Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kobieta brutalnie wyprowadzona ze spotkania z premierem Mateuszem Morawieckim złożyła na policji zawiadomienie o napaść

Marcin Darda
Marcin Darda
Kobieta, którą szarpano brutalnie wyprowadzono ze spotkania z premierem Mateuszem Morawieckim w Łodzi, złożyła na policji zawiadomienie o napaści. "Nie zrobiłam nic, co jest zabronione w normalnej demokracji, a po barbarzyńsku mnie poniżono" - mówi łodzianka.

Pani Beata (prosi, by nie podawać jej nazwiska - red.) jest przedsiębiorczynią z Bałut. Na spotkaniu z cyklu "Polska Jest Jedna" w czwartek wieczorem w Łódzkiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej, gdzie głównym gościem był premier Mateusz Morawiecki, uniosła w górę kartkę właśnie z hasłem "Polska jest jedna" i dopisanym zdaniem "PiS dzieli ludzi". I wtedy się zaczęło.

Kobiecie kartki z napisami wyrwano z rąk, potem wyciągała z torebki kolejne czerwone kartki pokazując je premierowi, ale i te podarto. Siłą wyprowadził ją z sali jeden ze zwolenników Mateusza Morawieckiego, mimo że zauważył ją premier i krótko poprosił, by „tę panią zostawić”.

Z tyłu sali ktoś krzyknął "czerwona szmata!", padły też słowa „uciekaj, spadaj gnojku” - do innego mężczyzny rejestrującego scysję.

- Czuję się po barbarzyńsku poniżona, szarpano mnie, popychano, zabrano torebkę i wyprowadzono z sali trzymając jak przestępczynię - mówi łamiącym się głosem kobieta. - Na korytarzu po tej całej szarpaninie niemal wymusiłam na tajniakach, bo nie wiem czy to była policja, by spisano mężczyzn, którzy mnie wyprowadzali. Potem pojechałam na komisariat, a byłam tak rozstrzęsiona składając zawiadomienie, że aż się rozpłakałam.

CZYTAJ TEŻ: Ze spotkania z premierem Morawieckim w Łodzi wyprowadzono kobietę z kartką „PiS dzieli Polaków”. Padł okrzyk „czerwona szmata”

W kuluarach ŁSSE już chwilę po scysji rozpoczęły się dociekania, kim jest kobieta która pokazała premierowi czerwoną kartkę. Padły sugestie, że to "KODziara" i "sprzedawczyk z Nowoczesnej". Sugerowano, że to "ustawka", bo blisko kobiety stał mężczyzna rejestrujący zajście, ktoś inny przypomniał sobie, że widziano ją na innych spotkaniach z politykami PiS, w Bychlewie i Brzezinach.

- Nie należę do Nowoczesnej, popieram KOD, ale moja obecność na tym spotkaniu nie miała nic wspólnego z KOD - mówi nam pani Beata. - Chciałam zadać pytanie dotyczące małej przedsiębiorczości, ale zabroniono mi powrotu na salę. Tak, byłam na innych spotkaniach z politykami PiS. Takie mam prawo, zresztą zanim przyszłam do ŁSSE zadzwoniłam tam z pytaniem, czy to spotkanie na pewno jest otwarte i zapewniono mnie, że tak. PiS najgłośniej krzyczy, że mamy wolne i demokratyczne państwo. No i jak to się dla mnie skończyło? Poniżono mnie na oczach premiera.

Łodzianka twierdzi, że całe zajście nie było "ustawką", a mężczyzna, który pojawił się obok niej i rejestrował scysję, nie przyszedł w jej towarzystwie, choć się znają. Dodaje, że policja podczas składania przez nią zawiadomienia na komisariacie zachowała się bardzo profesjonalnie, bo do przyjęcia zeznań wyznaczono policjantkę, co ma dla niej duże znaczenie.

Jednym ze świadków zdarzenie był Kamil Jeziorski, dyrektor okręgu łódzkiego Poczty Polskiej i łódzki radny PiS. Wczoraj nie odbierał telefonu. Jeszcze podczas wystąpienia premiera, w korytarzu łodziankę za całe zajście przeprosił Sebastian Bulak, szef klubu PiS w Radzie Miejskiej i asystent zarządu ŁSSE.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki