Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piotr Bors: Premia Jońskiego to stały kontakt z łodzianami

Marcin Darda
Piotr Bors
Piotr Bors Krzysztof Szymczak
Z Piotrem Borsem, pełnomocnikiem wyborczym Zjednoczonej Lewicy w okręgu łódzkim, rozmawia Marcin Darda

Zjednoczona Lewica, czy raczej może SLD w Łodzi, będzie bronić tego jednego mandatu posła Dariusza Jońskiego, czy może ma bardziej mocarstwowe ambicje?
Zjednoczona Lewica, ponieważ na naszej liście nie znajdują się wyłącznie kandydaci SLD. Są też przedstawiciele Partii Zielonych, Twojego Ruchu czy PPS, mówimy zatem o szerokim froncie lewicy, a nie tylko kandydatach SLD. A co do naszych ambicji... Będziemy po prostu się starali o jak najlepszy wynik, a mam nadzieję, że łodzianie widzieli co przez te cztery lata nasz poseł dla Łodzi robił. I mam nadzieję, że to zapremiuje, bo rzadko kto może się pochwalić tak konkretnymi przykładami swojej pracy w Sejmie. Chodzi na przykład o pomoc szpitalowi Centrum Zdrowia Matki Polki czy skuteczność w sprawie zachodniej obwodnicy Łodzi, trasy S14, a także stałe kontakty z łodzianami w ciągu tej kadencji. Dariusz Joński nie był posłem, który wsiadł w pociąg i zapomniał. I mam nadzieję, że od wyborców otrzyma za to premię.

Nie wierzę, że w sztabie nie przeprowadzacie takich kalkulacji...
Dziś nasza scena polityczna jest tak dynamiczna, że trudno o jakiekolwiek kalkulacje, ponieważ wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie. Myślę, że dziś nikt, kto poważnie podchodzi do polityki, nie jest w stanie powiedzieć co będzie za miesiąc. Pracujemy po prostu na jak najlepszy wynik.

Przed kampanią parlamentarną 2011 roku też nie można było powiedzieć, że Dariusz Joński nie dba o kontakt z mieszkańcami Łodzi, najpierw jako szef klubu radnych SLD, potem jako wiceprezydent. A jednak wasza lista w porównaniu z wyborami z 2007 r. straciła jeden z dwóch mandatów.
Proszę pamiętać, że był to fatalny czas dla lewicy i ona z tamtych wyborów wyszła poobijana. Ja myślę inaczej. Otóż nie zaowocowało to tym, że straciliśmy jeden mandat, ale tym, że ten mandat zachowaliśmy, bo w wielu okręgach wyszliśmy w tamtych wyborach bez mandatu, a w województwie łódzkim w każdym z trzech okręgów udało się ten mandat obronić.

W Łodzi mieliście dwa mandaty z liderem listy Wojciechem Olejniczakiem, a z liderem Jońskim tylko jeden. To jednak utrata mandatu.
Tak, ale ja mam na myśli szerszy kontekst. Udało nam się ten jeden mandat obronić, podczas gdy w wielu okręgach w skali kraju pozostaliśmy bez posłów, wprowadziliśmy ich do Sejmu tylko w liczbie 26.

Czyli Jońskiemu SLD zawdzięcza sukces, nie porażkę? Ciekawe...
Nie chcę tego wyniku przekuwać w stuprocentowy sukces, był to po prostu sukces na miarę naszych ówczesnych możliwości. To był bardzo ciężki czas dla lewicy, wydaje się zatem, że wtedy utrzymanie tego mandatu było maksimum tego, co można było zrobić.

Czy uważa Pan, że funkcja rzecznika klubu parlamentarnego i partii dla Dariusza Jońskiego to jest atut, który go popchnie do góry w kampanii wyborczej?
Niewątpliwie Darek porusza się bardzo sprawnie jako rzecznik klubu i Sojuszu. Jest widoczny, zatem ta jego rozpozna-walność ma wpływ na karierę polityczną.

Jako rzecznik notuje też wpadki, niektórzy kojarzą go tylko z nimi.
Cóż, w ostatniej kadencji chyba nie znajdziemy nikogo, kto nie zanotowałby wpadek w swojej pracy parlamentarnej.

W SLD czekają was wybory nowego szefa partii, Leszek Miller nie kandyduje, a Dariusz Joński zdaje się ma takie ambicje. Będzie kandydował?
Nie wiem, nic mi na ten temat nie wiadomo. Zajmuję się kampanią wyborczą, dziś wszyscy pracujemy na jak najlepszy wynik w wyborach do Sejmu.

Czy PO nie ma wam za złe ściągnięcie Hanny Gill-Piątek na listę? To urzędniczka magistratu, zaproszona do pracy w urzędzie przez prezydent Łodzi i jednocześnie szefową PO w Łodzi.
Nie chcę się odnosić do życia zawodowego Hanny Gill-Piątek. Od lat jest związana z lewicą, była koordynatorką łódzkiej świetlicy „Krytyki Politycznej”. Natomiast na liście ZL znalazła się w wyniku porozumień na szczeblu krajowym. A my z przyjemnością odnotowaliśmy fakt, że wzmocni naszą łódzką listę do Sejmu.

A skoro macie tak szerokie porozumienie, to dlaczego na liście nie ma byłej wiceminister zdrowia Ewy Kralkowskiej z Unii Pracy? Jest jakiś konflikt między wami?
Nie ma żadnego konfliktu. Fakt, że pani minister nie ma na liście to jej osobisty wybór. I tyle. Ja bardzo żałuję, że pani minister nie startuje, bo bardzo ją lubię, a do tego ma swój wkład w konstrukcję tej listy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki