Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prima aprilis po łódzku

Anna Pawłowska
1. kwietnia 1982 roku w łódzkim Głosie Robotniczym
1. kwietnia 1982 roku w łódzkim Głosie Robotniczym Grzegorz Gałasiński
''Skończyły się naukowe debaty na temat metra i stwierdzono, że jest ono niezbędne dla łódzkiej komunikacji. Zapadły zatem konkretne decyzje o rozpoczęciu już wkrótce budowy - według projektu sporządzonego w Biurze Programowania i Planowania Rozwoju Łodzi'' - pisał na pierwszej stronie 1 kwietnia 1982 roku Głos Robotniczy.

Pierwsza linia miała biec od placu Wolności na Retkinię, z przystankami przy dworcu Fabrycznym, Centralu i Dworcu Kaliskim. Dzień później gazeta wyjaśniała: ''Ci, którzy uwierzyli, że budowa łódzkiego metra jest sprawą bliskiej przyszłości - dali się nabrać. Jednak rzecz nie jest przegrana, jako że w perspektywicznych planach brane jest pod uwagę to remedium dla łódzkiej komunikacji.''

Na baczność przy Prząśniczce

Radio Łódź jako jeden z primaaprilisowych żartów w latach 90. sprzedało swoim słuchaczom informację, że ruch pieszych na ulicy Nawrot, będzie podobnie, jak ruch samochodowy jednokierunkowy.

- Piesi mieli nie mieć możliwości zawracania na chodniku. Jeśli ktoś przez nieuwagę minąłby sklep, do którego się kierował, musiałby dojść do ulicy Sienkiewicza, wrócić ulicą Tuwima do Piotrkowskiej i ponownie skręcić w Nawrot. Zakazu zawracania mieli pilnować stażnicy miejscy - wspomina Marek Wilczak, autor pomysłu, obecnie rzecznik prasowy Zakład uWodociagów i Kanalizacji w Łodzi. - Niektórzy przechodnie byli bardzo zbulwersowani.

Dyrektywy związane z ruchem drogowym i ruchem pieszych z okazji pierwszego kwietnia siedam lub osiem lat temu próbowało wprowadzić w życie także łódzkie radio Eska.

- Zaangażowałam w żart prezydenta Kropiwnickiego i kilku radnych z poczuciem humoru - opowiada Elżbieta Piotrowska dziennikarka Eski. - Radni wystąpili z projektem uchwały, żeby punktualnie o godzinie dwunastej w całej Łodzi rozlegały się dźwięki hymnu miasta - ''U prząśniczki''. W tym czasie miał zamrzeć ruch w mieście.

Na wszystkie sygnalizatorach zapalałyby się czerwone światła. W całym mieście stanęłyby samochody, autobusy, tramwaje.

- Przechodnie, szczególnie na ulicy Piotrkowskiej, również mieli stanąć. Na baczność. Prezydent Kropiwnicki podchwycił ten wątek i dodał od siebie, że wyjątek mogą stanowić osoby starsze i kobiety w ciąży, w tym czasie mogłyby przycupnąć na ławeczkach - śmieje się reporterka. - Komentarze były niewybredne. Na głowy biednych radnych i prezydenta posypały się gromy.

Podróż wagonem trzeciej klasy

Nabrać odbiorców, to jeszcze nic. Łódzkim dziennikarzom, niekiedy udawało się nawet nabrać swoich kolegów po fachu.

- Jakieś dziesięć lat temu wymyśliłem żart, że PKP z powodu braków w taborze na trasie Piotrków Tybunalski - Łódź uruchomi składy z wagonami towarowymi przerobionymi na osobowe. Będą to wagony trzeciej klasy z tańszymi biletami - przypomina sobie Sławomir Sowa, redaktor Dziennika Łódzkiego. - Tego dnia, jedna z niepracujących już u nas koleżanek wróciła z urlopu. Kiedy miała zgłościć temat publicystyki powiedziała, że pojedzie zrobić reportaż o podróży wagonem trzeciej klasy.

Historię o łodziance, która namiętnie ogląda wszystkie seriale, co więcej jest gotowa za odpowiednią opłatą podzielić się swoją wiedzą wymyślił kolejny z naszych kolegów. W jego wyobraźni bohaterka wyrosła na prawdziwą bizneswoman.

- Miało to funkcjonować na tej samej zasadzie jak różnego typu telefoniczne linie informacyjne. Ci, którzy nie obejrzeli ostatniego odcinka ulubionego serialu mogli zadzwonić, aby ta kobieta im go opowiedziała - tłumaczy Marek Niedźwiecki. - Tego samego dnia do redakcji zadzwonili dziennikarze jednej ze stacji telewizyjnych z prośbą, aby im udostępnić numer telefonu do naszej bohaterki. Najwyraźniej mieli ochotę pociągnąć temat zarabiania na streszczaniu filmowych tasiemców.

Yorki obronne

Tak, jak potrzeba jest matką wynalazku, tak kryzys jest ojcem primaaprilisowych żartów. Do oszczędności w budżecie łódzkiej policji odwołał się Dariusz Kulas z Radia Łódź.

- Zwykle przygotowuję serwisy policyjne. Dwa lata temu wymyśliłem, że w czasach kryzysu i trudnej sytuacji budżetowej policja zamiast dużych psów hodować i szkolić będzie yorki. Wiadomo, są mniejsze, mniej jedzą, są więc tańsze w utrzymaniu - opowiada Kulas.

W latach 90. minionego wieku łódzka redakcja Superexpressu, współpracując z jednym z dealerów Fiata niewielkim nakładem sił stworzyła pięciodrzwiowe Cinquecento.

Pierwszego kwietnia ukazało się zdjęcie pięciodrzowiowego hitu minimotoryzacji. Sprzedawca zapraszał łodzian do swojego punktu, aby na żywo obejrzeli to cudo. Dopiero w salonie okazywało się, że dodatkowa para drzwi została wygenerowana za pomocą pasa taśmy klejącej.

Poczucie humoru pierwszego kwietnia nie opuszcza też branży pogrzebowej. Paweł Patora, redaktor Dziennika Łódzkiego, parę lat temu napisał o rzekomej fuzji firm Skrzydlewscy i Klepsydra.
- Firmy te stanowiły dla siebie konkurencję - wspomina .- Sam nie byłem pewnien jak ich właściciele zareagują na taki dowcip. - Następnego dnia jedna z firm, nie pamiętam już która, przysłała mi urnę z podziękowaniem za propagowanie wiedzy funeralnej.

Syn nie poznał ojca

Innym razem ten sam dziennikarz był jednocześnie przeprowadzajacym wywiad i swoim rozmówcą.

- To było kiedy Polska wchodziła do Unii Europejskiej. Wówczas na drugiej stronie w gazecie ukazywała sie rozmowa na aktualny temat. Często byłem autorem tej rozmowy. Pierwszego kwietnia przeprowadziłem wywiad z fikcyjnym politologiem który opowiadał o zagrożeniach związanych z wejściem do Unii - rozwija wątek nasz redaktor. - Ekspert nie tylko straszył koniecznością prostowaniu bananów, aby odpowiadały unijnym normom, ale także mówił, że przepisy unijne pozwalają mieszkańcom bloków trzymać psy o wymiarach do tylu i tylu centymetrów.

Rozmowy ilustrowane były zazwyczaj zdjęciem rozmówcy. Redaktor naczelny zaproponował, aby dziennikarz dał swoje zdjęcie, tyle, że bez brody i wąsów.

Ponieważ na tak dalece idącą ingerencję w wizerunek męża nie zgodziła się żona dziennikarza, Paweł Patora został komputerowo ''ogolony'' przez redakcyjną graficzkę.

- Przyniosłem gazetę do domu i pokazałem ją młodszemu synowi - wspomina Patora . - Może chcesz poczytać o zagrożeniach związanych z wejściem do Unii? - zapytałem. "A z kim rozmawiałeś?" - spytał syn. - ''Eee, z takim palantem. Nie będę tego czytał!'' - odpowiedział rzucając okiem na fotkę.

W latach 90. MarekWilczak w Radiu Łódź wymyślił także wyciąg krzesełkowy na Brus.
- Linia wyciągu miała prowadzić do ogrodu botanicznego, do zoo - przypomina sobie dzisiejszy rzecznik wodociągów.

- Pomysł wyciągu na Brus podchwycili radni i co jakiś czas powraca już całkiem poważnie, niewielu jednak pamięta, że zaczęło się od primaaprilisowego żartu - dodaje Jacek Grudzień, dziennikarz łódzkiego oddziału TVP.

Na razie nie doczekaliśmy się wyciągu tak jak metra. Pozostaje trzymać kciuki, że fantastyczne wizje podziemnego dworca Fabrycznego i szybkiej kolei nie okażą się tylko żartem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki