Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodziny martwią się o dopłaty do kredytu z rządowego programu

Łukasz Kłos
mat. prasowe
Dziesiątki klientów pomorskich firm deweloperskich mogą się poczuć pokrzywdzeni, jeśli banki odmówią im kredytu w ramach "Rodziny na Swoim". Taki scenariusz uprawdopodobniło ostatnie stanowisko Ministerstwa Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej. Resort ten odpowiedzialny jest za pilotowanie programu "RnS". Równo przed tygodniem ostrzegł banki, by uważały, na jakiej podstawie przyznają preferencyjne kredyty. Przed tygodniem zwrócił uwagę, by nie brały pod uwagę niezobowiązujących umów rezerwacyjnych.

Teraz to musztarda po obiedzie. Jeśli resort miał zastrzeżenia, to czemu nie uprzedził klientów i banków wcześniej? - pyta doradca kredytowy w gdańskim oddziale jednego z wiodących banków. - Tylko na moim biurku leży pięć wniosków, które według wytycznych ministerstwa, powinniśmy odrzucić. W naszym banku w całym regionie może być nawet kilkadziesiąt takich przypadków. A do tego trzeba by jeszcze doliczyć dane z innych banków.

Kto nie zawarł umowy przedwstępnej przed końcem "RnS", jest w kropce. Ani klient, ani deweloper nie pozwoli sobie na antydatowanie umowy - to byłoby przestępstwo. Tym bardziej nie zrobi tego notariusz.

Ilu klientów w rzeczywistości zostało postawionych w kłopotliwej sytuacji, nie sposób się dziś dowiedzieć. Banki niechętnie ujawniają, ile wniosków zawierało umowę rezerwacyjną, i robią dobrą minę do złej gry. Wszystkie zapytane przez nas zapewniają, że udzielają kredytów zarówno zgodnie z wymogami ustaw, jak i z "wewnętrznymi regulacjami" . Wiadomo jednak, że równie chętnie z umów rezerwacyjnych korzystali klienci, jak i deweloperzy.

Dla tych pierwszych był to sposób na szybkie rozwiązanie wszelkich formalności. Umowa rezerwacyjna nie wymagała np. czasochłonnej wizyty u notariusza. Z kolei dla deweloperów było to o tyle wygodne narzędzie, że na jego podstawie nie można wpisać się ze swoim roszczeniem na hipotekę nieruchomości. - Faktem jest, że podczas trwania programu rynek procesował wnioski w ramach "RnS" na podstawie umów rezerwacyjnych. Nie oznacza to jednak, że działał niezgodnie z zapisami ustawy - podkreśla Jakub Królikowski, specjalista w Wydziale Kredytów Hipotecznych w mBanku i MultiBanku, i tłumaczy, że przed podpisaniem umowy kredytowej klient dostarczał do banku tzw. umowę przyrzeczoną (właściwą).

Stanowisko ministerstwa odbiło się szerokiem echem w środowisku deweloperów. Do tego stopnia, że Polski Związek Firm Deweloperskich zapowiedział poświęconą temu tematowi konferencję prasową. Sam resort przekonuje, że nie głosi nic nowego, a tylko przypomina obowiązujące od lat przepisy. - Umowa musi mieć charakter zobowiązujący obie strony oraz zawierać wskazania co do metrażu i ceny nieruchomości - podkreśla Mikołaj Karpiński, rzecznik prasowy ministerstwa. - Umowa rezerwacyjna to tylko termin techniczny, niemający odzwierciedlenia w obowiązującym porządku prawnym. Nie możemy się godzić na wydawanie publicznych pieniędzy na podstawie pisma, które nie zawiera ostatecznej ceny czy metrażu lokalu.

Zaznacza przy tym, że nie tyle tytuł umowy - "rezerwacyjna" - co jej treść jest istotna. Chodzi o to, by zawierała wyraźne zobowiązanie obu stron do przystąpienia do transakcji oraz parametry lokalu (ustawa określa bowiem limity powierzchni oraz wartości mieszkania, do których można się ubiegać o dopłaty).

- Analiza umów leży po stronie banków, które udzielają kredytów preferencyjnych i ponoszą odpowiedzialność za nieuprawnione i niezgodne z przepisami ustawy korzystanie z dopłat do oprocentowania - podkreśla rzecznik resortu.

Karpiński zaprzecza też, by interpretacja wysłana do banków była "nowością", i podkreśla, że stanowisko ministerstwa jest niezmienne od chwili uruchomienia "Rodziny na Swoim", czyli od 2006 roku. Tymczasem styczniowe stanowisko resortu zaskoczyło Związek Banków Polskich, który zgłosił wiele zastrzeżeń do dokumentu. Wytknął też resortowi, że przesłał swoje pismo dopiero po zamknięciu programu. Teraz ciężar rozwiązania sprawy leży na barkach banków. To do nich będzie należała ostateczna decyzja, czy w ogóle przyznają kredyt rodzinom znajdującym się w tej kłopotliwej sytuacji.

***

Rozmowa ze Zbigniewem Okońskim, prezesem Polskiego Związku Firm Deweloperskich

Dlaczego sprzeciwiacie się stanowisku ministerstwa, które twierdzi, że umowa rezerwacyjna nie może być podstawą do udzielenia kredytu preferencyjnego?
Dysponujemy opinią dobrych prawników, którzy wyraźnie wskazują, iż kredyt jest przyznawany na podstawie umowy stwierdzającej wielkość mieszkania i jego cenę. Nie jest nigdzie powiedziane, że powinna to być umowa notarialna czy deweloperska. Umowa rezerwacyjna od lat była podstawą do złożenia wniosku o kredyt preferencyjny, jeżeli tylko mieszkanie kwalifikowało się do dopłat z "RnS". Tysiące kredytów było wypłacanych i nie było problemu. Tak sztywne stawianie sprawy może się zakończyć roszczeniami w sądzie pod adresem Skarbu Państwa.

Ilu osób dotyczy ten problem?
Zbieramy informacje i mam nadzieję, że wkrótce będziemy dysponować pełną statystyką. Liczymy na pomoc banków w uzupełnieniu danych. Jesteśmy przekonani, że ministerstwo, prezentując tak twarde stanowisko, dokonuje nadinterpretacji prawa. Przecież jeżeli się stwierdzi na przykład, że wymagane parametry zostały przekroczone, można wstrzymać dopłatę.

***

"Rodzina na Swoim" to program, który działa już ponad sześć lat

Początek "RnS" to 2006 rok. Program dotyczył zarówno mieszkań kupowanych na rynku wtórnym, jak i nowego budownictwa. Uczestnicy programu mogli liczyć, że z publicznych środków otrzymają po kilkaset złotych dopłaty do raty kredytu. Należało jednak spełnić kryterium wiekowe, a cena metra kwadratowego mieszkania nie mogła być wyższa niż wynosił ustalony limit. Do tego dopłaty obowiązywały wyłącznie do określonej powierzchni mieszkania. Od początku funkcjonowania "Rodziny na Swoim" do 31 grudnia 2012 roku w samym tylko Gdańsku udzielono łącznie 4362 kredyty z dopłatami. Ich wartość przekroczyła sumę 1 mld zł! W całym województwie (bez Gdańska) liczba udzielonych w "RnS" kredytów sięgnęła blisko 10 tys., natomiast ich łączna wartość wyniosła ponad 1,8 mld zł. Liczby te najpewniej zmienią się w związku z tym, że duża część wniosków nie została jeszcze rozpatrzona.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Rodziny martwią się o dopłaty do kredytu z rządowego programu - Dziennik Bałtycki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki