MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Skieniewiczanin żywi się energią kosmiczną

Bartosz Nowakowski
Dariusz Stoczyński ze Skierniewic został bretarianem. Od ośmiu miesięcy prawie nie je i bardzo mało pije. Mimo, że schudł 16 kilogramów ma więcej energii i mniej choruje. Aktywnie spędza czas, grając w piłkę nożną i tenisa.

Za chwilę minie równe osiem miesięcy odkąd biorę udział w tym procesie. Śmieję się, że obchodzę miesięcznicę - rozpoczyna rozmowę Dariusz Stoczyński, mieszkaniec Skierniewic, który pod koniec zeszłego roku postanowił zostać bretarianem.

Co to jest bretarianizm? To sposób na życie: osoby nie jedzą, niezwykle mało piją, a żywią się jedynie... energią słoneczną. Nie jest to żaden sposób na odchudzanie, ani sposób na oszczędzanie pieniędzy. Zdaniem bretarian nie można do tej sprawy podchodzić także z czystej ciekawości czy zabawy.

W bretarianizmie chodzi o pewną przemianę duchową, jednak Dariusz Stoczyński daleki jest od takiej definicji. Celowo bretarianizm nazywa procesem, który zachodzi w człowieku. Skierniewiczanin przyznaje, że wcześniej był wegetarianinem, a także weganem.

- Przed przystąpieniem do tego procesu w swoim życiu przeprowadziłem dwie dłuższe głodówki. Pierwsza trwała tydzień, a druga dwa tygodnie. Nic nie jadłem, uzupełniałem tylko płyny - wspomina skierniewicki bretarianin.

Kontrowersji jednak nie brakuje. Jak można nie jeść?

Pozostawmy na chwilę losy skierniewiczanina i wyruszmy w krótką podróż z bretarianizmem za granicę. Na świecie najbardziej znanym przypadkiem jest Hindus Prahlad Jani, który jest bretarianem od 70 lat. Kilka lat temu wykonano w Indiach badania, podczas których jogin przez 10 dni był pod stałą obserwacją lekarzy.

Przez ten czas Jani nic nie zjadł, ani nie wypił kropli wody. Codziennie miał trzykrotnie przeprowadzane badania krwi, a wyniki nie odbiegały od normy.

Bardziej kontrowersyjnym przypadkiem jest Ellen Greve, znana jako Jasmuheen. Bretarianką jest od 1993 roku i jak sama podkreśla w ciągu doby potrzebuje zaledwie kilku godzin snu.

- Wszyscy, którzy decydują się żyć praną, muszą bezgranicznie sobie zaufać, zwłaszcza kiedy zaczną się zmieniać na różnych poziomach: fizycznym, duchowym i emocjonalnym - powtarza w każdej wypowiedzi Jasmuheen.

Po czterech miesiącach po przejściu na bretarianizm Ellen przeszła atak serca. Australijka potrafiła jednak szybko wytłumaczyć tę przypadłość.

- Moje serce zbyt długo było zamknięte na miłość. Zaczęłam nad tym pracować. Dziś wiem, że aby odżywiać się światłem, trzeba się otworzyć na miłość i promieniować nią - dodaje Ellen Greve.

Wokół jej osoby nie brakuje także innych kontrowersji. W australijskim programie „60 minutes” Jasmuheen pozwoliła zamknąć się w odosobnieniu. Po kilku dniach kobieta doprowadziła swój organizm do skrajnego wyczerpania. Pojawiły się też głosy, że podczas programu dochodziło do pewnych manipulacji. Ellen Grave w pomieszczeniu posiadała schowki z ukrytym jedzeniem.

W Polsce nie ma oficjalnych stowarzyszeń. Sam Dariusz Stoczyński nie poznał żadnego innego bretariana, choć przyznaje, że pewnie nie byłoby trudno znaleźć, to nigdy nie szukał i nie zamierza tego robić.

Czytaj dalej na następnej stronie

Bretarianizm znaleziony w sieci czyli jak to się zaczęło

Dariusz Stoczyński mocno podkreśla jedną istotną kwestię.

- Nie robię tego na pokaz. Do tej pory nigdzie nie afiszowałem się z moim procesem. Nie prowadzę na portalach żadnego profilu, gdzie chwaliłbym się swoim wyczynem. Nie rozpatruję tego w takich kategoriach - podkreśla Dariusz Stoczyński.

Warto uściślić też pewną kwestię, ponieważ znajomi skierniewiczania czasami przyłapują go na gorącym uczynku, kiedy podjada podczas uroczystości rodzinnych bądź koleżeńskich.

- Ja mogę jeść, ale po prostu nie chcę. Przez te osiem miesięcy próbowałem kilku owoców i warzyw, które kiedyś niezwykle mi smakowały. Uwielbiałem ogórki małosolne, fasolkę czy też borówkę. Teraz kompletnie mi to nie smakuje - wylicza mieszkaniec Skierniewic.

Jak to wszystko się rozpoczęło? Były krótkie, grudniowe dni 2015 roku. W firmie Dariusza nie układało się najlepiej.

- Zacząłem wszystko analizować i doszedłem do wniosku, że w moim życiu wiodło się lepiej, kiedy byłem bardziej uduchowiony. Jednak informację o bretarianizmie znalazłem przypadkiem na youtube, kiedy wpisałem frazę „żywienie światłem” - opowiada.

Decyzję o wzięciu udziału w procesie podjął podczas świąt Bożego Narodzenia. Wszystko rozpoczęło się 27 grudnia.

- Najpierw musiałem przejść inicjację, która polega na niepiciu i niejedzeniu przez siedem dni. Z medycznego punktu widzenia po pięciu dniach człowiek może umrzeć, ja jednak czułem się dobrze - przekonuje Dariusz Stoczyński.

Skierniewicki bretarian dodaje, że po siedmiu dniach zbadał go lekarz i stwierdził brak odwodnienia organizmu. Przez kolejne trzy miesiące mieszkaniec nie jadł żadnych pokarmów, a jedynie uzupełniał w niewielkiej ilości płyny. Aktualnie dziennie wypija kawę (nie lubi samej wody) i zje kawałek arbuza (jeden z nielicznych owoców, który mu jeszcze smakuje). I to wszystko.

Zdaniem skierniewickiego gastrologa Dariusza Jastrzębskiego taki tryb życia, a także żywienia, jest niebezpieczny i niemożliwy.

- Organizm potrzebuje wartości odżywczych, aby przerobić na niezbędną energię. Przede wszystkim człowiek potrzebuje stale podtrzymywać temperaturę ciała, w innym przypadku następuje wychłodzenie. Jeszcze gorszą konsekwencją jest samo wyniszczenie, mówiąc wprost organizm zjada swoje mięśnie - podkreśla Dariusz Jastrzębski.

Skierniewiczanin trzykrotnie robił badania krwi. Siedem dni po inicjacji, następnie miesiąc i sto dni od przystąpienia do procesu. Wyniki wskazują, że jest zdrowy.

Gra w piłkę nożną i tenisa. Ma więcej energii niż kiedykolwiek

Zdanie Dariusza Jastrzębskiego podziela Andżelika Woźniak, dietetyczka ze skierniewickiego Centrum Dietetyki Kopernik.

- Zapewniam, że po takim czasie organizm ma poważne niedobory i taki tryb prowokuje poważne zaburzenia - mówi Andżelika Woźniak.

Dietetyczka podkreśla, że każda dieta ściśle zależy od organizmu. Jednak niezwykle rzadko stosuje się dzienne żywienie poniżej 1000 kalorii i prowadzone są w bardzo krótkich okresach.

- Najbardziej restrykcyjne diety wynoszą do 500 kalorii, jednak są stosowane dla osób bardzo otyłych i są wykonywane w szpitalu po obserwacją lekarzy i specjalistów - dodaje Andżelika Woźniak.

Zatem zapytaliśmy dietetyczki, jakie dzienne zapotrzebowanie kaloryczne ma Dariusz Stoczyński, mający blisko 185 cm wzrostu w średnim wieku?

- Jeśli mężczyzna nie wykonuje pracy fizycznej zapotrzebowanie wynosi około 2000 kalorii, jednak trzeba pamiętać, że każdy organizm to inna charakterystyka - ucina dieteczyczka.

Trzeba też podkreślić, że Dariusz Stoczyński prowadzi aktywny tryb życia. Raz w tygodniu gra w piłkę nożną, ale nie odmawia też sobie kilkugodzinnych partii w tenisa ziemnego.

- W poniedziałek grałem prawie dwie godziny w tenisa. Gdybym miał porównać swoje aktualne możliwości do tych przed rozpoczęciem procesu to jednoznacznie stwierdzam, że jestem w lepszej formie. Dostrzegam, że mój organizm mniej się męczy. Mam więcej energii - przyznaje Dariusz Stoczyński, który po kilkugodzinnym wysiłku nie potrzebuje ani napić się wody, ani zjeść posiłku.

Ponadto bretarian zauważył, że w zasadzie nie choruje.

Nie wyklucza, że kolejnym etapem być może będzie odstąpienie od dostarczania płynów...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki