Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żona zabrała mu syna i wywiozła do Danii

Agnieszka Jasińska
Przedstawiciele stowarzyszeń obrony praw ojców pikietowali wczoraj przed łódzkim sądem
Przedstawiciele stowarzyszeń obrony praw ojców pikietowali wczoraj przed łódzkim sądem fot. Grzegorz Gałasiński
Ostatni raz widział syna w styczniu. Spotkał się z nim w mieszaniu brata żony. W pokoju nie było mebli, stały tylko dwa krzesła. Świeciło bardzo jasne światło. Kiedy znów zobaczy własne dziecko? Nie wie.

Mariusz Gorzkowski od trzech lat walczy przed sądem o prawo do wychowywania własnego syna. Wczoraj w Sądzie Okręgowym w Łodzi odbyła się kolejna rozprawa. Przesłuchano świadków. Wyrok nie zapadł. Sąd odroczył postanowienie do końca marca.

Rozprawa odbyła się za zamkniętymi drzwiami. Trwała sześć godzin. Kiedy Mariusz siedział na sali, przed sądem zebrali się przedstawiciele aż 14 organizacji broniących praw ojców. Przynieśli bębny, transparenty, syreny. Manifestujemy poparcie dla Mariusza, który walczy o syna uprowadzonego do Danii przez matkę - mówił Rafał Dobrowolski z organizacji Inicjatywa Społeczna Porozumienie Rawskie.

Smutna historia pana Mariusza zaczęła się trzy lata temu. - Wtedy żona zabrała dziecko i potajemnie wyjechała do Danii. Ślad po nich zaginął. Do dziś nie potrafię zrozumieć, dlaczego mnie zostawiła - mówi mężczyzna.

O pomoc w poszukiwaniach dziecka Gorzkowski poprosił MSZ. Dyplomatom udało się potwierdzić, że Mateusz chodzi w Danii do szkoły. Pan Mariusz nie został pozbawiony praw rodzicielskich. - Jednak co z tego, że sąd mi ich nie zabrał, skoro zrobiła to samowolnie moja żona? - pytał sam siebie Gorzkowski.

Teraz są w trakcie rozwodu. To sąd zadecyduje, czy pan Mariusz będzie miał prawo do wychowywania dziecka. Na poprzedniej rozprawie, która odbyła się w lipcu, zapadła decyzja, że ojciec może trzy razy spotkać się z Mateuszem w obecności jego matki i kuratora. Chłopiec przyjechał wtedy z matką do Polski. Każda wizyta mogła trwać 7 godzin.

- Tym razem żona nie zabrała syna ze sobą. Przez to nie mogłem go zobaczyć - opowiada łodzianin. - Złożyłem wniosek, żeby spotkać się z Mateuszkiem w Wielkanoc. To teraz dla mnie najważniejsze. Trzymam się jakoś tylko dlatego, że mam wsparcie innych ojców, którzy przeszli takie samo piekło co ja. To oni podtrzymują mnie na duchu. Mam za to pretensje do sądu, że nie pomaga mi odzyskać dziecka.

Ojcowie z organizacji, które pojawiły się wczoraj pod sądem, nie tylko wspierają swoich przyjaciół w walce o dzieci, ale także domagają się zmiany prawa. Przygotowali własny projekt ustawy. - Zależy nam na opiece równoważnej, czyli takiej, kiedy rodzice opiekują się dzieckiem na zmianę. Tak jest na przykład w USA czy we Włoszech. W Polsce sądy rodzinne w 96 procentach przyznają prawo do opieki matkom. Krzywdzą w ten sposób ojców - mówi Rafał Dobrowolski. - Nasz projekt przedstawiliśmy już Sejmowej Komisji Przyjazne Państwo.

Wczoraj spod sądu ojcowie poszli do Hanny Zdanowskiej, posłanki PO. - To prawda, że sądy w ponad 90 proc. przypadków przyznają opiekę nad dzieckiem matce. Po wyroku ojcom jest trudno wyegzekwować spotkania z synem czy córką - przyznała Zdanowska. - Zapoznam się z projektem i obiecuję pomoc, by ułatwić ojcom dochodzenie praw.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki