Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Falasca za późno odszedł z PGE Skry [WYWIAD]

Pawel Hochstim
Pawel Hochstim
Sylwia Dąbrowa
- Zmiany trenera powinniśmy dokonać po poprzednim sezonie - mówi w obszernym wywiadzie dla „Dziennika Łódzkiego” prezes Skry Bełchatów Konrad Piechocki

23:25, koniec pierwszego seta meczu z BBTS Bielsko-Biała. Wiadomo, że PGE Skra nie zagra w finale. Co Pan pomyślał?

Sądzę, że kibice wiedzą, bo słyszałem, że realizator Polsatu skupił się na mnie i ponoć doskonale było widać moje emocje. Byłem jednocześnie wściekły i bezsilny, bo wiedziałem, że to koniec marzeń o finale. Szkoda, choć przecież stąpaliśmy po bardzo cienkim lodzie. Nie jest łatwo wygrać trzech meczów po 3:0, gdy ma się w głowie informację, że trzeba to zrobić. Nam się udało wygrać dwa, w trzecim nie daliśmy rady. Życie.

Jeszcze dzień przed meczem z BBTS każdy powiedziałby, że ruch z zatrudnieniem Philippe’a Blaina to była najlepsza decyzja, jaką mógł Pan podjąć, bo nowy trener zdawał się być cudotwórcą. Ale i jemu się nie udało.

Nie ma trenera na świecie, który zagwarantowałby nam w tamtym momencie, że wygra trzy mecze do zera i wejdzie do finału. Ale są trenerzy, którzy - choć oczywiście gwarancji nie dają - to jednak dają nadzieję, że to się uda. I właśnie Philippe Blain do tej grupy należy, bo stoją za nim wielkie sukcesy i doskonałe opinie tak zawodników, jak i jego pracodawców.

Miguel Falasca takich nadziei nie dawał?

Nie, głównie przez sytuację, jaka w tamtym momencie była w zespole. Grupa była podzielona, a trener od dłuższego czasu nie umiał sobie z tym poradzić.

Czyli nie żałuje Pan zwolnienia Falaski?

Żałuję tego, że zrobiliśmy to tak późno. Dzisiaj, będąc mądrzejszym po wielu doświadczeniach, zdaję sobie sprawę z faktu, że to był błąd i przyznaję się do niego. Jestem prezesem, który jest przy zespole, jeżdżę właściwie na wszystkie mecze z drużyną i widziałem, że nie tworzymy dobrego monolitu. Kilka razy próbowałem interweniować, przed turniejem o Puchar Polski wydawało się, że zespół znów jest razem, ale na dłuższą metę to nie działało. A to, co się stało po meczu z Zenitem Kazań tylko przechyliło szalę.

Nie brakuje głosów, że podjął Pan decyzję pod wpływem emocji.

Można byłoby tak mówić, gdybym zrobił to bezpośrednio po meczu z Zenitem. Ale były święta, zespół dostał kilka dni wolnego, więc do rozmowy z Miguelem doszło dopiero w poniedziałek, czyli po trzech dniach. A to naprawdę wystarczający czas, by ochłonąć i przemyśleć całą sytuację. Wiem, że innej decyzji nie można było podjąć. I, tak jak mówię, dziś wiem też, że zrobiliśmy to za późno.

Krytycy tej decyzji od razu powiedzieli, że Falasca musiał przegrać konflikt z Mariuszem Wlazłym, bo on w Skrze jest na innych prawach, niż pozostali zawodnicy. To prawda?

Nie wierzę, że może to powiedzieć ktokolwiek logicznie myślący. Ja jestem prezesem klubu, a nie menedżerem Mariusza. Mnie nie zależy na indywidualnych sukcesach jednego zawodnika, tylko na sukcesach drużyny. Oczywiście, Mariusz jest bardzo ważną, być może nawet najważniejszą postacią w historii naszego klubu, ale proszę zauważyć, że Miguel Falasca również jest bardzo ważną częścią naszej historii. Przez cztery lata grał w PGE Skrze, przez prawie trzy był jej trenerem. Myśli Pan, że łatwo było podjąć decyzję o zwolnieniu człowieka, z którym współpracowałem siedem lat?

Może zatem błędem było zatrudnienie trzy lata temu Falaski?

Kończyliśmy wtedy nasz najgorszy sezon od wielu lat, w którym zajęliśmy piąte miejsce i nie wywalczyliśmy awansu do Ligi Mistrzów. Uznaliśmy, że nie zaproponujemy przedłużenia umowy trenerowi Jackowi Nawrockiemu, z którym razem pracowaliśmy bardzo długo. Chcieliśmy dać drużynę komuś, kto dobrze zna zespół i klub, a jednocześnie będzie miał świeże spojrzenie. Kończący wtedy karierę zawodniczą Miguel był idealnym kandydatem. W pierwszym sezonie zdobyliśmy mistrzostwo Polski i Superpuchar Polski, a współpraca trenera z zespołem układała się wzorowo. Nie można zatem mówić o błędzie w zatrudnieniu Falaski.

Ale później było coraz gorzej. Szkoleniowiec obronił się właściwie tylko wejściem do Final Four Ligi Mistrzów, bo już w samym turnieju w Berlinie, a także w końcówce sezonu w PlusLidze nie było dobrze.

Nie było, zgadzam się. Wprawdzie przypominam, że byliśmy po Mistrzostwach Świata, za które nasz klub sporo zapłacił, bo najpierw oddaliśmy Stephane’a Antigę na stanowisko trenera kadry, choć miał jeszcze ważny kontrakt, a później właściwie nie mogliśmy korzystać z ważnych graczy, jak Michał Winiarski, czy Karol Kłos, którzy odczuwali trudy sezonu. Nie zmienia to jednak faktu, że choćby brąz w Berlinie powinniśmy zdobyć, bo rywal kadrowo nie był drużyną od nas lepszą.

Po poprzednim sezonie Falasca powinien odejść ze Skry?

Dziś uważam, że tak, ale wtedy myślałem inaczej. Uważałem, że może wrócić do tego, co było w pierwszym sezonie, że wyciągnie dobre wnioski. Niestety dzisiaj jest jasne, że nie wyciągnął.

Przed PGE Skrą teraz mecze o brąz w PlusLidze. To ważny medal dla klubu?

Bardzo ważny i myślę, że wszyscy zdają sobie z tego zdają sprawę. My jesteśmy PGE Skra Bełchatów, ośmiokrotny mistrz Polski, wygraliśmy równo połowę sezonów w tym wieku i nasze cele zawsze są bardzo wysokie. Cóż, nie udało się wejść do finału, ale chcemy mieć dwunasty ligowy medal, który nie tylko poprawi nam trochę humory, ale także da prawo gry w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów. A to jest dla nas bardzo ważne.

Łódzki Związek Piłki Siatkowej w niedzielę jednogłośnie udzielił Panu rekomendacji w czerwcowych wyborach na prezesa Polskiego Związku Piłki Siatkowej. Co to oznacza?

Że duże grono ludzi oddanych siatkówce uważa, że byłbym dobrym prezesem związku i ma do mnie zaufanie. Bardzo im za to dziękuję, bo to naprawdę bardzo duże wyróżnienie.

Pytając „co to oznacza?” myślałem raczej o innej odpowiedzi...

Czy będę kandydował? Nie podjąłem jeszcze decyzji w tej sprawie. Na razie to zostawmy, mamy końcówkę sezonu w PlusLidze i to jest w tej chwili dla mnie najważniejsze.

Tym bardziej, że pewnie trzeba szukać nowego trenera, bo Philippe Blain podpisał umowę tylko do końca sezonu?

Potwierdzam, ale tylko to, że Philippe podpisał umowę, która obowiązuje do końca sezonu. Teraz koncentrujemy się na finiszu, o sprawach kadrowych będziemy rozmawiać po zakończeniu rozgrywek.

Rozmawiał Paweł Hochstim

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki