MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Poseł Adam Szejnfeld działa na rzecz kobiet

Joanna Leszczyńska
Poseł Adam Szejnfeld
Poseł Adam Szejnfeld Michał Nicpon
Poseł Adam Szejnfeld o swoich działaniach na rzecz kobiet. Z Adamem Szejnfeldem, posłem PO, rozmawia Joanna Leszczyńska.

Brał Pan udział w niedzielnej Manifie?

Dlaczego pani pyta?

Pytam o to, bo interesuje się Pan problemami dotyczącymi kobiet. Chciał Pan zostać członkiem Parlamentarnej Grupy Kobiet, ale bez powodzenia...

To prawda, że działam na rzecz równości kobiet w społeczeństwie, i to już od kilkunastu lat, ale w określonym zakresie. Moje kompetencje dotyczą ekonomii, gospodarki, przedsiębiorczości, rozwoju… Dlatego interesuje mnie pozycja kobiety szczególnie w dwóch dziedzinach: w polityce i w gospodarce. Staram się wspierać kobiety w wyrównywaniu ich szans w konkurencji z mężczyznami, w likwidowaniu szklanych sufitów, niewidzialnych ścian, w tym wszystkim, co nazywam akwarium, w którym faceci chcą zamykać kobiety. Działam więc również na rzecz ograniczenia, ba likwidacji, obowiązujących w Polsce stereotypów, że mężczyzna jest od tego, by pracować i zarabiać na rodzinę, a kobieta, by zajmować się dziećmi i domem. Działam zawsze środkami merytorycznymi i nie chwytam się działań socjotechnicznych, marketingowych, happeningowych. Obce są mi więc manifestacje, uliczne protesty, budowane barykady… Jestem z Wielkopolski. My jesteśmy nauczeni pracy pozytywistycznej, pracy od podstaw. Działamy wykorzystując instrumenty ewolucyjne, a nie mechanizmy rewolucyjne. Odwrotnie więc, zamiast krzyczeć na trotuarze i dzielić ludzi, wolę łączyć. Staram się tworzyć więzi między kobietą, a mężczyzną, a to, moim zdaniem, można realizować we współpracy kobiet z mężczyznami, a nie w walce. Dlatego na przykład w Dniu Kobiet zorganizowałem dwie konferencje dla różnych środowisk pod tytułem: "8 marca a problematyka równości w nowoczesnym społeczeństwie". Bardzo jednak stanowczo chcę podkreślić, że nie jest to tożsame z negacją tych, którzy organizują manifestacje i happeningi.

Środowiska kobiece, identyfikowane z feminizmem, często akcentują ograniczanie roli kobiet przez Kościół. Co Pan o tym sądzi?

Myślę, że Kościół popełnia błąd, nie dostrzegając zasadniczego procesu zmian cywilizacyjnych nowoczesnego społeczeństwa. Kościół poprzez swój konserwatyzm, nie chcę powiedzieć dogmatyczną postawę, zacznie w końcu przegrywać i marginalizować się. Wydaje mi się, że ten proces już się zaczął. Kultywowanie tradycyjnego podejścia do rodziny, do roli kobiety, mężczyzny i dzieci w społeczeństwie już nie odpowiada bowiem współczesnym czasom, a za kilkanaście lat całkowicie nie będzie przystawało do rzeczywistości. Mamy społeczeństwo ludzi coraz częściej żyjących w związkach partnerskich. Mam tu na myśli wzajemny stosunek kobiety i mężczyzny w rodzinie, a nie kwestie formalne, ślub cywilny, kościelny, czy brak takowych. Polega to na tym, że zaciera się odmienność ról mężczyzny i kobiety. W przyszłości, mówiąc obrazowo, mężczyzna będzie i matką i ojcem a kobieta ojcem i matką w każdej sytuacji, w której akurat będzie ze swoimi dziećmi. Dbanie i staranie się o byt rodziny coraz częściej są równo rozłożone między kobietę i mężczyznę, między matkę i ojca. Dawny podział na typowe role będzie więc zanikał. Konserwatywne podejście w tej materii Kościoła nie tylko nie służy łamaniu fałszywych i archaicznych stereotypów, ale będzie także działało przeciwko samemu Kościołowi.

Duża część społeczeństwa nie akceptuje stosunku Kościoła do antykoncepcji...
Podzielam ten pogląd. W sposób zdecydowany jestem przeciwny prezentowanej przez Kościół postawie zakazu antykoncepcji. Tak jak można rozumieć jego postawę, jeśli chodzi o aborcję, czyli działanie wobec dziecka poczętego, to sprzeciwianie się używaniu środków antykoncepcyjnych, które mogą służyć racjonalnemu planowaniu rodziny, jest niezrozumiałe. Jak do tego dodać, że w dzisiejszych czasach prezerwatywa jest nie tylko środkiem antykoncepcyjnym, ale także zapobiega wielu groźnym chorobom, to już kompletnie nie można rozumieć postawy Kościoła w tej sprawie.

Był Pan trochę dotknięty tym, że nie został przyjęty do Parlamentarnego Zespołu Kobiet?

Ani dotknięty, ani obrażony, tylko kompletnie zdziwiony i zdumiony. Tu nie chodzi bowiem o mnie, ponieważ panie nie decydowały czy może do ich grupy należeć Adam Szejnfeld, lecz czy może należeć jakikolwiek mężczyzna, jakikolwiek poseł, czy senator. Jestem więc zdziwiony, gdyż taka postawa nie będzie służyła poważnemu odbiorowi tej grupy, a co ważniejsze, nie będzie służyła efektywności jej działania. Nie chciałbym w tym zespole być sam. Uważam bowiem, że środowiska działające w imieniu jakiejś idei, w tym przypadku zwiększenia roli i wagi statusu kobiet w społeczeństwie, mogłyby być bardziej skuteczne, gdyby składały się i z mężczyzn, i z kobiet. Mało tego. Jeżeli mówimy o różnych skutkach dyskryminacji kobiet, jak na przykład trudności w realizowaniu kariery, mniejszych pensjach na tych samych stanowiskach, większym odsetku bezrobocia wśród kobiet, marginalnej liczbie kobiet w polityce, et cetera, to zastanówmy się, dlaczego tak jest. Ano, dlatego, że to mężczyźni blokują kobiety w rozwoju. Jestem więc pewien, że głos mężczyzny do mężczyzn w imieniu kobiet byłby bardziej wiarygodny niż kobiet do mężczyzn. Gdybyśmy działali wspólnie, to podejmowane uchwały i rezolucje miałyby dużo większą wagę i wiarygodność niż podejmowane wyłącznie przez kobiety.

Czym kobiety z Parlamentarnej Grupy Kobiet tłumaczyły swoją decyzję?
Tym, że w takiej grupie w poprzedniej kadencji, było kilku posłów, ale ci panowie nic nie robili, nawet na zebrania nie przychodzili, zatem panie są rozczarowane. Dla mnie to dziwne, gdyż w demokratycznym państwie nie powinno być takiej postawy, jak odpowiedzialność zbiorowa. Poza tym panie doszły do wniosku, że to ma być Parlamentarny Zespół Kobiet, a nie do spraw kobiet, jeśli kobiet, to nie mogą uczestniczyć w ich działaniu mężczyźni. Szanuję oczywiście taką postawę, ale nie zgadzam się z nią. Dlaczego? Wszak jednej dyskryminacji nie powinno się zastępować inną dyskryminacją.

W tym roku Dzień Kobiet rozciągnął się na kilka dni. Odnoszę wrażenie, że ludzie lewicy i Ruch Palikota chcą wykorzystać sprawy kobiece do swoich politycznych celów. Ruch Palikota organizuje Tydzień Kobiet w Sejmie. W niedzielę w Pałacu Kultury odbędzie się I Sejmik Kobiet Lewicy. To są poważne działania, czy tylko akcje polityczne?

Owszem, mogę tu dostrzec polityczną rozgrywkę i rywalizację. Wszak, czy wszyscy się nagle obudzili rozumiejąc te problematykę dopiero teraz?! Chcę jednak uważać te przedsięwzięcia, jako prawdziwe działania niezależnie, kto to je podejmuje. Cieszę się także z nich, gdyż podejmując osobiście tego rodzaju działania kilkanaście lat temu, byłem w awangardzie, działem sam. Byłem często wtedy wyśmiewany, wykpiwany, nierozumiany. Dzisiaj wyszło na moje, choć w niektórych działaniach nadal jeszcze jestem sam. Jako jedyny polityk w Polsce prowadzę portal internetowy o adresie: www.kobiecastronazycia.pl. Jestem przekonany, że partie muszą iść ścieżką wspierania i wzmacniania roli kobiet, ścieżką nowoczesności. Od tego procesu nie ma odwrotu. Partia, która tego nie uczyni, będzie na straconej pozycji.

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki