Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie przyjęli reklamacji butów, bo..."kulasy były za grube"

Maciej Kałach
Przez te buty pani Halina usłyszała niemiłe słowa w sklepie
Przez te buty pani Halina usłyszała niemiłe słowa w sklepie fot. Tomek Wilk
Helena Leśniewska, emerytka z Łodzi, chciała zareklamować botki, które rozpadły się po kilku dniach używania. Łzy stanęły jej w oczach, kiedy sprzedawczyni odburknęła: "Jak się ma grube kulasy, to się takich butów nie nosi".

Pani Helena skusiła się na botki za 43 zł. - But pękł po kilku spacerach, więc chciałam złożyć reklamację. Było wielu klientów. Ekspedientka zaczęła krzyczeć, że na żadną wymianę ani zwrot pieniędzy nie mam co liczyć. A potem usłyszałam zdanie o "grubych kulasach" - opowiada Leśniewska. Oszołomiona wyszła ze sklepu.

- W takiej sytuacji trudno odpowiedzieć cokolwiek. Zwłaszcza że słowa padły z ust 40-letniej, wydawałoby się, kulturalnej kobiety - mówi pani Helena. Zdobyła się na odwagę i wróciła do sklepu. Wymogła naprawę buta, choć wolałaby zwrot pieniędzy. Ale znowu zaczyna pękać. Pani Helena ma dość sprzeczek z ekspedientkami, ale nie zgadza się na takie traktowanie.

Wczoraj odwiedziliśmy sklep przy ul. Tatrzańskiej. Placówka oferuje obuwie i... żywność.

- To była niegodziwa klientka, a czy kulasy miała grube? Bardzo możliwe... - mówi bez ogródek Jolanta Kubacka, która obsługiwała Leśniewską.

- Buty, które przyniosła, nie pochodziły z naszego sklepu, chociaż sprzedajemy takie same. Ale po innej cenie. U nas kosztują 43 zł, a tamta kobieta miała przy sobie paragon z napisem "promocja - 25 zł" - mówi Kubacka. Jednak Leśniewska pokazała nam paragon ze stemplem sklepu Jolanty Kubackiej i ceną 43 zł.

Paulina Kaliszczak z Biura Miejskiego Rzecznika Konsumentów w Łodzi potwierdza, że reklamując obuwie często narażamy się na obelgi. - Gdy sprzedawcy nie mają innych argumentów, krytykują np. rozmiar albo kształt stopy. Popularne jest wmawianie klientowi, że podczas deszczu chodzi się tylko w kaloszach - mówi Kaliszczak.

Wojewódzki Inspektorat Inspekcji Handlowej w Łodzi podaje, że ponad połowa prowadzonych mediacji między klientem a firmą dotyczy właśnie obuwia.

- W tym roku na 721 spraw z regionu łódzkiego aż 409 dotyczy butów. W Polsce nie obowiązują normy określające np. budowę obuwia albo wytrzymałość na działanie pary wodnej - mówi Marek Jacek Michalak, dyrektor WIIH.

W 70 procentach mediacja inspektoratu kończy się porozumieniem przyjętym przez klienta, ale problem w tym, że mediować chcą raczej firmy duże, a nie małe sklepiki . Pani Halinie może więc pozostać jedynie droga sądowa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki