Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielka awantura o sieroty z Aleppo, czyli każdy czyta, jak mu wygodnie

Dorota Kowalska
Wojna w Syrii pochłonęła setki tysięcy ofiar, w tym także dzieci
Wojna w Syrii pochłonęła setki tysięcy ofiar, w tym także dzieci AMEER ALHALBI/AFP/EAST NEWS
Walka o dzieci z Aleppo była bardzo ostra. Oprócz polityków włączyły się w nią media i niektóre z osób publicznych. Tyle że tak naprawdę chyba wystarczyłoby spokojnie porozmawiać, uzgodnić szczegóły, wyjaśnić wątpliwości.

Od piątku trwa wielka awantura o sieroty z Aleppo, które chciało do siebie przyjąć miasto Sopot, na co miał nie zgodzić się rząd. To awantura, w której masę jest niedomówień, a interpretacja faktów tak naprawdę może być różna, zależnie od dobrej lub złej woli interpretującego. Na szczęście finał tej, głównie medialnej, przepychanki może być lepszy, niżby się wydawało, także dla samych zainteresowanych, czyli zmęczonych wojną syryjskich dzieci.

- Mówiąc szczerze, jestem trochę zdumiony tym zamieszaniem. Ale i zadowolony, bo z ostatnich słów Rafała Bochenka, rzecznika rządu, wynika, że rząd nie zamyka granic naszego kraju dla syryjskich dzieci - mówi Jacek Karnowski, prezydent Sopotu.

Ale po kolei, zestawmy fakty. 16 grudnia mieszkańcy Sopotu napisali petycję do radnych swojego miasta: „My, sopocianie, zwracamy się z pilnym wnioskiem o podjęcie przez Radę Miasta działań prowadzących do zapewnienia warunków do osiedlenia się w Sopocie osieroconym dzieciom i rodzinom z miasta Aleppo (Syria). (...)”. 19 grudnia Rada Miasta Sopotu przyjęła rezolucję skierowaną do prezydenta miasta Sopotu. Radni zwracają się „z pilnym wnioskiem do Prezydenta Miasta Sopotu o podjęcie działań prowadzących do umożliwienia osiedlenia się w Sopocie osieroconym dzieciom i rodzinom z miasta Aleppo”. 21 grudnia prezydent Jacek Karnowski napisał więc list do premier Beaty Szydło. Na początku jest o „osieroconych dzieciach i rodzinach” - to warto zapamiętać, chcąc zrozumieć genezę medialnej awantury. W dalszej części listu Karnowski precyzuje: „Sopot posiada bardzo dobrze działający Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej, a także Dom Dziecka, które są gwarancją dobrze sprawowanej opieki nad potrzebującymi dziećmi i rodzinami. (...)W obliczu nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia bardzo proszę Panią Premier o pilną zgodę na podjęcie działań zmierzających do pomocy dzieciom, których życie jest zagrożone, umożliwienie im pobytu czasowego lub stałego w naszym mieście oraz wskazanie delegowanej osoby na poziomie rządowym, która od strony formalnej poprowadziłaby proces sprowadzenia w trybie pilnym dzieci z Aleppo do Sopotu. Bezbronnym ofiarom wojny z Syrii ze swojej strony zapewnimy schronienie, żywność oraz kompleksową opiekę, w tym wsparcie psychologiczne, naukę języka polskiego i warunki do tego, by mogły godnie żyć w pokoju”.

Do tego dokumentu odniosło się Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. Urzędnicy tłumaczą, że „z uwagi na obecną sytuację w Aleppo, a także ze względów na bezpieczeństwo nie ma możliwości prowadzenia ewakuacji z tego miasta znajdującego się już pod kontrolą armii rządowej, ani też bezpośrednio z terenów dotkniętych konfliktem”.

Czyli że sierot z Aleppo do Polski sprowadzić nie można. No i rozpętała się burza. Część mediów mocno zaatakowała stronę rządową, wytykając jej brak empatii i zwykłą bezduszność. Nie gorsi byli niektórzy artyści czy dziennikarze. Karolina Korwin-Piotrowska na swoim profilu na Facebooku napisała (zachowujemy oryginalną pisownię): „To jest tylko DZIESIĘCIORO DZIECI, SIEROT Z ALEPPO! (...).Nie życzę wam źle, ale karma wraca. nie macie pojęcia o Bogu, sumieniu i empatii. gówno was obchodzą inni. nie tylko jesteście głupi, ksenofobiczni, nietolerancyjni, zawistni i pozbawieni wyobraźni. jesteście ZŁYMI LUDŹMI”.

Na Twitterze o ocenę całego zamieszania była pytana Janina Ochojska, założycielka Polskiej Akcji Humanitarnej i działaczka społeczna. „Sprowadzanie sierot do Polski z Aleppo nie ma sensu. One mają bliższą lub dalszą rodzinę” - odpowiedziała Ochojska. Ochojska stwierdziła też, że „w społeczeństwie muzułmańskim nie ma sierot, zawsze weźmie je dalsza czy bliższa rodzina”.

Teraz do akcji wkroczyły prorządowe media. TVP Info od razu też zauważyło, że prezydent Sopotu nie wspominał nigdzie w swoim piśmie o „10 sierotach”, tylko o „osiedleniu osieroconych dzieci i ich rodzin”. Rzeczywiście, w piśmie prezydenta Karnowskiego pada sformułowanie „z rodzinami”. Jak wytykają dziennikarze telewizji publicznej, w dokumencie nie pojawiły się żadne szczegóły dotyczące wieku czy liczby uchodźców i członków ich rodzin, których chce przyjąć u siebie miasto Sopot.

No niby tak, ale - jak podnoszą media z tej drugiej strony - prezydent Karnowski wielokrotnie mówił w wywiadach, że „miasto jest gotowe do przyjęcia około dziesięciorga dzieci, które zostały osierocone lub ucierpiały podczas wojny w Syrii”. Tłumaczył też, że miasto ma obiekt, w którym mogłoby udzielić schronienia takiej grupie dzieci.

Sam prezydent Karnowski spokojnie wyjaśnia. - Napisałem „z rodzinami”, bo przecież te dzieci same do samolotu nie wsiądą i nie przyjadą do Polski, muszą tu trafić z jakimiś opiekunami. Jeżeli miałby z nimi przyjechać ktoś z rodziny i będzie chciał zostać w Sopocie, też nie mamy nic przeciwko temu. Zakładamy, że te dzieci, kiedy pozwoli na to sytuacja, wrócą do swojego kraju - tłumaczy nam Jacek Karnowski. I zwraca uwagę, że w swoim piśmie nie skupiał się na liczbach, szczegółach, bo poprosił w nim o wyznaczenie osoby, z którą można by się skontaktować i je uzgodnić, a przy okazji wyjaśnić wszelkie wątpliwości.

- Zadzwonię w poniedziałek do pani Beaty Kempy, szefowej kancelarii premiera, i jeszcze raz poproszę o wyznaczenie takiej osoby - mówi prezydent Karnowski. I dodaje, że mieszkańcom Sopotu nie chodzi o żadną polityczną awanturę, ale o pomoc dzieciom, które wciąż tkwią w Aleppo.

Kto wie, może będzie to możliwe. Jeszcze w piątek konferencję prasową urządził Rafał Bochenek, rzecznik rządu

- To, że rząd nie chce przyjąć 10 sierot z Aleppo, jest informacją nieprawdziwą - oświadczył. Rafał Bochenek podkreślał, że żadna decyzja w sprawie nie zapadła. - Pismo, które zostało wystosowane [przez MSWiA - red.] w odpowiedzi na pismo pana prezydenta Sopotu Karnowskiego było pismem, które wskazywało na obiektywne trudności z przeprowadzeniem tego typu działań. Zawiera stwierdzenie pewnego stanu faktycznego, który istnieje - mówił.

Według Bochenka w piśmie Karnowskiego nie było żadnych informacji o sierotach, nie była również podana ich liczba. - Prezydent Karnowski, jeśli chce się poważnie zająć problemem, nie powinien organizować konferencji prasowych, tylko sprecyzować swoje oczekiwania - powiedział.

Jest więc światełko w tunelu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wielka awantura o sieroty z Aleppo, czyli każdy czyta, jak mu wygodnie - Portal i.pl

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki