Rząd chce likwidacji ulgi podatkowej dla rodziców, wychowujących tylko jedno dziecko, a których dochody przekraczają 85 tysięcy rocznie. Czy takie rozwiązanie pomoże odwrócić niekorzystne tendencje demograficzne w Polsce?
Ze zdumieniem słuchałam tych propozycji w czasie expose premiera Donalda Tuska i z równym zdumieniem przyjmuję teraz te zapowiedzi. Nakładanie takich barier finansowych jest bez sensu. Zupełnie nie bierze się pod uwagę, że młode rodziny muszą zapewnić sobie mieszkanie, że są obciążone kredytami i że jest to dla nich duży wydatek, nawet jak nieźle zarabiają. Zamiast wspierać rodziny, tworzymy bariery w imię oszczędności państwa. 85 tysięcy złotych rocznie jest to 500 euro na osobę w miesiącu, czyli mniej więcej tyle, ile wynoszą miesięcznie łącznie ulgi podatkowe i zasiłki na jedno dziecko w bogatszych krajach Unii Europejskiej.
Ale ulga na kolejne dziecko jest utrzymana i ponadto ma być nawet zwiększona o 50 procent. To powinno cieszyć...
Tak, tylko że chyba nikt nie przeliczył możliwości finansowych polskich rodzin. Ile rodzin będzie mogło z takiej ulgi skorzystać? Tego typu rozwiązania w innych krajach są poprzedzane badaniami statystycznymi, jakiej grupy osób to dotycz, a u nas nie. Niewątpliwie zwiększenie ulgi jest potrzebne, jednak większość rodzin nie będzie miała z czego odliczyć tych ulg. 80-90 procent rodzin wielodzietnych żyje przecież na poziomie minimum socjalnego. Źle się dzieje, że nie podejmuje się u nas dyskusji z wynikami raportu OECD, które mówią, że polskie dzieci są najuboższe i wychowują w najgorszych warunkach mieszkaniowych. A są najuboższe m.in. ze względu na strukturę podatkową i zasiłkową.
Rząd proponuje też ograniczenie becikowego. Od przyszłego roku przysługiwałoby ono jedynie rodzinom, których roczne dochody nie przekroczą 85 tys. zł. To dobre rozwiązanie?
Niestety, nie. Z obliczeń Jolanty Fedak, poprzedniej minister pracy i polityki społecznej wynikało, że dotyczy to około 9 tysięcy rodzin w Polsce. Rodzi się pytanie, czy zmuszanie wszystkich pozostałych rodzin do zbierania zaświadczeń o zarobkach, wystawanie w kolejkach po różne zaświadczenia, angażowanie aparatu urzędniczego przy tak małej liczbie osób, które z becikowego będą wykluczone, ma w ogóle sens ekonomiczny. Niestety, nie bierze się w ogóle pod uwagę kosztów administracyjnych tego typu rozwiązań.
Z drugiej strony wypłacanie becikowego zamożnym rodzinom budzi chyba jednak uzasadnioną krytykę społeczną...
Tego absolutnie nie rozumiem. Zamożne rodziny płacą przecież większe podatki. To, że raz czy dwa odejmie się ten tysiąc z ich podatków, jest mniejszym problemem niż obciążanie całego społeczeństwa kosztami biurokracji.
Być może na osłodę rząd pod-wyższa zasiłki rodzinne na dzieci i zmienia na korzyść rodzin kryteria dochodowe, uprawniające do zasiłków?
Tak, ale ten próg dochodowy został podwyższony zaledwie o 30 złotych. Uważam, że racjonalne byłoby podwyższenie progu miesięcznego dochodu na jedną osobę w rodzinie do 1 tysiąca złotych, a nie ustanowienie go mocno poniżej minimum socjalnego, jak jest obecnie. Ponadto bulwersujące jest dla mnie rozporządzenie ministra pracy, mówiące o tym, że jeżeli rodzic jest za granicą, ma obowiązek tam starać się o zasiłek rodzinny ze względu na dobro dzieci. Bo tam zasiłek jest wyższy. Mamy najniższe zasiłki rodzinne w Europie. Toteż takie rozporządzenie wręcz mi uwłacza jako obywatelowi naszego państwa.
Rozm. Joanna Leszczyńska
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?