Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Parada mustangów w Bełchatowie (ZDJĘCIA)

Magdalena Buchalska-Frysz
Parada mustangów w Bełchatowie
Parada mustangów w Bełchatowie
Z głośnym rykiem silników, piękne, błyszczące, cabrio i z zakrytymi dachami. Ponad 30 mustangów przeparadowało dumnie ulicami Bełchatowa. I nie było przechodnia, który by się za nimi nie obejrzał.

Bełchatów jest pierwszym przystankiem na trasie rozpoczętej w czwartek imprezy Mustang Race. Ekipy wyruszyły dziś rano z Sandomierza. Po pokonaniu około 200 kilometrów dotarły do Bełchatowa. Po paradzie, w której mustangom towarzyszyli motocykliści, auta ustawiono na placu Narutowicza, w samym centrum miasta.

Do ich oglądania nie trzeba było nikogo specjalnie zachęcać. Tłum widzów jest tak duży, że trudno przecisnąć się między samochodami. A bełchatowianie podziwiają, zaglądają do środka, pod maskę, fotografują się przy samochodach, a jak się da, to i ukradkiem głaszczą maskę.

- Jezu, jakie piękne - nie kryje zachwytu długowłosa blondynka. - Co ja bym dała, by przejechać się takim autem.

Marzenie mogło się zrealizować, bo w trakcie imprezy wypełniano kupony ze wskazaniem na najładniejsze auto. Później losowano jedną osobę, która w nagrodę mogła przejechać się zwycięskim mustangiem na fotelu pasażera.

Do Bełchatowa przyjechało w sumie 31 mustangów - z różnych roczników i w różnych markach. Najstarszy prezentowany mustang, czerwone ca brio, pochodzi z 1965 roku. I o własnych siłach przyjechał do Sandomierz a z okolic Poznania, następnie z innymi uczestnikami Mustang race dotarł do Bełchatowa. Jak zapewnia Marcin Bielawski, od 3 lat właściciel mustanga, nic oprócz pogody po drodze się nie psuło.

- Nie jadę nic oczywiście 140 km na godzinę, ale trochę wolniej, około setki - dodaje.

Mustang od dawna był jego marzeniem. Zapragnął go mieć jeszcze w latach 80., gdy na ekranach telewizorów królował popularny serial młodzieżowy Beverly Hills 902010. Tam jeden z bohaterów także jeździł mustangiem.

Dziecięce marzenie zrealizowało się po wielu latach. Ile kosztowało?

- Dżentelmeni o pieniądzach nie rozmawiają - śmieje się Marcin Bielawski. I dodaje, że mógł kupić takiego mustanga taniej, ale wtedy więcej pieniędzy musiałby włożyć w naprawy.

Mustangiem jeździ też jego żona Małgorzata, ale rzadziej, bo jak zgodnie przyznają, to auto prowadzi się po prostu inaczej.

- To banalne co powiem - dodaje Marcin - ale kiedy jedzie się tym samochodem, świat wygląda inaczej, piękniej - dodaje Marcin. - Ludzie się uśmiechają, a kierowcy, których mijam pokazują kciukiem ok.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki