Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stać nas na otwieranie autostradowych bramek? [ROZMOWA]

rozm. Piotr Brzózka
Adrian Furgalski: Trudno sobie wyobrazić, żeby szlabany podnoszono codziennie. Więc to jest taki gest, pokazujący, że "coś robimy"
Adrian Furgalski: Trudno sobie wyobrazić, żeby szlabany podnoszono codziennie. Więc to jest taki gest, pokazujący, że "coś robimy" Krzysztof Szymczak/archiwum Dziennika Łódzkiego
Rozmowa z Adrianem Furgalskim z zespołu doradców TOR.

Rząd "podnosi" szlabany na prywatnej autostradzie A1, Sejm dokłada ustawę dającą możliwość zwalniania z opłat na państwowych odcinkach. Widać, że idą wybory...
Trudno sobie wyobrazić, żeby szlabany podnoszono codziennie. Więc to jest taki gest, pokazujący, że "coś robimy". Można powiedzieć, że marnujemy kolejne pieniądze, mimo iż pani minister Wasiak mówiła wiosną, że nie będzie w sierpniu podniesienia szlabanów, bo nie stać nas na wyrzucanie w błoto 20 mln zł. Oczywiście, ja też nie chcę, żeby ludzie jadąc na wakacje mdleli w samochodach i myślę, że mniej byłoby krytyki wobec takich doraźnych rozwiązań, jak podnoszenie szlabanów, gdyby na horyzoncie było widać rozwiązanie docelowe. Czyli chociażby ten model elektronicznych płatności, który obiecała minister Bieńkowska. Tymczasem nie wiadomo nic. Słyszymy, że trzeba czekać do 2018 roku, bo będzie wtedy system europejski. Tak, będzie - ale dotyczący samochodów ciężarowych i nielikwidujący przecież systemów krajowych.

Słyszymy teraz, że na odcinkach, na których nie ma dziś opłat, nie będzie ich do roku 2018 - właśnie w oczekiwaniu na elektroniczny pobór. A jeszcze niedawno mówiono, że do 2016. Skąd zmiana?
Elektroniczny pobór w 2016 roku to był cel poprzedniej minister, pani Bieńkowskiej, która mówiła, że nie będziemy szli w winiety, bo nie ma sensu miotać się od ściany do ściany. Bo mamy infrastrukturę zbudowaną na potrzeby systemu Viatoll, z której mogą przecież korzystać kierowcy aut osobowych. Dopóki Bieńkowska cisnęła, to urzędnicy pracowali nad takim docelowym rozwiązaniem, ale teraz jesteśmy w rozkroku. Mówimy "nie" dla dalszej rozbudowy manualnego systemu poboru opłat, bo on się nie sprawdził i nie ma sensu wydanie kolejnego miliarda zł na budowę nowych bramek. Ale nie ma też docelowego modelu. To jest przykra wiadomość dla kierowców, którzy muszą stać w korkach na bramkach, choć z drugiej strony, tam gdzie bramek nie ma - kierowcy się cieszą, bo jest za darmo. Tylko czy jesteśmy na tyle bogatym krajem, by pozwolić sobie na takie marnotrawstwo? Z powodu braku opłat na niektórych odcinkach, rokrocznie nie wpływa 800 milionów złotych. Więc gdy się tłumaczy, że nie ma pieniędzy na S14, to można sobie policzyć utracone korzyści w kolejnych latach. Trochę by się pieniędzy na budowę dróg uzbierało.

Jak rząd rozliczy się z prywatną firmą zarządzającą A1 za wakacyjne straty na bramkach ?
Firma ma w poważaniu ilość przejeżdżających samochodów - i tak dostanie swoje pieniądze, bo taka jest umowa. Wszystkie opłaty z tego odcinka trafiają natychmiast do Krajowego Funduszu Drogowego. Potem patrzy się, jaki jest niedobór przychodów w stosunku do kosztów utrzymania, kredytów, zysku itd. I jeśli w wakacje, wskutek otwarcia bramek, ten niedobór będzie większy, to pieniądze z jakiejś rezerwy zostaną przekazane do KFD, a potem, w ramach miesięcznych rozrachunków, przekazane firmie zarządzającej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki