Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co za dramat! Śląsk znów bez wygranej

Jakub Guder
fot. Paweł Relikowski
Śląsk Wrocław - Cracovia 2:2 (RELACJA ZDJĘCIA). Wrocławianie już świętowali pierwsze zwycięstwo w tym sezonie. Grali bardzo dobrze i zasłużenie prowadzili 2:1. Niestety - piłka nożna jest brutalna. W ostatnich sekundach Piotr Lasyk podyktował dla Cracovii rzut karny i Damian Dąbrowski doprowadził do wyrównania.

To był mecz o pierwsze zwycięstwo na własnym stadionie Śląska i pierwszą wygraną na wyjeździe Cracovii. Tak to się ułożyło w tym sezonie, że "Twierdza Wrocław" była ostatnimi czasy dość gościnna. Wrocławianie na własnych śmieciach zwyciężyli po raz ostatni jeszcze w ubiegłym sezonie! W połowie maja pokonali 3:2 Górnika Łęczna.

Mariusz Rumak w porównaniu do spotkania w Kielcach dokonał tylko jednej zmiany w wyjściowej jedenastce. Jak się okazało - miał nosa. To właśnie Peter Grajciar dał drużynie prowadzenie już w 7 min. Cracovia trochę przycisnęła, miała rzut rożny, po którym Ryota Morioka ruszając z kontrą podał piłkę na wolne pole do Słowaka. Ten biegł, biegł, biegł... Zupełnie nieatakowany, bo Damian Dąbrowski wyglądał na faceta mocno niezdecydowanego. Grajciar to wykorzystał, przymierzył z dystansu i piłka zatrzepotała w siatce.

Trzeba przyznać, że pierwsze 20-25 min było bardzo udane w wykonaniu wrocławian. Chwilami mieliśmy wrażenie, że obie drużyny zmieniły się koszulkami. Przemianę było widać m.in. w poczynaniach Morioki, który wreszcie był zadziorny - także w defensywie. Miła dla oka była gra Goncalvesa czy wreszcie Grajciara, który rozgrywał chyba jeden z lepszych swoich meczów, od kiedy trafił na Oporowską.

Czytaj także:
Zmarł Ryszard Urbanek - były trener piłkarskiego Śląska

Nie oznacza to jednak, że WKS nie ustrzegł się błędów. 1:1 mogło być już w 11 min, ale Piotr Polczak nie sięgnął wślizgiem piłki zmierzającej wzdłuż linii bramkowej. Swoje do wyniku dołożył też bramkarz Lubos Kamenar, który ponownie stanął między słupkami. Dwa razy obronił próby głową Miroslava Covilo, a raz wybił uderzenie sprzed pola karnego Krzysztof Piątka.

Śląskowi natomiast brakowało pod bramką rywali skupienia, koncentracji. Szybko przedostawali się pod szesnastkę Cracovii, ale gdy piłka już tam się znajdywała, to nie brakowało strzałów. Tak było na przykład w 40 min, kiedy to po rzucie rożnym do piłki doszedł Adam Kokoszka, ale przez fatalne przyjęcie nie oddał uderzenie.
Kilka chwil wcześniej piłka wpadła w pole karne przeciwników z prawej strony. Obrońcy "Pasów" pogubili się jednak i przepuścili ją niespodziewanie między nogami. Problem w tym, że wrocławianie byli tak tym zaskoczeni, że jedyne co im zostało, to rzut rożny.

W przerwie trener Jacek Zieliński zmienił Mateusza Szczepaniaka na Erika Jendriska. Były piłkarz Miedzi Legnica faktycznie nie radził sobie z grą na skrzydle - dośrodkowywał fatalnie.

Na całe szczęście WKS od pierwszych minut utrzymał styl gry z pierwszej części. Szansę na podwyższenie prowadzenia miał już na samym początku. Po ładnie rozegranej akcji na prawym skrzydle Kamil Dankowski po ziemi dograł piłkę w pole karne, ale Morioka z najbliższej odległości uderzył w Sandomierskiego. Zresztą sędzia Piotr Lasyk i tak odgwizdał spalonego.

Co się odwlecze - to nie uciecze. W 59 min do siatki znów trafił Grajciar, ale asystę rundy (jeśli nie sezonu!) zanotował Morioka. Japończyk przyjął piłkę ruletą w polu karnym i wystawił ją Słowakowi. Przypadkiem, czy też nie...? Czy to ważne? Akcja wyglądała jak z gry komputerowej!
Niestety krakowianie bardzo szybko strzelili bramkę kontaktową. Covilo już w pierwszej połowie udowaniał, że świetnie gra głową, ale wówczas jego strzały bronił Kamenar. Tym razem nie zdołał wybić piłki i w 63 min mieliśmy tylko 1:2.
Mecz się na chwilę rozkręcił. Najpierw uderzenie Augusto z dystansu obronił Sandomierski, a potem popisał się jego vis a vis, broniąc w ciągu ledwie kilku sekund dwa uderzenie. Przy drugim już widzieliśmy piłkę w siatce, ale Kamenar jakimś cudem (rzutem!?) wrócił na linię bramkową.

Im spotkanie bardziej zbliżało się do końca, tym bardziej gospodarze kontrolowali sytuację umiejętnie przetrzymując piłkę. Piłkarze z Krakowa byli coraz bardziej nerwowi i najczęściej ograniczali się do wrzutek na Covilo. Trochę zamieszania w szesnastce Kemenara było jeszcze w doliczonym czasie gry, gdy Cracovia miała rzut rożny, ale WKS wyszedł z tego obronną ręką.

Wszyscy już cieszyli się z pierwszej wygranej w tym sezonie, ale niestety - za wcześnie. W ostatnich minutach Piotr Lasyk podyktował wątpliwego karnego za faul Augusto na Jendrisku. Jedenastkę wykorzystał Damian Dąbrowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Co za dramat! Śląsk znów bez wygranej - Gazeta Wrocławska

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki