Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prezes MPO: "Odpady trzeba będzie wywozić z Łodzi, a koszty spadną na łodzian" [ROZMOWA]

Marcin Bereszczyński
Marcin Bereszczyński
Dlaczego łódź nie ma spalarni i instalacji przetwarzania odpadów - mówi Artur Augustyn, prezes MPO

Z wielu źródeł płyną informacje, że zostanie pan odwołany z funkcji prezesa MPO. Jak długo jeszcze będzie pan prezesem?
Jeszcze jestem, ale na 30 maja jest zwołane posiedzenie rady nadzorczej MPO i być może będę odwołany. Rada nadzorcza ma już przygotowane dokumenty na ewentualne odwołanie mnie i powołanie nowego zarządu i nowego prezesa. Ale zacznijmy od tego, że dwa tygodnie temu poruszyłem w mediach temat budowy RIPOK (regionalna instalacja przetwarzania odpadów komunalnych). Powiedziałem o tym, że w Łodzi RIPOK nie powstanie. Jedyną reakcją władz miasta było zwołanie przez prezydent Łodzi rady nadzorczej na 30 maja. Widocznie przyszedł czas. Druga sprawa, pismo z urzędu miasta. To odpowiedź na moją korespondencję. Wynika z niego, że miasto może zbudować lub zmodernizować sortownię we własnym zakresie i nie musi tego robić przez MPO, czyli miejską spółkę, która została powołana do odbioru i zagospodarowania odpadów. W piśmie jest też zarzut, że wskazałem co miasto ma robić, a miasto powinno samo wybrać. To dobrze, że miasto wie, że ma coś wybrać, ale od trzech lat niczego nie wybrało.

A co miało wybrać?
Miasto uważa, że to ja podjąłem decyzję za miasto. A ja tylko przedstawiłem dwa warianty. Pierwszy, że RIPOK buduje miasto z MPO, a drugi to nawiązanie współpracy z partnerem prywatnym w celu utworzenia spółki celowej do przeprowadzenia modernizacji instalacji przy ul. Zamiejskiej, aby uzyskała status RIPOK. Jeśli chodzi o pierwszy wariant, to ja traktuję miasto i spółkę jako jedność, ale miasto zupełnie inaczej do tego podchodzi: miasto to jest miasto, a spółka to jest spółka. Ja się z tym nie zgadzam. Jeśli MPO ma zbudować miejski RIPOK, to potrzebny jest wkład własny. Zrobiłem analizę i takie spięcie finansowe, z którego wynika, że miasto nie musi wykładać żadnych pieniędzy. Jedynie musiałoby mieć na VAT do tej inwestycji, czyli ok. 10 mln zł. Ten VAT będzie cyklicznie do 6 tygodni zwracany przez urząd skarbowy. 80 proc. kosztów inwestycji pochodziłoby z Regionalnego Programu Operacyjnego i to jest dotacja bezzwrotna, zaś pozostałe 20 proc. to pożyczka z Narodowego Funduszu Środowiska. W inwestycji wartej 45 mln zł miasto miałoby zająć się tylko rozliczeniem VAT.

CZYTAJ TEŻ: Zmieniono firmy odbierające odpady w Łodzi

Dlaczego RIPOK jest tak ważną inwestycją dla miasta?
Po 30 czerwca 2018 r. nie będzie tzw. tymczasowych instalacji, które mamy w tej chwili my i Remondis. Aby po tym terminie spełnić status RIPOK, to trzeba wypełnić różne wymagania. Jeśli nie będzie stałego statusu, to nie będzie już tam można przyjmować odpadów. Remondis buduje część biologiczną za 20 mln zł i oni zdążą i będą ją mieli na początku 2018 r. Jeśli w Łodzi taki stały status stracimy, to odpady trzeba będzie wywozić z Łodzi, a koszty spadną na łodzian.

Dlaczego łodzianie będą zmuszeni zapłacić za to, że miasto nie zbudowało RIPOK?
W Łodzi szacuje się, że mamy 180 tys. ton odpadów rocznie, z czego Remondis może zagospodarować 80 tys. ton. Zostaje 100 tys. ton. Jeżeli nie ma w Łodzi tej instalacji, to nie ma gdzie tego składować. Nie ma też spalarni, bo miasto też przespało ten temat. Prezesem MPO jestem 5 lat, a już rok wcześniej mówiło się o spalarni, czyli przez 6 lat nic nie zrobiono. Z tymi śmieciami coś się musi stać. Województwo łódzkie jest podzielone na 5 regionów i w każdym musi być instalacja, która może odbierać odpady. A teraz dyrektor wydziału gospodarki komunalnej Ewa Jasińska mówi, że nie da się wybudować RIPOK do czerwca 2018 roku. Ja przez 3 lata prosiłem, żeby wybudować, ale bez skutku. Okazuje się jednak, że nie zdążymy wybudować, więc dyrektor Jasińska proponuje, żeby „otworzyć” Łódź i połączyć regiony trzeci z czwartym. A to dlatego, że w czwartym regionie jest prywatna instalacja w Kamieńsku. To 65 km w jedną stronę. Na zdrowy rozum, to jeśli ktoś ma wyrzucić śmieci obok domu, albo wywieźć je 65 km tam i z powrotem, to ktoś musi za to zapłacić. Oczywiście, nie ma tu mowy o dobroczynności, więc nie zapłacą ci, którzy wygrają przetargi. Uważam, że skupi się to na mieszkańcach. A miasto zrobiło mi audyt wewnętrzny, który miał pokazać, że to ja jestem winny, że nie będzie RIPOK. Ten audyt nic nie pokazał. Wystąpiłem o wyniki audytu, ale dowiedziałem się, że był zrobiony tylko na potrzeby pani prezydent, więc wystąpię o niego jako Artur Augustyn w trybie dostępu do informacji publicznej. To przecież musi być jawny dokument, bo za nasze pieniądze przeprowadzono ten audyt. Szukano winnego, ale audyt w tym nie pomógł.

CZYTAJ TEŻ: Łodzianie zapłacą więcej za śmieci, bo odpady trzeba wozić do Kamieńska

Nie ma RIPOK, nie ma spalarni. Jest tylko stos pism i dokumentów...
Spalarnia nie powstała, a ja bardzo chciałem, żeby spółka MPO uczestniczyła w tym projekcie. Zależało mi, żeby MPO miało w niej udziały. Może 20-30 proc. Ale temat spalarni upadł i do dzisiaj nie ma decyzji. Zgadza się, że pozostały tylko pisma. W kwestii RIPOK, to szukałem sposobów na sfinansowanie tej inwestycji. Były nawet dwie koncepcje przeniesienia siedziby MPO. Zajmujemy 5 hektarów, a potrzebujemy 1,5 hektara. Chciałem sprzedać niepotrzebny kawałek tej ziemi, aby mieć wkład własny do inwestycji, ale miasto nie zgodziło się na obniżenie wartości tej nieruchomości. Wycena pierwsza była na 13 mln zł na 1,25 hektara. Kto kupi tu teren za 13 mln zł? Chciałem obniżyć cenę, ale miasto się nie zgodziło, więc nie było na wkład własny. Wysyłałem do urzędu kolejne pisma. Rozpocząłem też dialog techniczny. MPO zatrudniło specjalistów, którzy zajmują się instalacjami. Znaleźli firmę Eneris, która ma dwie działające instalacje w Polsce. Działają na tej samej zasadzie, jak my chcieliśmy to zrobić w Łodzi. Przedstawiłem to miastu, a ono stwierdziło, że chcę budować RIPOK z tą firmą. A ja podkreślałem, że to proponowany wariant, gdy miasto nie chce dać pieniędzy. Historia kontaktów z miastem jest taka, że ciągle chcieliśmy budować RIPOK, ale bez efektu. Wiem, że są pilniejsze potrzeby finansowe miasta, ale kontrola nad odpadami to są pieniądze, których bez potrzeby nie trzeba oddawać prywatnych firm, tylko które mogą gwarantować niską cenę podatku dla mieszkańców Łodzi. Powiedziałem o tym w mediach , ale nie po to, żeby kogoś skłócić, tylko chciałem wywołać polemikę. Jeśli w wyniku tej polemiki przyjdzie ktoś nowy i sprawi, że RIPOK powstanie to dobrze, bo ta instalacja pozostanie w miejskich rękach. Ale na razie sytuacja wygląda tak, że odpady trzeba będzie wozić do Kamieńska, a zapłacą za to mieszkańcy.

To nie koniec kłopotów, bo zaostrzają się wymogi unijne dotyczące recyklingu. Jeśli miasto nic nie zmieni w systemie gospodarowania odpadami, to będzie płacić kary. Czy to też uderzy łodzian po kieszeni?
Wymogi unijne co roku są bardziej restrykcyjne. Jeśli nie zbuduje się instalacji, która spełni te wymogi, to będą naliczane kary. Zapłaci miasto. Na razie miasto te kary przerzuca na tych, którzy wygrali przetargi, ale to się skończy. A przecież miasto nie ma pieniędzy na kary, więc będzie płacił Kowalski, który jest na samym końcu finansowania gospodarki odpadami. A Unia surowo karze, jeśli nie będzie zrealizowany poziom odzysku. A przecież z wieloma odpadami nie będzie co zrobić, bo nie mamy nowoczesnej instalacji, ani spalarni.

CZYTAJ TEŻ: Segregujesz śmieci? Sprawdzą to urzędnicy

Złożył pan do policji wniosek o ściganie przestępstwa za groźby wysyłane do pana przez sms. Co to za groźby?
Powiadomiłem policję. Mam rodzinę i nie pozwolę na żadne groźby. Dostałem sms po tym, jak wystąpiłem w telewizji. Mogę fragment przeczytać. Całości nie mogę dla dobra śledztwa. „Zamieścimy na Facebooku, żebyś był jeszcze bardziej popularny, żeby media o tobie nie zapomniały, a to dopiero początek twojego snu. Dzięki, że wszedłeś. Zostało ci jedno życie. Masz pozamiatane”.

Podejrzewa pan, od kogo?
To było z karty pre-paid. Policja twierdzi, że to można namierzyć, że zostaje jakiś ślad. Ja się na tym nie znam, ale zgłosiłem to tydzień temu.

Było więcej takich sms-ów?
Był jeden. Ale to wystarczy. Byłem u lekarza. To nie jest przyjemne. Jak ktoś mi przysyła sms, to pojawia się lęk, że to kolejne groźby. Widać komuś przeszkadza cały ciąg zdarzeń, które nastąpiły i które mogą nastąpić. Chodzi o spółkę, która może zbudować tę instalację i spowodować, że odpady może nie będą tańsze, ale pieniądze pozostaną w mieście.

Dlaczego spółka wcześniej sama nie zbudowała RIPOK, nie oglądając się na miasto.
Kiedy tu przyszedłem to spółka miała zyski na poziomie około 3 mln zł. Kiedy weszła nowa ustawa o gospodarowaniu odpadami, to ceny poszły drastycznie w dół. Do tego miasto zawyżyło ilość odpadów w opisie do przetargu. Opieraliśmy szacunki o 100 proc. planowanych odpadów. W rzeczywistości było ich 60 proc. Koszty stałe są takie same, a ilość odpadów była mniejsza. Dlatego 2014 rok zamknęliśmy stratą 10,5 mln zł. Inne firmy miały 10 i 11 mln zł straty, a miasto pobrało od łodzian nadwyżkę 55 mln zł z opłaty za śmieci. Rok 2015 to już zysk 800 tys. zł, czyli odzyskaliśmy płynność finansową. Nie było możliwości sfinansowania RIPOK z własnych środków, o czym miasto wiedziało. Nie udało się sprzedać nieruchomości, ani przejąć od miasta majątku zlokalizowanego przy Zamiejskiej, aby zdobyć dofinansowanie z UE. Ale miasto nie zgodziło się i nie pozwoliło działać.

CZYTAJ TEŻ: Miejskie spółki w Łodzi. Duże przemeblowanie na stołkach w zarządach

A jakie argumenty przedstawiło miasto?
Tu nie ma tak, że ktoś komuś coś tłumaczy. Tylko „nie” i tyle. Ja nie jestem właścicielem MPO, tylko miasto jest właścicielem. Miasto prowadziło z pewną firmą rozmowy bez udziału MPO w sprawie budowy RIPOK, ale nie chciałem podjąć z nią współpracy.

Dlaczego? Przed chwilą mówił pan, że budowa RIPOK jest ważna, ale z drugiej strony zablokował wejście tej firmy do Łodzi. To nielogiczne.
Ta firma nie ma żadnej instalacji działającej w Polsce. W dodatku została zarejestrowana na Kajmanach i ma swoje biuro na terytorium ambasady obcego państwa. W dodatku, gdy prowadziła w Łodzi jakieś badania, to nie zapłaciła za dzierżawę. Sądziłem się z nimi 2 lata. Oni budują na bazie technologii, której nigdzie nie ma. To ładnie wygląda, ale tylko na papierze. To działa w skali laboratorium, ale nie wydaje mi się, żeby udało się to osiągnąć przy o wiele większej masie odpadów. W małej skali to nawet zapotrzebowanie prądu było duże. Tam non stop urządzenia musiały być podgrzane do 135 stopni, więc koszty byłyby duże. Zapytałem, gdzie jeszcze mają takie instalacje. Usłyszałem, że nigdzie, że mają mieć w Łodzi. W życiu bym się nie podpisał pod tym, żeby wybrać taką firmę.

To jedyny powód?
Nie. Każdy może dostać unijne dofinansowanie i zbudować instalację. Można ustalić niskie ceny wyjściowe, a po roku lub dwóch, gdy już nie ma konkurencji, podwoić stawki. Tu jest zagrożenie, że miasto straci kontrolę. Jaki wpływ na cenę może mieć miasto, jeśli będzie prywatny inwestor? Wszystko składa się w jeden scenariusz, że nie jest nam dane, żeby wybudować tę instalację. Mają przyjść osoby, które podobno tę instalację wybudują, jeśli zgoda miasta zapadnie w ciągu kilku dni.

Wychodzi na to, że prezes Augustyn stoi okoniem, żeby weszła firma i zbudowała RIPOK.
Też słyszałem, że już wszystko jest załatwione, tylko jeden się nie zna, czyli ja, ale jego już wkrótce nie będzie w MPO.

CZYTAJ TEŻ: Prezes MPO w Łodzi przeprasza za zamieszanie z odbiorem śmieci

Wydarzenia tygodnia w Łódzkiem. Przegląd wydarzeń 16 - 22 maja 2016 roku

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki