Niestety prawda jest też taka, że w sprawie stadionów Zdanowska w ogóle nie może podjąć dobrej decyzji. Postawi stadion na Widzewie, wścieknie się ŁKS. Postawi na Orle, szlag trafi tych z Widzewa. Czego by w tej chwili nie zdecydowała, wszystkich nie zadowoli. A to przecież chęć zrobienia dobrze wszystkim stadionami legła u podstaw jej pomysłu na kampanię wyborczą i miała spory udział w wygranej. Nie chciała narazić się ani ŁKS, ani Widzewowi, wybrała opcję najłatwiejszą, czyli obiecała jednym i drugim.
Pamiętam 2007 r., kiedy po spektakularnej porażce łódzkiej aplikacji o organizację Euro 2012 ówczesna wiceprezydent Zdanowska obiecywała jeden stadion miejski, który stanie do 2009 r. Nie chodzi o to, że go nie ma, tylko o to, że trzeba było się tej koncepcji trzymać, budować lobbing, konsekwentnie oswajać kluby i kibiców z wizją, że będą dzielić jedną przestrzeń. Dziś de facto powróciła do tamtej obietnicy sprzed sześciu lat, ale w atmosferze zalatującej smrodem obiecanki, którą odpuściła.
Prezydent tłumaczy się kryzysem. Ale czy w 2010 r., gdy obiecywała dwa stadiony kryzysu nie było? Czy nie było go parę tygodni temu, gdy w wywiadzie dla "DŁ" prezydent mówiła, że Łódź stać na dwa nowoczesne obiekty? Już to kiedyś pisałem, ale ta pointa pasuje i dziś: pani Hania chciała się podobać wszystkim, a czas pokazał, że to może być najkrótsza droga do niepodobania się nikomu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?