Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak dawni członkowie KPN stali się KOD-owcami

Witold Głowacki, Twitter: @WitoldGlowacki
Obchody 30-lecia KPN W Krakowie (2009 r.)
Obchody 30-lecia KPN W Krakowie (2009 r.) Wojciech Matusik / Polskapresse
Z Komitetem Obrony Demokracji współpracuje nawet Leszek Moczulski, regularnie działa w szeregach organizacji jego żona Maria. Oprócz nich jednak znajdziemy w KOD-zie wielu innych weteranów Konfederacji Polski Niepodległej.

W latach 80. walczyli z milicją i esbekami podczas ulicznych zadym i uchodzili za jedno z najbardziej radykalnych środowisk opozycji. W latach 90. toczyli ostre sejmowe batalie właściwie ze wszystkimi - z postkomunistami, z Unią Demokratyczną, jak i z Porozumieniem Centrum. Media przypięły im w tamtej epoce łatkę skrajnej prawicy, uchodzili za siłę polityczną kontestującą samą naturę III RP. W kolejnych dekadach zdawać się mogło, że słuch po nich powoli zaginął. Ale dziś dawni działacze i politycy Konfederacji Polski Niepodległej wracają do polityki. I to w tym miejscu sceny, które na pierwszy rzut oka trudno kojarzyć ze stereotypowymi wyobrażeniami na temat KPN-u i KPN-owców. Weterani KPN odnajdują się dziś bowiem w szeregach Komitetu Obrony Demokracji.

Leszek Moczulski, założyciel i wieloletni przywódca Konfederacji Polski Niepodległej, wykładał w zeszłym roku na serii organizowanych przez KOD spotkań w ramach Latającego Uniwersytetu Demokracji. Członkiem KOD-u nie jest, ale spokojnie można go uznać za co najmniej sympatyka ruchu. Barbara Czyż, Danuta Czechmanowska, Krzysztof Król, Krzysztof Kamiński, Zygmunt Lenyk, Maria Moczulska, żona Leszka, Artur Then - to wszystko natomiast znani działacze podziemnej KPN, a po 1989 roku często politycy partii o tej samej nazwie, którzy dziś działają w Komitecie Obrony Demokracji. Pełnią ważne funkcje. Krzysztof Król jest członkiem krajowego zarządu organizacji. W wyborach regionalnych władz, które odbyły się w KOD w lutym szefami regionów zostali zaś wybrani Danuta Czechmanowska (w Krakowie) i Krzysztof Kamiński (w Lublinie).

Wydawać by się mogło, że z KPN do KOD-u prowadzić musiała wyjątkowo długa i kręta droga. Tym bardziej że obiegowe wyobrażenia na temat ugrupowania Moczulskiego na ogół plasują KPN daleko po prawej stronie sceny. Przyczynia się do tego fakt, że w politycznym „tu i teraz” z szyldem KPN-u najczęściej kojarzony jest Adam Słomka, który słynie z politycznych happeningów na rzecz twardego rozliczenia twórców stanu wojennego czy esbeków i zomowców odpowiedzialnych za torturowanie czy przyczynienie się do śmierci działaczy opozycji. W 2012 roku Słomka w czapce maciejówce i z biało czerwoną opaską na ręku wtargnął za stół sędziowski podczas procesu członków WRON. Wyciągany siłą z sali sądowej krzyczał „Hańba”, ostatecznie został ukarany 14 dniowym aresztem - co zresztą zamienił w kolejny happening. W grudniu 2015 roku, tuż po przejęciu władzy przez PiS i tuż po rozpoczęciu przez obóz władzy batalii przeciw Trybunałowi Konstytucyjnemu, Słomka wkroczył natomiast właśnie na rozprawę TK. W ręku miał transparent „Zdekomunizować sądy!”, co zdawało się wpisywać idealnie w kampanię PiS przeciw Trybunałowi.

W tym samym jednak czasie, gdy Słomka szturmował Trybunał, jego dawni koledzy z KPN szykowali się właśnie do udział w pierwszych demonstracjach KOD-u. Oczywiście w obronie tego samego Trybunału. Słomka był jeden. A tych drugich - sporo. Co właściwie sprawiło, że KPN-owcy tak licznie zgłosili akces do KOD-u?

- Dla nas wolność i demokracja są po prostu najważniejszymi wartościami - obok niepodległości. Jeżeli te wartości są naruszane, to po prostu trzeba stanąć do działania. - mówi Krzysztof Król. - I właśnie z tego powodu większość dawnych działaczy KPN jest dziś po tej samej stronie - dodaje Król.
- My ludzie nurtu niepodległościowego, zawsze za najwyższe dobro uważaliśmy państwo. I jako konfederaci widzimy siłę państwa przede wszystkim w jego więzi z obywatelami. Jeśli władza obrała sobie za cel i sposób rządzenia dzielenie obywateli, musieliśmy zacząć działać. Gdy przez obecną władzę zostały przekroczone granice szaleństwa, moim psim obowiązkiem była obrona fundamentów naszego państwa i naszych praw obywatelskich - mówi Krzysztof Kamiński.

- W KPN-ie w latach 80. byli ludzie o bardzo różnych poglądach - zarówno lewicowych, jak na przykład ja, jak i prawicowych. Nie ma żadnych powodów, dla których mielibyśmy „nie pasować” do KOD-u. Przecież KOD jest takim niezwykłym ruchem, w którym spotkali się ludzie, którzy zapewne w żadnym innym układzie politycznym nie byliby razem. W KOD są lewicowcy i prawicowcy, osoby mocno wierzące i ateiści. Są razem dlatego, że bronią demokracji - dla nas to jest cel o nadrzędnym charakterze. - tłumaczy z kolei Danuta Czechmanowska. Czechmanowska od razu wymienia kilka nazwisk dawnych KPN-owców działających w krakowskich strukturach KOD. - U nas w regionie jest około 30 osób, które kiedyś działały w KPN - mówi z kolei działacz KOD z wschodniej Polski. O licznej obecności byłych KPN-owców w strukturach KOD-u mówią też Król i Kamiński.

KPN-owcy spotykają się dziś na marszach KOD, od polityków PiS słyszą wraz z innymi demonstrantami, że są obrońcami „układu” oraz III RP. Tymczasem nie da się ukryć, że KPN należał do partii mocno sceptycznych wobec systemu politycznego III RP. Tego samego systemu, w którym przecież doskonale radziło sobie Porozumienie Centrum braci Kaczyńskich. Trudno zresztą o bardziej uderzający przykład tego, jak dalece współczesne polityczne mity mogą fałszować fakty - sprzed zaledwie dwóch dekad.

CZYTAJ TAKŻE: Leszek Moczulski: Rosja ledwo dyszy. Ugrzęzła na Ukrainie i czeka, aż coś szczęśliwego się zdarzy

Do 1989 roku mity były niepotrzebne - liczyło się działanie przeciw systemowi i to ono łączyło ponad światopoglądowymi czy towarzyskimi podziałami. Konfederacja Polski Niepodległej była jednym z najbardziej radykalnych i prezentujących najbardziej nieprzejednaną postawę wobec komunistów ugrupowań opozycji demokratycznej. Władze PRL traktowały działaczy KPN w równie nieprzejednany sposób. W dwóch procesach kierownictwa KPN zapadały wysokie wyroki - szczególnie jak na standardy stosowane przez komunistów wobec innych ugrupowań opozycji. W 1981 roku aresztowania i przykładnego ukarania przywódców KPN miał domagać się od ekipy generała Jaruzelskiego sam Leonid Breżniew. Jego życzeniu stało się zadość. W pierwszym procesie - w 1981 roku - szef Konfederacji, Leszek Moczulski dostał 7 lat, siedział w więzieniu Barczewie do amnestii w roku 1984. W drugim - w roku 1986 - Moczulski został skazany na 4 lata, a nieco niższe kary wymierzono Andrzejowi Szomańskiemu, Krzysztofowi Królowi, Adamowi Słomce i Dariuszowi Wójcikowi. Grzywien, aresztów i zatrzymań nie sposób natomiast wyliczyć. Mimo wszystkich tych represji działacze KPN słynęli z odwagi, wyróżniali się też zwykle podczas ulicznych zadym drugiej lat 80.

Ludzie KPN do dziś wspominają na przykład, jak Danuta Czechmanowska zatrzymała przejazd milicyjnych suk podczas krakowskich starć ulicznych w 1986 roku. - To zresztą znamienne, że było to niemal w tym samym miejscu pod Wawelem, w którym niedawno zablokowano Jarosława Kaczyńskiego - mówi Krzysztof Król.
Czy dawnym radykalnym antykomunistom z KPN nie przeszkadzała obecność w pobliżu KOD płk Adama Mazguły. I jego wypowiedzi na temat „pewnej kultury” podczas wprowadzania stanu wojennego? Przeszkadzała. - Dopóki nie przeprosił i nie wycofał się z tych słów miałem z tym bardzo poważny problem - mówi Król. KPN-owcy do dziś nie przepadają za rozgrzeszaniem funkcjonariuszy peerelowskiego aparatu refleksji.

KPN zachował wyrazistą polityczną tożsamość także po 1989 roku. KPN-owcy byli mocno sceptyczni wobec porozumień Okrągłego Stołu - w zasadzie można powiedzieć, że ich nie uznawali. W wyborach z 4 czerwca 1989 roku wystartowali osobno - poza listami Komitetu Obywatelskiego. W efekcie nie dostali się do sejmu kontraktowego - plebiscytowy charakter tych wyborów nie dał im, jako „trzeciej sile” specjalnych szans. Nie pozwolili jednak o sobie zapomnieć. W 1990 roku KPN-owcy przeprowadzili akcję blokowania kilkudziesięciu baz wojsk sowieckich rozmieszczonych w Polsce, Leszek Moczulski wystartował zaś w wyborach prezydenckich (uzbierał 2,5 proc. głosów). Dwa lata później KPN weszli do parlamentu z 7,5 procentowym wynikiem. KPN nie miał problemów z zaznaczeniem tam swojej obecności. W 1992 roku z sejmowej trybuny Leszek Moczulski „rozszyfrował” skrót PZPR, jako „Płatni Zdrajcy, Pachołki Rosji”, co przeszło do historii polskiego parlamentaryzmu. W tym samym roku Sejm odrzucił proponowaną przez KPN ustawę o „restytucji niepodległości”, zawierającą zapisy m.in. o dekomunizacji i lustracji. KPN pozostawało w opozycji wobec rządów Jana Olszewskiego i Hanny Suchockiej. 22 KPN posłów znalazło się również w Sejmie kolejnej kadencji (tym razem zdominowanym przez postkomunistów), potem partia weszła w skład AWS. W 1996 roku nastąpił rozłam - „własny KPN”, ściśle mówiąc KPN - Obóz Partiotyczny, stworzył Adam Słomka, który poszedł mocno w prawo. W roku 2001 KPN-owcy (w ramach AWSP) zdołali zebrać w skali całego kraju ledwie 10 tys. głosów., czyli mniej niż 0,1 proc. Potem partia w zasadzie przestała istnieć, do czego w jakimś stopniu przyczynił się również kryzys wywołany procesem lustracyjnym i później autolustracyjnym Leszka Moczulskiego - kolejna odsłona tego procesu nadal się toczy.

CZYTAJ TAKŻE: Leszek Moczulski: Rosja ledwo dyszy. Ugrzęzła na Ukrainie i czeka, aż coś szczęśliwego się zdarzy

KPN-owcy w większości nie pozrywali kontaktów. Istniały nadal i różne więzi towarzyskie, i pewne środowiskowe rytuały. - Co roku spotykamy się choćby na urodzinach Leszka Moczulskiego, na których zawsze staramy się być. Jest też 11 Listopada - najważniejsze dla nas, piłsudczyków święto państwowe - widzimy się tego dnia zawsze, to dla nas świętość - mówi Krzysztof Kamiński.

Gdzieś w tym momencie zapewne znów przychodzą nam na myśl czapki maciejówki, nuty „Pierwszej brygady”, manifestacyjny patriotyzm - coś co zdaje się kojarzyć z rekwizytornią polskiej prawicy. Tyle tylko, że tu naprawdę łatwo o poważne nieporozumienia. KPN był ugrupowaniem radykalnie antykomunistycznym, to na pewno. Ale czy prawicowym? A tym bardziej radykalnie prawicowym? - My zawsze byliśmy piłsudczykami. A to czy partia piłsudczykowska jest formacją prawicową, to jest kwestia co najmniej dyskusyjna. - śmieje się Krzysztof Król. - My nie byliśmy ani lewicą, ani prawicą. - wtóruje mu Kamiński. - Warto pamiętać, że to KPN szczególnie mocno sprzeciwiał się projektowi radykalnej ustawy antyaborcyjnej posła Łopuszańskiego. I to między innymi KPN-owi zawdzięczamy obowiązujący dziś kompromis aborcyjny. - podkreśla Król.

Niemniej w latach 90. plasowano KPN na ogół właśnie po prawej stronie sceny. I to, mówiąc szczerze, daaaleko po prawej. W „Gazecie Wyborczej” z lat 90. można było przeczytać, że KPN tworzy swojego „Strzelca” jako paramilitarną bojówkę w celu zbrojnego przejęcia władzy. I że partia Moczulskiego zmierza do „faszyzacji” życia publicznego. Dla unijno-liberalnej części ówczesnego obozu solidarnościowego KPN był partią „brunatną”, skrajnie prawicową. Z kolei KPN-owcy zarzucali unitom et consortes „zdradę” ideałów opozycji i pójście na zbyt wielkie ustępstwa wobec komunistów podczas obrad w Magdalence i przy Okrągłym Stole. To zapewne tamte polityczne wojny i ich wizerunkowe skutki - ukształtowały postrzeganie KPN-u jako partii, do której „pasuje” Adam Słomka - za to która „nie pasuje” do liberalnego centrum.
Przykład KPN-owców na ogół zgodnie współpracujących z dawnymi unitami w KOD-zie pokazuje jednak, że nawet na polskiej scenie politycznej przynajmniej niektóre niegdyś naprawdę gorące konflikty w końcu wygasają. Dziś w Komitecie Obrony Demokracji bez najmniejszych widocznych problemów spotkały się oba niegdyś namiętnie zwalczające się obozy. Dziś też każdy z moich rozmówców dyplomatycznie omija pytana o tamte podziały. Może w jakimś stopniu przyczynia się do tego fakt, że były one stopniowo zasypywane od kilku lat - zwłaszcza przez Bronisława Komorowskiego i jego otoczenie - notabene mało kto pamięta, że i Komorowski w roku 1989 patrzył na Okrągły Stół w sposób mocno sceptyczny, co chyba pomagało mu potem znaleźć wspólny język z KPN-owcami. Przełożyło się to nawet na pewne konkretne decyzje personalne i polityczne. W 2011 roku Krzysztof Król został np. doradcą społecznym ówczesnego prezydenta, z kolei przed ostatnimi wyborami prezydenckimi oficjalnie poparł kandydaturę Komorowskiego Leszek Moczulski.

CZYTAJ TAKŻE: Leszek Moczulski: Rosja ledwo dyszy. Ugrzęzła na Ukrainie i czeka, aż coś szczęśliwego się zdarzy

Krzysztof Król wszedł do zarządu KOD-u w czerwcu zeszłego roku. Większość wymienionych tu osób działa jednak w tym ruchu od pierwszych tygodni jego istnienia. Z KOD-em współpracuje także ojciec-założyciel KPN i wieloletni przywódca partii - Leszek Moczulski. Moczulski prowadził w 2016 roku serię wykładów w ramach tzw Latającego Komitetu Demokracji. - Członkiem KOD-u nie jest, czy można go nazwać wprost sympatykiem, nie wiem. Nie mam jednak żadnych wątpliwości, po której stoi dziś stronie - mówi Krzysztof Król. W strukturach KOD-u bardzo aktywnie działa natomiast żona Moczulskiego - Maria, którą można na przykład spotkać podczas namiotowych pikiet przed Kancelarią Premiera.

Pikiety, manifestacje, happeningi, to działania w których dawni KPN-owcy muszą czuć się jak w swym środowisku naturalnym. Pytam Dorotę Czechmanowską, czy opozycyjne „know-how” z lat 80. przydaje się jej w jakikolwiek sposób do działania w KOD.- Nie, na pewno dziś nie mamy takiej sytuacji, żeby była nam potrzebna odwaga. Raczej zdecydowanie, raczej jednoznaczność - zastanawia się głośno Czechmanowska. - Myślę za to, że my trochę lepiej niż pokolenia bez podobnych doświadczeń, jesteśmy w stanie ocenić realne zagrożenia, dostrzec, że sytuacja rzeczywiście zmierza w kierunku przygotowań do rządów autorytarnych. Bo to naprawdę zaczyna przypominać tamte czasy - mówi Czechmanowska. I zaraz dodaje: - Za to zupełnie inaczej w PRL jest z policją. Policja jest nam przyjazna - i to bardzo. Zaręczam, że to jest naprawdę spora różnica - śmieje się Czechmanowska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Jak dawni członkowie KPN stali się KOD-owcami - Portal i.pl

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki