Umiejętnie wkładał ową tablicę w telewizyjny kadr, gdy kamery robiły zbliżenie na sędziego meczu siatkarzy Polski i USA. Sport wykorzystywany jest do polityki i jedni uznają, że to dobrze, inni że źle.
Gdy do Gdańska w stanie wojennym na pucharowy mecz z Lechią przyjeżdżał słynny Juventus Turyn ze Zbigniewem Bońkiem i Michelem Platinim w składzie, kibice Lechii całą noc tworzyli w podziemiu kościołów transparenty z napisem Solidarność. Czerwonymi literami na białym tle ozdobione były całe trybuny. Realizatorzy transmisji mieli twardy cenzorski orzech do zgryzienia, jak kierować kamery, by inni Polacy w telewizorach nie widzieli transparentów, walczących o demokrację kibiców z Wybrzeża.
Trzeba się tylko cieszyć, że sport zajmuje tak ważną i kto wie, czy nie najważniejszą pozycję w życiu każdego człowieka. Nawet powieści kryminalne promowane są przy wykorzystaniu sportu, a może powinno być na odwrót. Tak było ostatnio przed stadionem Widzewa. Mniej osób dowiedziałoby się o książce, gdyby nie Widzew i Wiesław Wraga.
Czysto polityczne zachowanie wypromowało Władysława Kozakiewicza, który jest jednym z setek mistrzów olimpijskich (kto poda dokładnie, ilu mamy mistrzów igrzysk?), do tego wywalczył tytuł w okrojonych igrzyskach (bez udziału krajów ze zgniłego kapitalizmu). Ale na stałe zapisał się w historii sportu i polityki, bo pokazał, gdzie się zgina dziób pingwina Ruskim, którzy organizowali Spartakiadę Armii Zaprzyjaźnionych, szumnie nazywając ją igrzyskami olimpijskimi 1980.
Siatkarze w Turynie zrobili nieporównywalnie więcej dla promocji Polski w USA niż głowa naszego państwa, podczas ostatniej wizyty za wielką wodą. Internauci kpili z prezydenta AD, gdy ten podpisywał traktaty na stojąco, bo krzesło zajął Donald Trump. Nikt nie zakpi z Michała Kubiaka, który stawiał odważnie czoła Taylorowi Sanderowi i tak jak Kozakiewicz po kilku spięciach przez siatkę na koniec może pokazać Amerykanom: o takiego wała...
Oby tylko Amerykanie nie obrazili się na Polaków za sportowe upokorzenie i nie zrezygnowali z budowy baz wojskowych, np. w Legnicy. Z potężnymi sprzymierzeńcami trzeba ostrożnie. Po hokejowym meczu Polska - ZSRR 6:4 tonowano zachwyty, bo Leonid Breżniew się rozsierdził.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?