MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Rachunek za UPA

Sowa z dziupli
Sławomir Sowa
Sławomir Sowa Grzegorz Gałasiński/archiwum Dziennika Łódzkiego
Dla Mirosława Hermaszewskiego, pierwszego i jedynego polskiego kosmonauty, to chyba rok najtrudniejszych rocznic, rocznic tragedii i triumfu: 70 lat cudem uszedł z życiem przed żądnymi polskiej krwi ukraińskimi oprawcami, 35 lat temu poleciał w kosmos.

Diabelskie czasy, w których żyjemy, sprawiły, że dziś lot w kosmos zszedł w cień, a na pierwszy plan wysunęła się rocznica zbrodni wołyńskiej, o której nie wolno było mówić za PRL.

Rozmawiałem z Mirosławem Hermaszewskim jakieś 10 czy 11 lat temu. O locie w kosmos, kulisach przygotowań i dlaczego to on, a nie pułkownik Jankowski, wtedy poleciał. Generał nagle zmienił temat. Zaczął mówić, jak Ukraińcy napadli nocą na wieś, a matka jego, półtorarocznego szkraba, wyniosła w pole, gdzie w polnej bruździe doczekał ranka. Jeśli z czyichś oczu i ust można wyczytać coś poza słowami, to wyczytałem wtedy nienawiść.

Dziś biskupi Kościołów ukraińskich przepraszają za tamtą zbrodnię, a nasi biskupi za polski odwet na Ukraińcach. Dobrze, że po 70 latach taki krok został zrobiony, bo nie wolno dopuścić, aby zbrodnie poszły w niepamięć. By ich świadectwem były tylko kępy owocowych drzew, które zostały po pełnych życiach wioskach Wołynia i Bieszczad.

Ale nie może też być tak, że przeprosiny zatrą proporcje zbrodni. To nie Armia Krajowa rzuciła się w 1943 roku na ukraińskie wioski, paląc i mordując. UPA i ukraińscy sąsiedzi zabili od 60 do 100 tysięcy Polaków. Ofiarą polskiego odwetu padło 10 – 12 tysięcy Ukraińców. Niech prawda nie utonie w łzach pojednania.

Sławomir Sowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki