Siatkarze PGE Skry Bełchatów wrócili z Klubowych Mistrzostw Świata bez zwycięstwa, ale za to z dużym bagażem doświadczeń. Po raz pierwszy w historii przegrali mecz, prowadząc 2:0 i 19:12 w trzecim secie, a tak było z Fakiełem Nowy Urengoj.
Co o występie mistrzów Polski mówi prezes PGE Skry Bełchatów Konrad Piechocki: - Przed mistrzostwami, gdy ujawniono, w jakiej grupie się znaleźliśmy, nie byliśmy stawiani jako faworyci. Raczej nie dawano nam większych szans na wyjście z grupy. Dwa pierwsze mecze potwierdziły oczekiwania i ustawiły tabelę. Z drugiej strony te mecze pokazały, że jesteśmy w stanie bić się z najlepszymi. To jest nasza wartość, która może być pozytywem. Wstydu polskiej siatkówce nie przynieśliśmy. Z podniesioną głową po ulicy możemy chodzić. Mam nadzieję, że nasze doświadczenia zdobyte w Klubowych Mistrzostwach Świata zaprocentują w walce o mistrzostwo Polski i w Lidze Mistrzów. Wszyscy się chyba zgodzimy, że mecze z Lube i Fakiełem stały na bardzo wysokim siatkarskim poziomie. Oczywiście szkoda. W pierwszym meczu było sporo nerwów, a delikatnie mówiąc średnia była praca sędziego. To nie pozwoliło nam doprowadzić do tie-breaka. A w meczu z Fakiełem ciężko cokolwiek powiedzieć, dlaczego przegraliśmy przy tak wysokim prowadzeniu. Uciekł nam ten mecz. Wierzę w to, że zespół pokazał morale i potwierdził, że potencjał w tej grupie jest bardzo duży. I może grać z najlepszymi.
Co ma powiedzieć Zenit Kazań, który nie wszedł do półfinału Klubowych Mistrzostw Świata. W grupie przegranych z tak utytułowanym klubem wielu by chciało się znaleźć. Na papierze rywale Resovii byli zdecydowanie słabsi.
- Sada Cruzeiro to nie ta sama drużyna, z którą w zeszłym roku przegraliśmy mecz o brązowy medal mistrzostw świata - dodaje prezes Konrad Piechocki.
Przed ostatnim meczem z Zenitem kwiatami i pamiątkowym zdjęciem uhonorowano Mariusza Wlazłego. Tego dnia minęło 15 lat od jego debiutu w PGE Skrze. Koledzy mistrza do wspólnego zdjęcia z kapitanem stanęli trzymając w rękach litery, które utworzyły napis „Legenda 2”.
Siatkarze Asseco Resovii nie poszli w ślady PGE Skry Bełchatów i Jastrzębskiego Węgla i nie stanęli na podium Klubowych Mistrzostw Świata, które w ostatnich dniach rozgrywane były w naszym kraju. Rzeszowianie zajęli ostatecznie czwartą lokatę, a finałowy turniej w Częstochowie upłynął pod znakiem dominacji przedstawicieli włoskiej Serie A, którzy spotkali się w finale.
Asseco Resovia Rzeszów, przeżywająca ogromne problemy w PlusLidze, godnie reprezentowała nasz kraj i dzielnie stawiała czoła europejskim potentatom. W półfinale zapachniało niespodzianką po pierwszym secie, gdy ekipa z Podpromia w walce na przewagi pokonała naszpikowane gwiazdami światowego formatu, Cucine Lube Civitanova i do połowy drugiego seta dyktowała warunki na placu gry. Wówczas drużynie Gheorge Cretu przydarzył się niezwykle kosztowny przestój, a strata kilku punktów w jednym ustawieniu okazała się brzemienna w skutkach dla losów całego spotkania.
Pojedynek o brązowy krążek miał dla Resovii podobny przebieg, jak półfinałowe starcie z Lube. Inauguracyjną partię rzeszowianie zwyciężyli pewnie 25:19. Później Resovia nie dała rady.
W finale Trentino z byłym siatkarzem PGE Skry Srecko Lisinacem pokonało Lube 3:1
Klubowe mistrzostwa świata
Półfinały
Resovia Rzeszów - Cucine Lube Civitanova 1:3 (31:29, 19:25, 14:25, 23:25)
Fakieł Nowy Urengoj - Trentino Volley 1:3 (25:22, 14:25, 16:25, 19:25)
O 3 miejsce
Resovia Rzeszów - Fakieł Nowy Urengoj 1:3 (25:19, 20:25, 23:25, 23:25)
Finał:
Cucine Lube - Trentino 1:3 (20:25, 25:22, 20:25, 18:25)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?