Szanowna Pani, nie ten adres z tymi obelgami, ale mniejsza o to. Czyniąc zadość Pani prośbie, wspominam niniejszym i o Pani spostrzeżeniu.
Co zaś do moich spostrzeżeń, Stanisław Witaszczyk, z całym szacunkiem dla jego schorzenia, objawionego tuż po usunięciu ze stanowiska wiceprezesa ŁSSE, to kolejny dowodem na to, jak trudno człowieka odspawać od stołka, jeśli tylko poszczęści mu się w życiu zostać partyjnym działaczem. Na zwieńczenie zawodowej kariery trafiła mu się posada z pensją wyższą, niż płaca marszałka województwa, niż uposażenie posła. Wiceprezesura Łódzkiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej to prawie same zalety i żadnych powszechnie znanych wad. Ale wszystko, co w życiu dobre, kiedyś się kończy.
PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ: Stanisław Witaszczyk z łódzkiej strefy wciąż pracuje. A właściwie choruje. I to za dużą kasę
Gdy jednak misja Witaszczyka się skończyła, ten ani myślał opuszczać swego pracodawcę. Dlatego dostarczył mu zwolnienie lekarskie. Co ciekawe, zrobił to 3 dni po tym, jak jego nowy szef zadeklarował na łamach DŁ, że nie potrzebuje go w Strefie, co zapachniało tym, że pan Stanisław może wylecieć mimo ochrony, jaką daje mu mandat radnego i wiek przedemerytalny. Ale też powiedział w owym wywiadzie prezes Marek Michalik, że wspólnie z Witaszczykiem szukają rozwiązania, które pomogłoby temu drugiemu opuścić spółkę. Wygląda na to, że znaleźli. Choroba w wieku przedemerytalnym już po dwóch tygodniach pozwoliła przekazać Witaszczyka na „listę płac” ZUS-u. To ta sama państwowa kasa, no ale jest już Witaszczyk „poza strukturami organizacji”, jak to się mówi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?