MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Solid Gold Polityka, czyli zagrasz A, zobaczą B

Dariusz Pawłowski
Dariusz Pawłowski
"Polityka"
"Polityka" materiały prasowe
W dobie, kiedy wszystko stało się polityką, także produkcje filmowe - często wbrew intencjom twórców - w działaniach polityków są wykorzystywane. Rozemocjonowana publiczność politykę znajdzie nawet w ekranizacji „Awantury o Basię”. A cóż dopiero w filmach, w których można rozpoznać bohaterów newsów.

Ostatnio najbardziej nie cackał się z tematem Patryk Vega. Swój najnowszy film nazwał po prostu „Polityka” i premierę zapowiedział na początek powakacyjnego medialnego boomu, czyli 6 września. Choć podkreśla, że jego produkcja nie dotyczy konkretnego ugrupowania, tylko każdej partii rządzącej, bo władza psuje, w znanych z zapowiedzi filmu postaciach, które znalazły się na ekranie, wszyscy bez trudu odnaleźli reprezentantów „dobrej zmiany”. Reżyser oraz scenarzysta - dużo większy mistrz promocji i autoreklamy niż kinematografii - doskonale rozgrywa każdą wypowiedź dotyczącą jego jeszcze nieznanego filmu, która wymsknie się z ust polityka, sukcesywnie, w atmosferze hotelowej konspiracji, ujawniając kolejnych aktorów zaangażowanych do przedsięwzięcia. Już wiemy, że Andrzej Grabowski zagrał Prezesa, uderzająco podobnego do Jarosława Kaczyńskiego. Iwona Bielska prezentuje się na ekranie niczym Krystyna Pawłowicz, Marcin Bosak to wypisz wymaluj Mateusz Morawiecki, Zbigniew Zamachowski - Tadeusz Rydzyk, Janusz Chabior - Antoni Macierewicz, Antoni Królikowski zaś - Bartłomiej Misiewicz. W filmie zobaczymy również m.in. Macieja Stuhra, Daniela Olbrychskiego, Ewę Kasprzyk, Tomasza Oświecińskiego, Mariusza Ostrowskiego. Patryk Vega dodaje do tego historie o wykradzeniu scenariusza, zastraszaniu, nieporadnych grach rozmaitych służb, poważnych korupcyjnych propozycjach. Machina promocyjna kręci się tak znakomicie, że „Polityka” już jest najbardziej wyczekiwanym filmem inauguracji nowego sezonu artystycznego, a sam autor, po niewątpliwym frekwencyjnym sukcesie historii o tym, jacy „naprawdę” są politycy, będzie mógł swobodnie skoncentrować się na budowaniu atmosfery przed premierą (według planów, jeszcze w tym roku) swojej kolejnej produkcji, którą aktualnie kończy - „Small World” o handlu dziećmi, z udziałem m.in. Piotra Adamczyka, Mariety Żukowskiej, Julii Wieniawy i Enrique’a Arce’a, z serialu „Dom z papieru”.

Znając ostatnie filmy Patryka Vegi, możemy podejrzewać, czego się należy mniej więcej po „Polityce” spodziewać. Dosadnych żartów, „szewskich” dialogów, grubo przerysowanych bohaterów, wyjaskrawienia tego, co i tak już dobrze znamy, nagromadzenia w jednej, złożonej z luźno powiązanych ze sobą sekwencji opowieści cytatów wyjętych z rozmaitych kontekstów, a „wprasowanych” w obraz zgodnie z zasadą: co za dużo, to dopiero daje zdrową zabawę! Technologia to jednak sprawdzona i wszystko wskazuje na to, że gwarantuje sukces również tym razem. Z punktu widzenia „artystycznej niezależności” (jeżeli coś takiego jeszcze dzisiaj istnieje) reżyser zasłużył na oklaski za to, że wywinął się jednej ze stron politycznego podziału naszego kraju, która po „Botoksie” już uznała twórcę za swojego, z wrodzoną sobie lanserską dezynwolturą wykonując skok w drugą stronę. „Tak, macie się czego bać, bo jak sam pan powiedział, politycy nie są aniołami i ja to właśnie pokazuję w moim filmie” - mówi Vega, groźnie patrząc spode łba do kamery, kierując swoje słowa do Jarosława Kaczyńskiego... Brrr, strach się bać...

Niektórzy z aktorów politycznego życia, którzy poczuli się sportretowanymi i sponiewieranymi w nowym filmie Patryka Vegi - jak Bartłomiej Misiewicz, zapowiedzieli procesy sądowe i absurdalną walkę z wyrobem popkultury, co pewnie sprawia, że reżyser zaciera ręce z radości. Każda bowiem taka potyczka to kolejne tysiące widzów na jego produkcji. Andrzej Grabowski w wywiadach snuje rozważania o tym, iż być może wyląduje w więzieniu (ale skoro nie poszedł za Kiepskiego, to zapewne nic już mu nie grozi), pozostali aktorzy również nie kryją przekonania, że „będzie się działo”. Wszyscy jednak liczą przede wszystkim na to, że owa „robota” będzie im się po prostu opłacała. I raczej większych afektów i ideologii związanych z „Polityką” zarówno jej miłośnicy, jak i tępiciele doszukiwać się nie powinni...

Patryk Vega w niuanse się nie bawi, za to nie przewidywał, jak łatwiutko w bieżącą politykę zostanie wkomponowana jego najnowsza produkcja, „Solid Gold”, Jacek Bromski (twórca takich filmów, jak „Zabij mnie, glino”, „Sztuka kochania”, „1968. Szczęśliwego Nowego Roku”, „U Pana Boga za piecem” - a potem i „w ogródku” oraz „za miedzą”, a także „Kariera Nikosia Dyzmy” czy „Bilet na Księżyc”). Doświadczony reżyser i scenarzysta, swego czasu kierujący z sukcesem akcjami środowiska filmowego na rzecz nowelizacji prawa autorskiego i ustawy o kinematografii, tym razem zainspirował się aferą Amber Gold i innych piramid finansowych. Zebrał doborową obsadę (Janusz Gajos, Andrzej Seweryn, Marta Nieradkiewicz, Olgierd Łukaszewicz, Danuta Stenka, Piotr Stramowski, Andrzej Konopka, Mateusz Kościukiewicz, Maciej Maleńczuk, Krzysztof Stroiński, Ewa Kasprzyk, Artur Żmijewski) i postanowił zrealizować uniwersalną, gangsterską opowieść o deprawującym wpływie wielkich pieniędzy, zepsuciu współczesnego świata, nieprzejmowaniu się kwestiami moralnymi na styku polityki i biznesu. Główną bohaterką jest młoda policjantka, która na skutek dramatycznych przeżyć odchodzi ze służby. Kilka lat później do Gdyni ściąga ją jej były szef, oficer CBŚ, który stoi na czele zespołu prowadzącego dochodzenie w sprawie biznesowo-politycznych powiązań na Pomorzu i rozpracowującego przestępców zajmujących się budowaniem piramidy finansowej o ogromnym zasięgu. Najważniejszym podejrzanym jest biznesmen wykorzystujący polityczne znajomości do ochrony własnych, ciemnych interesów. Śledztwo oczywiście zatacza coraz szersze kręgi. Trudno, prezentując taki temat, nie znaleźć podobieństw z wydarzeniami, które znamy z medialnych doniesień. Oczekujemy na dobre, gatunkowe kino z intensywnym przesłaniem, tymczasem wyszło jak zawsze, szczególnie w roku wyborczym. „Solid Gold” miał mieć premierę na początku lipca, jednak z artykułu, który się ukazał w „Gazecie Wyborczej” wynikało, iż preferujący radosny styl prezesowania Telewizji Polskiej (TVP została dystrybutorem tytułu) Jacek Kurski optował za tym, by produkcję „odpalić” 11 października, czyli tuż przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi. Podniosło się larum wśród aktorów, którzy podkreślali, że podpisując umowy na występ w filmie, nie godzili się na udział w politycznej propagandzie; Olgierd Łukaszewicz - mocno zaangażowany w promowanie znaczenia Unii Europejskiej - zapewnił, że przystępując w ubiegłym roku do pracy nad filmem nie był w stanie przewidzieć, iż ktokolwiek będzie chciał wykorzystać ten obraz w kampanii. Natychmiast oświadczenie wydali producenci „Solid Gold”. „Film ten nie jest i nigdy nie miał być propagandowy” - napisali reprezentanci Akson Studio. - „To obraz smutnego dziedzictwa po czasach PRL, jakie niesie dziś wciąż młoda demokracja i młody kapitalizm. Produkcja obrazuje archetypiczne mechanizmy władzy (każdej władzy) i jest inspirowana wieloma aferami, które były udziałem wielu ekip rządzących - przysłowiowych II, III i IV RP. Wątek bankowy, podobnie jak mafijny czy kryminalny, jest jednym z wielu stanowiących tło dla fikcyjnej historii opowiadanej w filmie, a odniesień do zdarzeń publicznych można doszukiwać się w wielu aferach ostatnich 30 lat. Podejmiemy wszelkie kroki i dołożymy wszelkich starań, aby nasz film nie był i nie mógł być wykorzystywany propagandowo”.

W sumie udało się. Apel odniósł skutek i „Solid Gold” będzie miał kinową premierę po wyborach parlamentarnych. Rozsądek tym razem zwyciężył, nie da się jednak ukryć, że oto po raz kolejny żywiący się zawartością urn świat polityki próbował „pożreć” (i wcale nie jest powiedziane, że jeszcze w jakiś sposób nie pożre) pracę innych, za którą stoją zgoła odmienne intencje. Z takimi działaniami wiąże się u nas duże zamieszanie, dlatego istnieje poważne niebezpieczeństwo, że rodzimi twórcy (w naszym systemie silnie związani z publicznymi pieniędzmi) będą odkładać tematy, które mogą być uznane za polityczne, na rzecz np. komedii romantycznych. Przypadek Patryka Vegi jest osobny, bo to już producent autentycznie niezależny finansowo, poza tym, można odnieść wrażenie, stosujący taktykę podobną do popularnych dziś polskich autorów kryminałów: naprodukować jak najwięcej i jak najszybciej chętnie kupowanych schematów i tematów, bo nigdy nie wiadomo, na jak długo wystarczy zainteresowania konsumentów. W atmosferze obaw z jednej strony o szanse na dofinansowanie z państwowej kasy, z drugiej - o zawłaszczanie gotowego dzieła do codziennej politycznej utarczki, która nieustannie potrzebuje doładowania, niewielkie są szanse na powstanie w Polsce filmu o polityce, przedstawiającego tak wyraziście jedną z tez oraz tak znakomitego, jak np. „JFK” Olivera Stone’a. Trudno bowiem jest liczyć, że powstanie taki scenariusz (skoro prościej i bezpieczniej jest napisać kolejny list do M.), nie wystąpią też już w takim przedsięwzięciu nasi aktorzy tej klasy, co w przywołanej produkcji, bo przestraszą się ewentualnych manipulacji ich wizerunkiem w zaangażowanych politycznie mediach. Inna sprawa, że sami dając się podpuszczać na emocjonalne komentarze dotyczące bieżących wydarzeń czy wywiady i działania zdecydowanie opowiadające się po jednej ze stron wykorzystującego co się da politycznego sporu, do każdego już swojego występu wnoszą politykę. I tak wszystkim wszystko się z nią kojarzy. A kiedyś chociaż z seksem...

od 7 lat
Wideo

NORBLIN EVENT HALL

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki