18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Porywacz Julki skarży policjantów

Wiesław Pierzchała
Maciej Stanik
Zaskakujący zwrot w procesie 47-letniego Roberta T., oskarżonego o porwanie 11-letniej Julki. Do tej pory przyznawał się do winy, a teraz nieoczekiwanie oznajmił, że policjanci po zatrzymaniu grozili mu, że jeśli nie przyzna się, to "dostanie bicie lub kulkę w łeb".

Dlatego sędzia Elżbieta Barska-Hermut wezwała w charakterze świadków czterech policjantów, którzy w środę zeznawali w Sądzie Okręgowym w Łodzi. Tylko dwaj z nich mieli do czynienia z Robertem T. w Komendzie Miejskiej Policji w Łodzi oraz podczas konwojowania podejrzanego do sądu i prokuratury. Obaj zgodnie powiedzieli, że o żadnych groźbach i naciskach, do których miało dojść w komendzie, nie było mowy.

- Żaden z nas nie wywierał presji na treść oświadczenia oskarżonego, który po zatrzymaniu przyznał się do winy. Nie mówiliśmy mu, jakie są ustalenia w tej sprawie i jak ma zeznawać w prokuraturze - oznajmił Przemysław M.

- Nie było takiej sytuacji, że ktoś miał mu grozić. Nie słyszałem i nie kojarzę takiej sytuacji - podkreślił drugi policjant Dariusz L.

Do sądu przybyła też 47-letnia Mariola T., konkubina oskarżonego, która jednak odmówiła składania zeznań. Mimo to została na sali i śledziła proces. Kolejna rozprawa odbędzie się 14 maja.

Do porwania doszło w poniedziałek 19 marca 2012 roku. 11-letnia Julia skończyła lekcje i wyszła z podstawówki o godz. 13.40. Ruszyła w stronę domu przy ul. Naruszewicza w Łodzi, na Górnej. Do mieszkania nie weszła, gdyż postanowiła pobawić się na dworze z koleżankami. Wtedy podszedł do nich oskarżony i poprosił o pomoc w odnalezieniu psa. Julka oddała plecak koleżankom, poszła z mężczyzną, wsiadła z nim do opla vectry i przepadła.

Jej zaniepokojona matka o godz. 15.30 zaalarmowała policję. Ruszyły poszukiwania z udziałem 500 policjantów, którzy ok. godz. 19 zauważyli poszukiwaną 11-latkę, jak szła ulicą w pobliżu domu. Była cała i zdrowa, ale przerażona i roztrzęsiona. Okazało się, że porywacz przez trzy godziny woził ją po mieście, po czym porzucił w pobliżu domu na Górnej.

Nazajutrz komendant miejski policji powołał specgrupę, która miała schwytać porywacza, a komendant wojewódzki wyznaczył 3 tys. zł nagrody za wskazanie sprawcy.

Pomogli świadkowie, dzięki którym namierzono auto porywacza. Roberta T. ujęto w środę o godz. 15 w lesie pod Andrespolem. Wytropił go policyjny owczarek Luna. Porywacz leżał skulony i zziębnięty.

Wiedział, że pętla wokół niego zaciska się, dlatego w nocy z wtorku na środę ciepło się ubrał, wziął zapas jedzenia i ukrył się w lesie. Wcześniej był karany za przestępstwa na tle seksualnym. W więzieniu spędził 6 lat.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki