyka, że trener zatrudnia swoich współpracowników. I wydaje się, że Ojrzyński z tego warunku nie zrezygnuje.

Dodatkowo Ojrzyński miał domagać się gwarancji pieniędzy na zimowe wzmocnienia drużyny. Trener Korony pewnie - i chyba słusznie - nie wierzy, że obecna drużyna będzie w stanie utrzymać się w ekstraklasie. Tego warunku jednak spełnić się nie da - Widzew pewnie zimą będzie zatrudniał, ale znów nieznanych graczy, pewnie z zagranicy. Na innych po prostu nie będzie go stać.

Pewnie gdyby nie ta sprawy, to były trener Korony już prowadziłby treningi w Widzewie. A tak przed życiową szansą stanie Rafał Pawlak, który jeszcze kilkanaście dni temu pewnie nawet nie przypuszczał, że będzie miał okazję prowadzić zespół w ekstraklasie. Pawlak dostał zgodę od Polskiego Związku Piłki Nożnej, by tymczasowo prowadzić zespół Widzewa i jeśli nie zajdą nieprzewidziane okoliczności to będzie trenerem Widzewa również w trakcie najbliższego meczu z Lechią Gdańsk. Kto wie, a może i dłużej?

Nie da się ukryć, że Widzew Pawlaka zrobił dobre wrażenie w Poznaniu, choć oczywiście przegrał. Nowy trener łódzkiej drużyny poważnie zmienił skład zespołu, wstawiając do pierwszej jedenastki aż sześciu Polaków. Kogoś może rozbawić to "aż", ale w przypadku obecnego Widzewa to naprawdę bardzo poważna liczba. Widzewiacy walczyli z Lechem jak równy z równym i być może, gdyby nie faul i czerwona kartka dla Rafała Augustyniaka na początku spotkania, nie przegraliby przy Bułgarskiej. A to w przypadku łódzkiego klubu byłby duży sukces.

Pewnie gdyby Widzew gładko przegrał z Lechem, władze klubu reagowałyby bardziej stanowczo i znalazły porozumienie z Ojrzyńskim. Ale chyba Pawlak idealnie wykorzystał szansę i dlatego dostał dodatkowe dni, by poprowadzić Widzew. Jeśli łodzianie w ten sam sposób zagrają w sobotę z Lechią - a przede wszystkim zdobędą punkty - to Pawlak może zostać ekstraklasowym trenerem na dłużej.

Mecz Widzew - Lechia odbędzie się w niedzielę o godz. 18 na stadionie przy al. Piłsudskiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki