Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pracownicy sklepów kradną więcej niż klienci

Alicja Zboińska
O wiele trudniej złapać kradnącego pracownika niż klienta
O wiele trudniej złapać kradnącego pracownika niż klienta fot. Piotr Krzyżanowski
Zaskakujące wyniki raportu na temat kradzieży w sklepach. Jak wynika z badań brytyjskiego instytutu Centre for Retail Research, polscy klienci kradną najmniej w Europie. "Wyręczają" ich natomiast słabo opłacani pracownicy sklepów. Są znacznie groźniejsi niż konsumenci, bo skala ich kradzieży jest nieporównywalnie większa.

Przekonali się o tym szefowie Kauflandu. Z ich magazynów w Piotrkowie Trybunalskim zginął towar o wartości pół miliona złotych! Były to głównie markowe kosmetyki i drogi alkohol. Okazało się, że za kradzieżą stało pięciu magazynierów. W łódzkim Carrefourze przy ul. Bandurskiego natomiast czterech pracowników wynosiło alkohol i żywność. Przyłapali ich ochroniarze.

W Piotrkowie dochodziło też do innych incydentów. W magazynach sieci marketów zatrzymano 10 mężczyzn, którzy ukradli towar o wartości 20 tys. zł. Ładowali do samochodów dostawczych zbyt dużo towaru, a nadmiaru pozbywali się na parkingu w sąsiedniej gminie. Czekał tam na nich samochód osobowy. Wpadli podczas kolejnego przeładunku.

Te przykłady to tylko kropla w morzu. Przedstawiciele sieci mówią o nich jednak wyjątkowo niechętnie. - Nie komentujemy spraw związanych z kradzieżami w naszej sieci, niezależnie od tego, czy popełniają je klienci, czy pracownicy - informuje Michał Kubajek, rzecznik Tesco. - Nie chcemy zachęcać innych osób do takich prób, nie możemy więc nic zdradzić na temat metod ochrony i postępowania w takich przypadkach. Mogę tylko powiedzieć, że gdy przyłapiemy pracownika, postępujemy zgodnie z prawem, czyli z kodeksem pracy. Czeka go dyscyplinarne zwolnienie.

O wiele trudniej jest złapać kradnącego pracownika niż klienta. Potwierdzają to policyjne obserwacje. Podinsp. Joanna Kącka mówi, że najwięcej zgłoszeń dotyczy wykroczeń, czyli kradzieży artykułów o wartości do 250 zł, a pracownicy zatrzymywani są rzadko. Przeważnie są to kasjerki, które umieszczają na rachunku jedynie wybrane towary, a także ochroniarze.

Zdaniem Grzegorza Popka, dyrektora zarządzającego firmy Checkpoint Systems, która specjalizuje się w projektach antykradzieżowych i zleciła przeprowadzenie badań, przedstawiciele sieci niechętnie o problemie rozmawiają w obawie przed czarnym PR. - Duże sieci próbują więc sobie same z tym poradzić - podkreśla Grzegorz Popek. - Nie zgłaszają drobniejszych kradzieży, gdyż sprawy te są umarzane ze względu na niską szkodliwość. Do organów ścigania trafiają jedynie spektakularne sprawy, a szefowie wolą po prostu pozbyć się nieuczciwego pracownika. Inwestują także w nowoczesne zabezpieczenia, choć trzeba pamiętać, że nawet najdoskonalszy system, jeśli będzie niewłaściwie obsługiwany, nie zapewni bezpieczeństwa.

Zdaniem przeprowadzających badania, kradzieży przybywa, gdyż ludzie coraz silniej odczuwają skutki światowego kryzysu. Z kolei sieci handlowe obniżają wydatki na zapobieganie takim sytuacjom. Więcej jest też złodziei amatorów, których zła sytuacja materialna zmusza do kradzieży. Wynoszą ze sklepów drobne sprzęty domowe lub jedzenie.
Najczęstszy powód kradzieży to niskie zarobki pracowników, którzy w ten sposób "dorabiają" sobie do pensji. Są groźniejsi niż klienci, bo nie bawią się w detaliczne kradzieże, to "hurtownicy". Grzegorz Popek przypomina, że znają słabe strony swojej firmy, wiedzą, gdzie są zamontowane kamery i który rejon patroluje sklepowy detektyw. Przeważnie działają w porozumieniu z ochroniarzami.

Najczęstsze metody pracowniczych kradzieży to - oprócz wynoszenia towaru - podmienianie kodów na towarach, fikcyjne zwroty, dokonywane na podstawie paragonów, porzuconych przez klientów oraz tzw. sliding, czyli skanowanie przez kasjerkę jedynie wybranych towarów. O podjadaniu żywności nie warto nawet wspominać.

Z raportu wynika, że obroty handlowych sieci w 2008 roku były przez to o 14 mld euro niższe. Na blisko sześć milionów sklepowych złodziei przypada niemal pięć milionów klientów. W tym zestawieniu polscy konsumenci uchodzą za wyjątkowo uczciwych, bowiem powodują niecałe 40 proc. strat w sklepie. To najniższy odsetek w Europie. Dla porównania w Austrii stanowią ponad 56 proc. strat.

Podinsp. Joanna Kącka doskonale zna drobnych złodziei, którzy notorycznie kradną żywność, np. chleb, masło, wędlinę. Nie mają żadnego dochodu, a wizyty w sklepie traktują jako stałe źródło utrzymania. Ciężko z nimi walczyć, bo nie można od nich wyegzekwować pieniędzy.

Przez kradzieże pracowników sklepów cierpią jednak klienci. Sieci handlowe rekompensują sobie straty i wydatki na ochronę, obciążając konsumentów. Z wyliczeń specjalistów wynika, że każde gospodarstwo domowe na świecie musiało przez to dołożyć przez rok do swoich zakupów aż 152 euro.

Kolejny raport o kradzieżach w sklepach zostanie opracowany pod koniec roku. Okaże się wówczas, czy złodziejskie trendy się utrzymają. Być może będziemy świadkami rewolucji i okaże się, że polscy pracownicy są bardziej uczciwi niż dotychczas. Oby się tylko nie okazało, że zmiana dotknie polskich klientów, którzy przesuną się w górę w niechlubnym zestawieniu najczęściej okradających sklepy konsumentów.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rewolucyjne zmiany w wynagrodzeniach milionów Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki