Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

RECENZJA: "Dzieła wszystkie Szekspira (w nieco skróconej wersji)" w Teatrze Małym

Łukasz Kaczyński
Absolwent łódzkiej filmówki Jan Jakubowski (na dole) oraz aktorzy Teatru Nowego: Krzysztof Pyziak (ze szpadą) i Gracjan Kielar prezentują aktorstwo, które tylko pozornie jest lekkim wygłupem
Absolwent łódzkiej filmówki Jan Jakubowski (na dole) oraz aktorzy Teatru Nowego: Krzysztof Pyziak (ze szpadą) i Gracjan Kielar prezentują aktorstwo, które tylko pozornie jest lekkim wygłupem mat. prasowe / Marcin Bazylak
Teatr Mały w Łodzi świętuje w nietuzinkowy sposób jubileusz 450. urodzin Williama Szekspira, wystawiając "Dzieła wszystkie Szekspira (w nieco skróconej wersji)". To popis aktorskiej biegłości.

W teatrze, który bardzo chce być nowatorski i wśród jego poszukiwań, często prowadzących na manowce, zagubiliśmy gdzieś umiejętność swobodnego śmiechu i zabawy, która nie całkiem oderwana jest od intelektu. Taką możliwość próbuje przywrócić Teatr Mały w Manufakturze, który w roku 450. rocznicy urodzin Williama Szekspira (obchodzono je 23 kwietnia) reaktywował "Dzieła wszystkie Szekspira (w nieco skróconej wersji)".

"Dzieła..." napisało trzech amerykańskich studentów: Adam Long, Daniel Singer i Jess Winfield, ale nie z potrzeby oddania hołdu wybitnemu dramatopisarzowi. Trochę dla zgrywy, trochę z chęci zwrócenia na siebie uwagi. Wystawili tekst w Edynburgu - i odnieśli pewien sukces. Dla polskiego widza przetłumaczył tekst i na kilku scenach wyreżyserował Włodzimierz Kaczkowski.

Także w Łodzi - w 2006 roku. Pokaz prasowy w Teatrze Powszechnym ściągnął na scenę z ul. Legionów gromy recenzentów i niechlubną Czarną Maskę za najgorszy spektakl sezonu. Odwagą jest sięgać po tak naznaczony tekst. Czasem jednak to, co nie przystoi w teatrze miejskim, dotowanym z publicznych środków, może uchodzić w teatrze prywatnym. Oczywiście jeśli nie idzie za tym artystyczna porażka.

"Dzieła..." są serią scenek i skeczy, osnutych wokół zmagań trzech aktorów z materią Szekspirowskich dramatów. Oglądamy teatr w teatrze w wykonaniu grupy Polish Shakespeare Company (z miasta Łodzi) w przedstawianym publiczności składzie: Gracjan (Kielar), Krzysztof (Pyziak) i Jan (Jakubowski). I już od początku wszystko nie idzie tak jak powinno. W krótkim wstępie, który przybliżyć miał postać Szekspira i jego sztuki ("nudne jak flaki z olejem") rozsypują się kartki. Życiorys Szekspira miesza się z biogramem niemieckiego plastyka, bardziej znanego z wojennych zbrodni. Potem następuje igranie ze słynnymi scenami, monologami, prześmiewcze ogrywanie ich na inne sposoby.

"Makbet" wystawiony będzie po góralsku, "Otello" (z uwagi na brak ciemnoskórego aktora) zostanie wyrapowany. Więcej zachodu będzie z "Hamletem", który zacznie się od... aktorskiego buntu. Tu potrzeba będzie pomoc widowni. A dla tej reguła jest prosta: jeśli tę konwencję "kupi", z "Małego" wyjdzie zadowolona. Bo powodów do zadowolenia nie brak.

Czytaj dalej na drugiej stronie...
Ostentacyjna przesada aktorów i nachalne sugerowanie, że jeśli oni się bawią, miny nawet robią, to i my musimy się zaśmiewać... tego wszystkiego w Teatrze Mały nie ma. Zamiast koncertować uwagę na rekwizycie do sytuacji nieadekwatnym, a przez to śmiesznym - niejako zasłaniać się nim, trzech aktorów robi coś przeciwnego. Odsłaniają się. Zamiast załatwić sprawę prostymi aktorskimi sztuczkami, nie szczędzą sił, by utrzymać odpowiednią energię zdarzeń (to jest kluczowe). Ich PSC z miasta Łodzi grupą ma być nieudolną i ubogą, więc oprócz wpadek i pomyłek figle płatają też rekwizyty, czasem absurdalne w swym (celowym) braku profesjonalizmu.

Włodzimierz Kaczkowski, który "Dzieła..." także wyreżyserował, wskazał kierunek dla postaci, a dobrze dobrane aktorskie temperamenty domknęły sprawę. Bo to właśnie aktorstwo jest tu godne wszelkiego uznania. Jest w nim niemało finezji i zabawy postaciami. Sprawia ona przyjemność aktorom, co udziela się widowni - i wynosi "Dzieła..." w rejony, które nie były im pisane - aktorskiego popisu. Dowodzi tego też swoboda w interakcjach z widownią i fakt, że Julia i Ofelia z trzydniowym męskim zarostem nie budzą żenady, jaką odczuwa się, widząc popularne kabarety i ich przebieranki dla gawiedzi.

"Dzieła..." mają wiele z kabaretu, ale kabareciarze nie zagraliby tak jak trio w "Małym". Znajdzie się wiele dających radość smaczków. Oto nóż z chowanym ostrzem, którym dźgała się bez opamiętania Julia (Jakubowski) powraca w dłoni Brutusa (Pyziak), który z wpisującą się w pamięć zapamiętałością kłuje nim Cezara. Grający go Kielar, aktor o Witkacowskiej ekspresji, bawi także, gdy jako Hamlet próbuje być ostoją powagi. Wiele żywiołowości wnosi na scenę Jan Jakubowski (co kontrastuje z granymi przez niego rolami np. Poloniuszem), skonfrontowany z akcentującym niemrawość Krzysztofem Pyziakiem.

Są rzeczy w "Dziełach...", które nieco skrzeczą, jak słowne kalambury (granie Otella przez białych aktorów wypadłoby blado) czy ożywający z "offu" Szekspir, dosadnie wyrażający dezaprobatę dla "Dzieł...", co nie psuje ich wyrazu. Zwłaszcza że w "Małym" jest też przeciwwaga dla "Dzieł...". W styczniu dyrektor Mariusz Pilawski rozpoczął godny uznania cykl czytań performatywnych dramatów stratfordczyka (z pełną obsadą). Na razie "Mały" świętuje rocznicę urodzin Szekspira jako jedyna łódzka scena. W niedzielę 18 maja czytany będzie dramat "Romeo i Julia".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki