Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódź: Rok w zawieszeniu za urodzenie dziecka dla koleżanki

Wiesław Pierzchała
Mecenas Zdzisław Ruciński i jego klientka, 35-letnia Monika W., matka Bartka
Mecenas Zdzisław Ruciński i jego klientka, 35-letnia Monika W., matka Bartka fot. Jakub Pokora
Rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Taki wyrok usłyszały w środę kobiety, które dopuściły się oszustwa podczas narodzin dziecka. Chodzi o głośną historię 36-letniej Moniki W., kobiety, która urodziła syna, by oddać go na wychowanie swojej o rok starszej koleżance Annie W.

Wyrok zapadł w Sądzie Rejonowym dla Łodzi-Śródmieścia. Kobiety przyznały się do winy i dobrowolnie poddały się karze. Zapłacą też grzywny: Monika W. - 200 zł, Anna W. - 500 zł. Bohaterki tej niecodziennej sprawy pojawiły się na ogłoszeniu wyroku, ale nie chciały go komentować. Zasłaniały się kurtkami i torbami przed obiektywami kamer i aparatów fotograficznych. Wyrok nie jest prawomocny, ale wątpliwe, by ktoś go zaskarżył.

- To kary łagodne, ale adekwatne do popełnionego czynu - uzasadniała wyrok sędzia Anna Starczewska. - Sąd wziął pod uwagę okoliczności łagodzące. Kobiety, które łączyła przyjaźń, chciały sobie pomóc. Ponadto nie zdawały sobie sprawy z konsekwencji swego czynu.

A te mogły być poważne. Bo, jak zaznaczyła sędzia Starczewska, gdyby chłopcu była potrzebna transfuzja krwi, nie można by było jej przeprowadzić, gdyż "oficjalna" matka chłopca nie byłaby jego matką biologiczną.

Kobiet bronili adwokaci wybrani z urzędu.

- Z punktu widzenia moralności kopii bym nie kruszyła. Przecież kobiety umówiły się na wychowanie chłopca i nie zamierzały się rozstawać. Wydaje mi się, że jest to lepsze rozwiązanie niż podrzucenie komuś dziecka do adopcji - powiedziała Iwona Zimoch, broniąca Annę W.

Według Zdzisława Rucińskiego, reprezentującego biologiczną matkę chłopca, sprawa powinna być umorzona z powodu znikomego stopnia społecznego niebezpieczeństwa. Ale z takim stanowiskiem nie zgadza się oskarżyciel.

- Nie można było umorzyć tej sprawy i nie zgadzam się z opinią, że czyn oskarżonych nie jest społecznie szkodliwy - tłumaczy Agnieszka Głuszczyk z Prokuratury Rejonowej Łódź-Śródmieście. - To, co zrobiły, okazałoby się wielce szkodliwe, gdyby w sytuacji zagrożenia życia dziecka trzeba było przetoczyć mu krew. Pamiętajmy też, że każde ominięcie procedury adopcyjnej jest niezgodne z prawem.

Afera wybuchła jesienią 2009 roku, gdy w szpitalu Rydygiera Monika W. chciała urodzić dziecko posługując się dokumentami swej koleżanki. W mistyfikacji chodziło o to, by wszyscy nabrali przekonania, że rodzącą dziecko jest Anna W. Monika W. miała już troje dzieci i nie była w stanie wychować czwartego. Dlatego zwróciła się o pomoc do koleżanki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki