Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pojednanie z Rosją nie za wszelką cenę

Piotr Brzózka
Dr Przemysław Żurawski vel Grajewski
Dr Przemysław Żurawski vel Grajewski Paweł Nowak / archiwum
Z dr Przemysławem Żurawskim vel Grajewskim, politologiem z Uniwersytetu Łódzkiego, rozmawia Piotr Brzózka:

Czuje Pan słowiańską więź z Rosjanami? Komentując wizytę patriarchy Moskwy Cyryla I w Polsce, Rosjanie mówią o pokoju, który powinien panować między naszymi słowiańskimi narodami.
To stara, XIX-wieczna ideologia panslawizmu rosyjskiego, który wtedy był narzędziem ekspansji Moskwy i dążenia do dominacji nad wszystkimi Słowianami. Stąd też narody słowiańskie, które były nim zagrożone, raczej nie cenią sobie tej koncepcji. Może to przemawiało do Bułgarów zagrożonych przez Turków, czy Czechów zagrożonych przez Niemców, ale do Polaków - nieszczególnie. A ponieważ ja czuję się silnie związany z tradycją polską, uważam ją za absolutnie przeciwstawną tradycji moskiewskiej. Są zupełnie do siebie nieprzystające. Dlatego żadnej więzi, wspólnoty nie czuję. Ta koncepcja wciąż jest w Rosji obecna. To ma przełożenie na imperialną ideologię, uznającą Ukraińców i Białorusinów za szczepy rosyjskie, a także silną solidarność Moskwy z prawosławnymi Słowianami, na przykład Serbami. Było to szczególnie manifestowane w czasie wojny o Kosowo. Idea jedności Słowian była też silnie związana z ideologią sowiecką po II wojnie światowej, gdy komuniści pokazywali ZSRR jako wielkie słowiańskie mocarstwo, które ocaliło nas przed III Rzeszą.

Po tym wszystkim co Pan powiedział - jak się Pan zapatruje na przesłanie, z którym zwracają się teraz do nas Kościół i Cerkiew. Biskupi i patriarcha Cyryl wzywają do porzucenia wrogości i podejrzliwości. To możliwe?
Od takich deklaracji niewiele zależy. Przecież ten dokument nie zmieni polityki rosyjskiej. A źródłem naszej podejrzliwości jest właśnie polityka rosyjska, a nie jakieś wymyślone fobie. Przecież dwa lata temu mieliśmy do czynienia z największymi od czasu zimnej wojny manewrami, gdzie trenowano przebicie korytarza przez Polskę i Litwę do obwodu kaliningradzkiego oraz tłumienie polskiego powstania na Grodzieńszczyźnie, a także symulowano atak jądrowy na Polskę. Trudno uznać, że to nie ma znaczenia, trudno wobec tego porzucić podejrzenia. Do tego mamy na przykład agresję militarną Rosji na Gruzję. Do tego Rosja to jedyne państwo, które po II wojnie światowej może się "poszczycić" zburzeniem stolicy innego narodu, czyli czeczeńskiego Groznego. Żeby lepiej zrozumieć to wydarzenie, proszę sobie wyobrazić, że RAF bombarduje Belfast, albo lotnictwo hiszpańskie niszczy Bilbao. To niewyobrażalne sytuacje, a jednak w Czeczeni miały miejsce. Więc trudno mówić o fobiach biorących się znikąd albo upośledzeniu umysłowym Polaków - ten sąsiad po prostu taki jest.

To jakie jest znaczenie spotkania polskich biskupów z Cyrylem I? To wydarzenie na miarę listu polskich i niemieckich biskupów w 1965 roku?
Z całą pewnością nie. Również dlatego, że dziś znaczenie polskiego Kościoła, jego wpływ moralny na społeczeństwo jest niższy. Nie jest Kościół takim ośrodkiem kształtowania postaw moralnych i politycznych jak wówczas. Szczególnie w wymiarach politycznych związanych ze Wschodem powaga Kościoła jest mniejsza. Oczywiście taka wizyta, wobec fundamentalnych zasad chrześcijańskich, wymaga tego typu pojednawczej retoryki, mówienia o dążeniu do miłości między wszystkimi chrześcijanami. W tym nie ma nic dziwnego ani godnego potępienia, ale nie ma to też przełomowego znaczenia. Nic z tego nie wyniknie. Rozumiem pewną wagę tego, że jest to pierwsza w historii wizyta patriarchy Moskwy i Wszechrusi, ale też pamiętam o przeszłości Cyryla, jego związkach ze służbami specjalnymi ZSRR i Rosji. To nie jest Kościół tej natury, co Kościół w Polsce. Nawiasem mówiąc, już sam tytuł "patriarcha Wszechrusi" jest dla nas pewną demonstracją negatywną. Nie ma żadnego powodu, dla którego Polska miałaby uznawać zwierzchność rosyjską nad Ukrainą i Białorusią, a ona w tym tytule jest podkreślana.

Dostojnicy wzywają też do wybaczenia wzajemnych krzywd. Jakie są dziś największe doły do zasypania między Polską i Rosją?
To temat na wielką książkę... Nie chciałbym tworzyć u czytelników wrażenia, że istotą naszych złych kontaktów z Rosją jest historia. To teza wygodna dla Rosjan. Oczywiście, możemy wymieniać różne krzywdy historyczne, ale przecież nikt w Polsce nie patrzy na Szwecję przez pryzmat potopu. Wynika to z tego, co dzieje się dzisiaj. To co jest problemem, to wygaszona przez obecny rząd, ale istniejąca przecież wciąż rywalizacja o to, jaki ostateczny wybór polityczny zostanie dokonany przez państwa leżące między Polską i Rosją. Już samo istnienie niepodległej Polski jest wyzwaniem politycznym dla dominacji rosyjskiej na Ukrainie i Białorusi. I dopóki się Rosja tej dominacji nie wyrzeknie - a nic nie wskazuje na to, by miała się wyrzec - to będzie musiała dążyć przynajmniej do dezaktywacji polityki polskiej na tym obszarze. A to wymaga rozkładu państwa polskiego, bo żaden normalny kraj nie jest nieaktywny wobec sąsiadów. W tym sensie sprzeczność między nami jest fundamentalna. Reszta to szczegóły. Jakie? Możemy opowiadać o kwestiach energetycznych, o tarczy antyrakietowej, naszych sympatiach pro-czeczeńskich, naszych związkach z USA, manewrach rosyjskich. Od 1991 r. moglibyśmy ze dwadzieścia takich punktów spornych wymienić. Na to nakłada się katastrofa smoleńska i ewidentna zła wola Rosji, jej mataczenia przy okazji śledztwa, sekcji zwłok, kwestii wraku. To kwestie istotne dla 30 proc. polskiego społeczeństwa.

W sprawie polsko-rosyjskiego pojednania doszło do zgrzytu między Kościołem i PiS. Pojawiły się komentarze, że biskupi nad prezesa Kaczyńskiego przedkładają dobre relacje z Cyrylem I.
To bardzo daleko idące uproszczenie. Niewątpliwie jednak retoryka pojednania wpisuje się w retorykę rządu PO. W tym sensie jest wsparciem propagandowym rządu i jako taka jest krytykowana przez opozycję.

Naprawdę retorykę pojednania trzeba krytykować?
Zależy na jakich warunkach ma być to pojednanie. Jeżeli mamy zupełne wycofanie z aktywności na Wschodzie, jeśli mamy skłócenie z Litwą i nie staramy się jej ocalić przed ekspansją rosyjską, jeśli wygasiliśmy kontakty z regionem, zamieniając politykę jagiellońską na piastowską, jeśli rząd mówi, że Polska nie podejmie samodzielnego śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej, bo byłoby to źle przyjęte w Moskwie - to jest deklaracja, że w żadnej poważnej sprawie Polska nie wejdzie w spór z Rosją. A nasi sąsiedzi nie mogą na nas liczyć. Przykrywanie tego retoryką pojednania, w imię wartości chrześcijańskich, jest nierozsądną polityką.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki