Tydzień temu tłumaczyłem jednemu z posłów ziemi łódzkiej, że nie ma dziś gorszego pomysłu na uprawianie polityki, niż użalanie się nad losem polityków - bo ich problemy w żaden sposób nie przystają do prawdziwych problemów zwykłych ludzi. Najlepiej to punktują w tabloidach.
"Fakt" właśnie rzucił na pożarcie Jana Vincenta Rostowskiego (chce nas udręczyć pracą do 67. roku życia, a sam w wieku 62 lat zdążył już wziąć bajońskie sumy z brytyjskiego systemu emerytalnego) oraz liczną grupę posłów podróżujących po kraju za darmo i w dodatku drogą powietrzną.
Posłowie się tłumaczą, niby racjonalnie, a ludzi i tak to denerwuje. Przykład? "Posłowie o bardziej znanych nazwiskach są zapraszani na różne spotkania. Poza tym mam biuro w Szczecinie i wspieram drugie, w Wałbrzychu" - to Grzegorz Napieralski.
W tym miejscu, słowem anegdoty, przypomina mi się rozmowa sprzed lat ze Stanisławem Witaszczykiem, wówczas wicemarszałkiem województwa, służbowo przejeżdżającym 10 tysięcy kilometrów miesięcznie: "Mam dużo spotkań z ludźmi w powiatach i gminach. Nie zawsze takie jeżdżenie jest przyjemne, ale to się potem przekłada na wyniki w wyborach. Wie pan, jaki miałem wynik w ostatnich? Najlepszy w województwie".
Piotr Brzózka
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?