Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pasjonaci szybownictwa spotykają się pod Pabianicami

Marcin Bereszczyński
Pasjonaci szybownictwa zbudowali lotnisko w Bychlewie
Pasjonaci szybownictwa zbudowali lotnisko w Bychlewie Krzysztof Szymczak
W Bychlewie koło Pabianic można wzbić się w powietrze i podziwiać świat z góry. Jest to możliwe dzięki Polskiemu Stowarzyszeniu Szybowcowemu, które postanowiło kupić szybowiec i wyciągarkę, a na polu Jerzego Błocha zrobić lądowisko. Dzięki temu każdy ma szansę na lot szybowcem z doświadczonym pilotem.

Wszystko zaczęło się w 2005 roku. Grupa pasjonatów szybownictwa nie mogła pogodzić się z faktem, że rozwój łódzkiego Portu Lotniczego im. Reymonta bardzo ograniczył możliwość rozwijania ich hobby. Im więcej lotów pasażerskich, tym mniej szans na loty szybowców członków łódzkiego aeroklubu. Zamiast latać, zastanawiali się, co wymyślić. Wtedy zapadła decyzja, że kupią szybowiec.
Fani szybowców zaczęli śledzić ogłoszenia. Aż wreszcie upatrzyli w Niemczech szybowiec Alexander Schleicher K7. Na zakup sprzętu złożyło się trzydziestu członków PSS. Kupili szybowiec w kwietniu 2006 roku. Niedługo później udało się nabyć specjalną wyciągarkę.

Lotnisko urządzili w Bychlewie na polu Jerzego Błocha. Wystarczyło tylko wyrównać i uwałować ziemię. Pole ma długość kilometra, a pas startowy usytuowany jest na kierunku wschód - zachód, więc teren szybko stał się idealnym miejscem dla pasjonatów szybownictwa. W lipcu 2006 roku odbyły się pierwsze loty. Przez dwa dni udało się wtedy wykonać siedem lotów - trwały łącznie 6 godzin i 26 minut. Od tego czasu miłośnicy szybowców znaleźli sobie nowe miejsce na realizację pasji oraz sporą dawkę adrenaliny. Już nie musieli walczyć na Lublinku o wolną chwilę między lotami pasażerskimi, aby wzbić się pod niebo.

Wkrótce szybowiec K7 zaczął być testowany również poza Bychlewem. Najpierw krótkie loty między Włocławkiem i Ciechocinkiem, a później bardziej ekstremalne na górze Żar w Beskidzie Małym. Były też przeloty po trójkącie Łódź - Piotrków Trybunalski - Sulejów - Łódź. - To wspaniały szybowiec, bardzo prosty i przyjemny w pilotażu - cieszył się po pierwszych lotach Łukasz Szymaniak, pierwszy prezes PSS.

Członkowie stowarzyszenia mają własne szybowce. Są to LS-8a, Phöbus A1 i Astir CS77. W Bychlewie wszyscy latają jednak na K7, którego dopuszczalna prędkość to 170 km/h. Takich szybowców wyprodukowano 511 sztuk w latach 1957 - 1966.

Miłośnicy szybowców nie kryją, że lubią podczas latania czuć adrenalinę. Czasami zdarza się nagłe załamanie pogody lub słabsza forma pilota i trzeba zakończyć lot. Najczęściej w polu, ale znalezienie równego, niezabudowanego miejsca nie jest wcale łatwe. Wtedy adrenalina skacze do maksymalnego poziomu.

- Niebezpiecznie jest zwłaszcza w górach, gdzie trudno o kawałek miejsca do lądowania - opowiada Przemysław Bartczak, współzałożyciel Polskiego Stowarzyszenia Szybowcowego, który z sukcesami startuje w międzynarodowych zawodach szybowcowych. Był nawet wicemistrzem Europy. - Gdy leci się między pasmami szczytów, tuż przy zboczach gór, to każdy czuje, jak skacze mu adrenalina - kontynuuje Przemysław Bartczak, którego wszyscy nazywają "Żółwiem". - A przecież trzeba lecieć jak najbliżej zbocza, aby wykorzystać wznoszące prądy powietrza. W pamięci utkwiła mi zwłaszcza wyprawa szybowcem w Alpach francuskich. W Saint Auban jest ośrodek szybowcowy. Jechać może tam każdy z licencją, nawet początkujący.

"Żółw" jest najbardziej znanym pilotem szybowców w PSS. Pochodzi z Chechła pod Pabianicami. Szkolił się w Aeroklubie Łódzkim. Zaczynał w 1989 roku. Dwa lata później zdobył licencję pilota szybowcowego. W 1993 roku wziął udział w pierwszych zawodach. W powietrzu spędził ponad 2,5 tysiąca godzin. Zbliżył się do stu tysięcy kilometrów, pokonanych w przestworzach. Dlaczego uwielbia latać?
- Latanie było moim marzeniem od zawsze - mówi Przemysław Bartczak. - Ojciec latał, a wujek jest pilotem boeinga. Nie wyobrażam sobie życia bez latania. Dlaczego akurat szybowce? W nich można utrzymać się w powietrzu nawet kilkadziesiąt godzin i przelecieć do trzech tysięcy kilometrów bez silnika. No i jeszcze te widoki... - wzdycha pasjonat latania.

Dłuższy od "Żółwia" staż w powietrzu ma Piotr Gawłowski, który od czerwca pełni funkcję prezesa Polskiego Stowarzyszenia Szybowcowego. Pierwszy jego lot odbył się 34 lata temu.
Doświadczeni piloci postanowili rozpowszechnić swoją pasję. Zapraszali do Bychlewa każdego, kto tylko chciał poczuć adrenalinę. Z lotów nad Pabianicami skorzystało wiele osób. Niektórzy złapali lotniczego bakcyla i postanowili zdać egzamin na licencję pilota szybowca.

Popularność bychlewskiego lądowiska była tak duża, że festyny i pikniki w tej miejscowości zawsze były połączone z lataniem. Szkolenie młodych osób coraz bardziej wchodziło w krew pilotom z PSS. W tym roku dostali 20 tysięcy złotych od Zarządu Województwa Mazowieckiego na przygotowanie i udział Mazowieckiej Kadry Juniorów w zawodach szybowcowych rangi ogólnopolskiej. Członkowie PSS zorganizowali dwa obozy szkoleniowe w Lesznie oraz kilka zawodów szybowcowych.

W szkoleniu młodzieży pomogła też akcja zbierania procenta od podatku. Zgromadzona kwota była przeznaczona na finansowanie obozów szkoleniowych. Wcześniej zdarzało się, że pieniądze na organizację obozów wykładał z własnej kieszeni Przemysław Bartczak.

W ostatnim czasie nieco przerzedziły się szeregi Polskiego Stowarzyszenia Szybowcowego. Regularnie lata w Bychlewie coraz mniej osób. Przyczyną jest nieustanny brak wolnego czasu pilotów, którzy mają pracę zawodową i rodziny. Wielkie latanie w Bychlewie zacznie się za tydzień lub za dwa. Szybowiec K7 musi przejść badania techniczne w Lesznie. To procedura taka sama, jak coroczny przegląd samochodu.

- Jeszcze we wrześniu zabierzemy K7 na badania techniczne i pod koniec miesiąca znów będziemy latać - mówi Piotr Gawłowski. - Każdy, kto chce do nas dołączyć, powinien śledzić naszą stronę internetową - pss.org.pl. Tam pojawi się informacja o terminie lotów.

Marzeniem prezesa PSS jest rozszerzenie oferty lotów. Już nie tylko szybowce, ale i samoloty silnikowe mają pojawić się w Bychlewie. Kierunki rozwoju stowarzyszenia mają zostać przedyskutowane podczas walnego zebrania, które powinno odbyć się późną jesienią. Znacznie wcześniej PSS chce zorganizować imprezę dla modelarzy. Termin jeszcze nie jest ustalony. Impreza ma odbyć się z końcem września lub na początku października. Główną atrakcją mają być walki powietrzne. Modele samolotów będą do siebie strzelały jak podczas prawdziwej podniebnej bitwy.

- Na początku stowarzyszenie koncentrowało się tylko na szybownictwie. Mam ambicję, żeby to rozszerzyć i skupić jak największe grono miłośników latania - mówi prezes Piotr Gawłowski. - Chcę, aby każdy znalazł u nas swoje miejsce.

Polskie Stowarzyszenie Szybowcowe nie zamierza konkurować z Aeroklubem Łódzkim, z którego wywodzą się piloci latający w Bychlewie. Areoklub to ciągle atrakcyjne miejsce, które oferuje w najbliższym czasie szkolenia spadochronowe i motolotniowe. Spotkania informacyjne o tych kursach już 23 września.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki