Podczas rozprawy, głos zabrał jeden z oskarżonych, 22-letni Michał Z. Przyznał, że po napadzie miał wyrzuty sumienia. Próbował nawet popełnić samobójstwo. Rozpędził się swoim BMW i uderzył w latarnię. Był wtedy pod wpływem alkoholu. Policja wpadła już wtedy na jego ślad.
- Nie wiem po co zrobiliśmy ten napad - mówił skruszony. - Nie miałem wtedy żadnych długów. Żałuję tego czynu. Przepraszam PKN Orlen i Bogusię K., pracownicę stacji, za to co się stało.
Drugi oskarżony, 26-letni Marcin G., także przyznał się do czynu. Nie chciał jednak zabierać głosu na sali sądowej.
Michał Z. był pracownikiem pabianickiej stacji. 19 maja 2012 roku pracował razem z Bogusławą K. Około godz. 5.40 na stację wszedł Marcin G. w kominiarce, uderzył w głowę 22-latka, przyłożył nóż do szyi pracownicy i zażądał wydania pieniędzy z sejfu. Bogusława K. spełniła polecenie bandyty. Po wyjściu Marcina G., pracownica stacji zawiadomiła policję.
Ruszyło śledztwo. Policjantów zastanowiło to, że bandyta zażądał opróżnienia sejfu, a nie kasy. Zgodnie z wewnętrznymi ustaleniami firmy, w nocy w kasie nie może być więcej niż tysiąc złotych, zaś wszelkie nadwyżki ukrywane są w sejfie. Bandyta najwyraźniej wiedział o tej zasadzie, co pozwalało przypuszczać, że pracował na stacji lub ma na niej wspólnika.
Policjanci namierzyli Michała Z., który został zatrzymany gdy rozbił się po pijanemu swoim BMW.
Okazało się, że potrzebował pieniędzy i dlatego wpadł na pomysł napadu na swoją macierzystą stację Orlenu, na której - jak ujawnił swojemu wspólnikowi - nie było kamer monitoringu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?