Mieszkańcy jednak wybrali rowery. Na początku lat 80. miasto zostało podzielone na cztery strefy otoczone obwodnicą (która nie jest jednak ani szeroka, ani pozbawiona sygnalizacji). Aby zapobiec tranzytowi, samochody mogą poruszać się z jednej strefy do drugiej tylko za pośrednictwem obwodnicy, natomiast rowerzyści i autobusy mogą poruszać się swobodnie. Centrum Łodzi tez zresztą ma taki plan, opracowany kilka lat temu w ramach programu Prorevita. Niestety, jak jest realizowany, każdy chyba wie...
Groningen zawdzięcza swój wysoki wskaźnik ruchu rowerowego nie tylko dobrym warunkom jazdy, ale też przemyślanemu planowaniu przestrzennemu. 90 procent mieszkańców pracuje nie dalej niż 3 kilometry od domu, a więc w odległości idealnej na rower. Plany nowych osiedli i obiektów zawierają ilości miejsc parkingowych dla rowerów i samochodów, jakie inwestor musi wybudować. Te dla samochodów są utrzymywane na możliwie niskim poziomie i nigdy nie mogą być darmowe. Ostatnio oddano nowe boisko futbolowe na 23 tysięcy miejsc, połączone z kinem i centrum handlowym. Pozwolono wybudować tylko 800 miejsc parkingowych... i okazało się, że to więcej niż potrzeba!
Czym zajmują się aktywiści rowerowi w takim mieście? "Rowerów jest aż za dużo, więc walczymy o parkingi rowerowe. Długo czekaliśmy na ten na dworcu. Sprawdził się, dlatego chcemy więcej podziemnych parkingów dla rowerów." - mówi Harry Miedema z lokalnego związku rowerzystów.
Z Groningen udaliśmy się na chwilę do Drachten - miasta, gdzie od dziesięciu lat trwa jeden z najbardziej ekscytujących eksperymentów w organizacji ruchu, zwany "shared space" czyli "wspólna przestrzeń". Na niektórych skrzyżowaniach wszystkie znaki, pasy i krawężniki zostały usunięte, aby stworzyć przestrzeń, którą rządzi tylko wzajemne zaufanie i uwaga. Okazuje się, że rozwiązanie to prawie całkowicie eliminuje wypadki! Sami zobaczcie:
W Drachten widzieliśmy też dzieci przechodzące odpowiednik polskiego egzaminu na kartę rowerową. Był to trzeci dzień ich kursu. Po poznaniu wszystkich zasad w miasteczku ruchu drogowego w parku (czym w Polsce zwykle kończy się kurs), 11-latki wyjechały na zwykle miejskie ulice. Każdy z nich miał za zadanie przejechać kilkukilometrową trasę po mieście, a instruktorzy rozstawieni na trasie oceniali ich zachowanie na drodze.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?