MKTG SR - pasek na kartach artykułów

RECENZJA: Róża [TRAILER]

Dariusz Pawłowski
Monolith Films
"Róża" to świetny tytuł dla historii romantycznej. W dodatku zakończonej happy endem. W pewnym sensie wszystko się zgadza: u Smarzowskiego również najważniejsza jest miłość. Ale...

Róża

Polska, dramat, 98 min.
reż. Wojciech Smarzowski
wyst. Marcin Dorociński, Agata Kulesza, Kinga Preis, Jacek Braciak
dystr. Monolith Films

W "Róży" miłość otaczają gruzy. Świat jest raną, a ból to najbardziej odczuwalne ludzkie uczucie. A zapewnienie, że po wszelkich przeszkodach losu będą żyli długo i szczęśliwie, które zwykle jest zapowiedzią spełnienia nadziei, tutaj grozi nieustającą rozpaczą. Przewrotnie jednak Smarzowski zapewnia, że mimo cierpienia nic innego od miłości nam nie zostaje, tylko ona skleja nasze człowieczeństwo i tylko ona nadaje sens naszemu istnieniu. Ba, właściwie tylko ona owo bycie uzasadnia. Nic nowego? Zgadza się. Ale za to jak to zostało nam opowiedziane!

1945 rok. Tadeusz, żołnierz AK, któremu wojna zabrała wszystko, wędruje przez Mazury. Dociera do wdowy po niemieckim żołnierzu, którego śmierci był świadkiem. Mieszkająca sama w gospodarstwie Róża przyjmuje Tadeusza chłodno, lecz pozwala mu przenocować. Nieskomplikowany punkt wyjścia uruchamia brutalną wiwisekcję duszy, naszych instynktów, zachowań i postaw w sytuacjach ekstremalnych. Zabieg to dojmujący, dotykający z nieprawdopodobną siłą. Smarzowski nie pozwala na to, by jego film oglądać z oddalenia,jak kolejną kinową historię. On chwyta za gardło, wciąga w opowieść i nurza w brudzie razem z bohaterami. - Przyjemnie ci się żyje? - zdaje się pytać nabywcę biletu na seans. - No to teraz zobacz!

Już pierwsza scena to rąbnięcie obuchem w łeb. Później Smarzowski okłada nas niczym przesłuchujący swoje ofiary ubecy z filmu. W odróżnieniu jednak od poniewierania człowiekiem w komunistycznych więzieniach, to "bicie" ma być oczyszczające. A przynajmniej zmuszające do refleksji: uważaj na swoje przyjemne życie, w tym świecie piekło czai się wszędzie.

Smarzowski wypełnia film niepospolitym ładunkiem emocji, naprawdę - w odróżnieniu np. od "W ciemności" - odkrywa mało rozpoznane fragmenty naszej historii (i moim zdaniem mylą się ci, którzy uważają, że "Róża" przez swe historyczne tło jest niezrozumiała dla zagranicznego widza - siła przekazu tego obrazu czyni historię ważnym, ale wcale nie koniecznym do jego odbioru elementem). Operuje przy tym wspaniałym warsztatem, dając aktorom materiał do wielkich kreacji. Co w wypadku "Roży" Marcin Dorociński i Agata Kulesza, a także aktorzy w rolach drugoplanowych (scena zaskoczenia Jacka Braciaka - chapeau bas) wykorzystują perfekcyjnie.

Wiara w to, że jesteśmy stworzeniem Bożym szybko może się rozwiać. Oczywiście, nie jest to "wina" reżysera i jego kina, tylko samego człowieka, który przez wszystkie wieki swego istnienia dostarczył twórcom niezliczonych tematów do podobnych rozważań. Smarzowski tylko nie próbuje niczego łagodzić, znieczulać, przykrywać kołdrą bezpieczeństwa, tworzy kino, które miażdży. Ale gdy już nas porządnie "skopie" przypomina, iż jednak jest ta miłość. Która wszystko przetrzyma. Daje zatem tę najbardziej banalną nadzieję. I może to jest w nas najbardziej ludzkie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki