Wśród nich był 38-letni anestezjolog Jakub G., który wybudził pacjenta, 23-letniego Marcina O., z narkozy, a potem zawiózł go na salę dla chorych. Gdy go opuścił, pacjent był przytomny. Jednak wkrótce anestezjologa wezwała pielęgniarka, bo Marcin O. po prostej operacji przegrody nosowej doznał nieoczekiwanie silnego krwotoku.
Czytaj więcej:W szpitalu Barlickiego pacjent zmarł po operacji nosa. Lekarze nie odpowiedzą za błąd?
- Pacjent leżał na łóżku w kałuży krwi, która leciała z nosa. Był nieprzytomny. Z trudem oddychał - zeznał anestezjolog. Opisał też poważne problemy z aparaturą medyczną. Z jego relacji wynikało, że 23-latek był podłączony do monitora, jednak wiele funkcji nie działało, dlatego Jakub G. poprosił pielęgniarkę, aby przyniosła kable. Podłączono je, ale monitor wciąż szwankował. Dlatego anestezjolog poprosił o przyniesienie innego urządzenia. Potem podłączono pacjenta do respiratora i przewieziono na OIOM, gdzie nadal był ratowany. Niestety, Marcin O. wkrótce zmarł.
Czytaj też:W szpitalu Barlickiego pacjent zmarł po operacji nosa. Lekarze zeznawali przed sądem
Kolejny świadek, 58-letni lekarz Andrzej T., zeznał, że brał udział w reanimacji 23-latka, który był w stanie głębokiej nieprzytomności. Lekarz przyznał, że nie wie, dlaczego po zabiegu nastąpił tak silny krwotok.
Czytaj też:23-latek zmarł po zabiegu korekcji nosa. Lekarzom grozi 5 lat więzienia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?