Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ruch Autonomii Śląska nie zdobył mandatu do sejmiku. Dlaczego? Rozmawiamy z dr. Jerzym Gorzelikiem, przewodniczącym RAŚ ZDJĘCIA

Ireneusz Stajer
Ireneusz Stajer
Wynik rzeczywiście nie jest dobry, bo nie gwarantuje wejścia do sejmiku. Skoro celem jest uzyskanie mandatów, nie jest to rezultat, który by nas w jakimkolwiek stopniu satysfakcjonował. Uważamy go za duże rozczarowanie - przyznaje dr Jerzy Gorzelik, przewodniczący Ruchu Autonomii Śląska.
Wynik rzeczywiście nie jest dobry, bo nie gwarantuje wejścia do sejmiku. Skoro celem jest uzyskanie mandatów, nie jest to rezultat, który by nas w jakimkolwiek stopniu satysfakcjonował. Uważamy go za duże rozczarowanie - przyznaje dr Jerzy Gorzelik, przewodniczący Ruchu Autonomii Śląska. arc
Jerzy Gorzelik urodził się w 1971 roku w Zabrzu. Jest śląskim historykiem sztuki, nauczycielem akademickim, profesorem Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, górnośląskim działaczem regionalnym i samorządowym. Od 2003 roku przewodniczący Ruchu Autonomii Śląska, w latach 2010–2013 członek zarządu województwa śląskiego IV kadencji, a w 2010–2018 radny Sejmiku Województwa Śląskiego IV i V kadencji. W wyborach do samorządu wojewódzkiego w 2024 roku, startując w Chorzowie nie uzyskał mandatu, podobnie jak inni kandydaci RAŚ.

W wyborach do Sejmiku Województwa Śląskiego RAŚ uzyskał 50 361 głosów (3,21 proc.). Wynik słaby, który nie dał ani jednego mandatu. Co złożyło się na taki rezultat?

Wynik rzeczywiście nie jest dobry, bo nie gwarantuje wejścia do sejmiku. Skoro celem jest uzyskanie mandatów, nie jest to rezultat, który by nas w jakimkolwiek stopniu satysfakcjonował. Uważamy go za duże rozczarowanie. Nie stanowi jednak dużego zaskoczenia, bo dopuszczaliśmy taką możliwość. W sytuacji, gdy pojawiają się dwie listy (KW Ślonzoki Razem uzyskał 36 730 głosów, co dało 2,34 proc. - przyp. red.), głosy mogą się podzielić w taki sposób, że żadna z nich nie uzyska mandatu. Przyjmowaliśmy zresztą, że lista konkurencyjna jest z góry pozbawiona takich szans. Wynik pokazuje, że musielibyśmy skupić co najmniej 90 procent śląskich głosów, by przekroczyć 5-procentowy próg w skali województwa.

Niemniej i wówczas wynik nie byłby rewelacyjny…

Wyprzedzilibyśmy jednak Lewicę i Trzecią Drogę. W okręgu chorzowskim mielibyśmy powyżej 11 procent. W okręgach śląskich nie byłoby tak źle. W skali województwa ciągną nas w dół okręgi nieśląskie. Z tym oczywiście musimy się liczyć, bo wynika to z takiego a nie innego podziału administracyjnego. Takie są reguły „gry”, których jesteśmy świadomi, decydując się na start.

Jak wygląda sytuacja RAŚ w terenie, gdzie będziecie mieli radnych?

Wielu naszych członków startowało do rad gmin i powiatów z innych komitetów. Wiem, że Piotr Flach z Ruchu Autonomii Śląska uzyskał mandat w Radzionkowie. Dwóch naszych kandydatów startowało pod szyldem RAŚ w Wyrach i oni się dostali do samorządu lokalnego. W małych miejscowościach, gdzieniegdzie mamy jakieś aktywa. Ponieważ wielu ludzi RAŚ startowało z lokalnych komitetów, ich wybór nie idzie na nasze konto.

Dlaczego Pana zdaniem nie doszło do wspólnego startu w wyborach wojewódzkich z ugrupowaniem Ślonzoki Razem?

Powiedziałbym tak, Ślonzoki Razem byli za a nawet przeciw. To Ruch Autonomii Śląska zwrócił się z ofertą, proponując ich liderowi start z „jedynki” w okręgu chorzowskim. Odmówił i przegrał, bo akurat w tym okręgu dziś świętowałby sukces. Nie ukrywam, że wystartowałem w okręgu chorzowskim i to z pierwszego miejsca, bo propozycja, którą skierowaliśmy do Ślonzoków Razem została odrzucona. Nie wymaga to komentarza. Uważam, że propozycja z naszej strony była szczodra.

Czy będą wyciągnięte wnioski z tej porażki?

Z przyczyn porażki od nas zależnych, główną jest oczywiście małą intensywność działań w ostatnich pięciu latach. Bo, po nieudanym eksperymencie Śląskiej Partii Regionalnej, którym wiązała się próba innego sprofilowania Ruchu Autonomii Śląska, trzeba było szukać innego pomysłu na stowarzyszenie. RAŚ miał bowiem wycofać się z wyborczej rywalizacji, przekazując to zadanie partii, którą współtworzyliśmy. Po katastrofie ŚPR pięć lat temu, stanęliśmy w rozkroku. Ostatnie pięć lat mogę określić słowem „półsen”. Z pozytywów ostatnich wyborów samorządowych mogę wymienić, że były impulsem przypominającym ludziom RAŚ. Wniosek jest taki, że nie można wracać do stanu pół hibernacji, tylko działać tak, gdy RAŚ z trudem, mozołem doprowadził do sukcesów wyborczych. To nie zdarzyło się z dnia na dzień czy w jednych wyborach.

Sukces tworzą ludzie. Czy RAŚ ma działaczy, którzy w przyszłości będą mogli zapewnić śląskim ugrupowaniem mandaty w sejmiku?

Pojawiło się trochę nowych twarzy. Są to ludzie o niższych peselach, dla których kampania była do bardziej aktywnego zaangażowania. To jest kapitał, którego nie można zmarnować. RAŚ myśli już o sukcesie za pięć lat. Pojawiają się też głosy, czy śląskie ugrupowanie aspirujące do mandatów w sejmiku jest potrzebne? Tu akurat skłaniam się do odpowiedzi twierdzącej. Kampania mnie do tego w jakimś stopniu przekonała. Porównując do tego, co głosiły ugrupowania ogólnopolskie i to co proponował RAŚ, dostrzegam zasadniczą różnicę.

Jaką?

Wszyscy chętnie podpisywali się pod sukcesem, jakiem jest spodziewane uznanie śląskiego za język regionalny. Ale tylko RAŚ wskazał, w jaki sposób sejmik wojewódzki powinien włączyć się w dalsze prace, by stworzyć warunki prowadzące do sukcesu tego projektu. Zmiana ustawy cieszy, ale sukcesem będzie dopiero realny sukces w postaci np. wprowadzenie śląskiego do szkół.

Dziękuję
Rozmawiał: Ireneusz Stajer

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera