Na miejsce zostało skierowanych 9 zastępów Państwowej Straży Pożarnej. Gdy strażacy przybyli na miejsce, płonął dach karczmy Bazyliszek. Ratownicy ewakuowali klientów i obsługę karczmy - razem 200 osób. Na szczęście dzięki ich szybkiej akcji nikomu z klientów nic się nie stało. Udało się też uratować drewniany dach karczmy.
Według relacji osób wychodzących z lokalu, pożar wzniecił nieznany mężczyzna, którego ochroniarze nie chcieli wpuścić do lokalu. Mężczyzna znany był ochronie z wcześniejszych awantur w karczmie. Po tym jak nie został wpuszczony na imprezę, postanowił podpalić lokal.
Wrócił po 40 minutach, wchodząc najprawdopodobniej na podwórze karczmy tylną furtką. Dostał się za zaplecze. Przyniósł ze sobą szmaty i kanister z łatwopalną cieczą. Nasączoną szmatę podpalił i rzucił na drewniany dach karczmy. Dym poczuła jedna z ochroniarek, która za zaplecze przybiegła z kolegą z pracy. Ochroniarz próbował złapać sprawcę, ale ten zranił do ostrym narzędziem, po czym uciekł. Ranny ochroniarz został odwieziony do szpitala im. Kopernika.
Na miejsce wezwano straż pożarną i gdyby nie szybka akcja strażaków, mogło dojść do tragedii. Wewnątrz budynku w najlepsze bawiło się 180 gości.
W pobliżu budynku karczmy Bazyliszek policjanci zabezpieczyli kanister i ślady, które mają doprowadzić ich do sprawcy. Do wczesnych godzin rannych funkcjonariusze przepytywali pracowników firmy ochroniarskiej i karczmy, aby dokładnie ustalić rysopis podejrzewanego o podpalenie i napaść na ochroniarza mężczyzny.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?