Diabelskie czasy, w których żyjemy, sprawiły, że dziś lot w kosmos zszedł w cień, a na pierwszy plan wysunęła się rocznica zbrodni wołyńskiej, o której nie wolno było mówić za PRL.
Rozmawiałem z Mirosławem Hermaszewskim jakieś 10 czy 11 lat temu. O locie w kosmos, kulisach przygotowań i dlaczego to on, a nie pułkownik Jankowski, wtedy poleciał. Generał nagle zmienił temat. Zaczął mówić, jak Ukraińcy napadli nocą na wieś, a matka jego, półtorarocznego szkraba, wyniosła w pole, gdzie w polnej bruździe doczekał ranka. Jeśli z czyichś oczu i ust można wyczytać coś poza słowami, to wyczytałem wtedy nienawiść.
Dziś biskupi Kościołów ukraińskich przepraszają za tamtą zbrodnię, a nasi biskupi za polski odwet na Ukraińcach. Dobrze, że po 70 latach taki krok został zrobiony, bo nie wolno dopuścić, aby zbrodnie poszły w niepamięć. By ich świadectwem były tylko kępy owocowych drzew, które zostały po pełnych życiach wioskach Wołynia i Bieszczad.
Ale nie może też być tak, że przeprosiny zatrą proporcje zbrodni. To nie Armia Krajowa rzuciła się w 1943 roku na ukraińskie wioski, paląc i mordując. UPA i ukraińscy sąsiedzi zabili od 60 do 100 tysięcy Polaków. Ofiarą polskiego odwetu padło 10 – 12 tysięcy Ukraińców. Niech prawda nie utonie w łzach pojednania.
Sławomir Sowa
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?