Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódź: dworzec w carskim stylu

Matylda Witkowska
Krzysztof Szymczak
Kiedyś tętnił życiem, dziś ma okna zamurowanymi pustakami. Mowa o opuszczonym dworcu Łódź Karolew.

Romantyczny, pusty peron, piękna droga między torami i zabytkowy, ceglany budynek - tak prezentuje się od dawna pusty Dworzec Łódź Karolew. Sytuacja jest patowa - ma być wpisany do rejestru zabytków, ale zarządzające nim PKP nie ma co z nim zrobić.

Kiedyś tętnił życiem
Dworzec Łódź Karolew znajduje się między torami, tuż obok przejazdu kolejowego na ul. Wróblewskiego. Uruchomiony został w 1903 roku, w rok po utworzeniu Kolei Warszawsko-Kaliskiej, z pobliską stacją Łódź Kaliska. Kolej ta łączyła się z liniami w zaborze pruskim, a w Rosji linie kolejowe do granicy budowało się w wówczas w innym rozstawie torów, by utrudnić wrogom atak. Przy budowie linii wybrano więc rozstaw o szerokości pięciu stóp.

Tymczasem w okolicach Łodzi tradycyjnie budowano linie kolejowe o rozstawie szyn 4 stóp i 8,5 cala. Ten węższy rozstaw miała też druga ważna łódzka linia - łącząca stację Łódź Fabryczna z leżącymi już na trasie Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej Koluszkami. Obie linie łączyła opasująca miasto pętla łącząca Łódź Kaliską z leżącymi koło Koluszek Słotwinami.

- Przewożone towary trzeba więc było przeładowywać do innych wagonów. I do tego służyły właśnie stacje na Chojnach i Karolewie - mówi Christian Jensen, który w Instutucie Historii Uniwersytetu Łódzkiego pisze pracę o historii łódzkich kolei przed 1939 rokiem. - Z jednej strony budynku tory były węższe, z drugiej szersze. I odbywał się przeładunek - tłumaczy.

Lata świetności Karolewa przypadły na okres przed pierwszą wojną światową, gdy przechodziła przez niego jedna piąta przywożonych do miasta towarów. Był wtedy jednym z ważniejszych łódzkich dworców towarowych. Trafiały na niego artykyły spożywcze, budowlane, ale też nafta czy wyroby chemiczne.

Także w okresie międzywojennym Karolew pełnił ważną funkcję towarową. Na dworcu można było także wsiąść w pociąg pasażerski. Jednak ruch ludzi był minimalny. Tuż po I wojnie światowej na dworcach Łódź Kaliska i Łódź Fabryczna sprzedawano po 250 tys. biletów. W tym samym czasie na dworcu Łódź Karolew zaledwie... 117 sztuk.

- Znaczenie dworca dla ruchu pasażerskiego było minimalne, choć na dworcu znajdowały się normalne perony - mówi Christian Jensen.

Powolny upadek
Swoją rolę pełnił jeszcze po II wojnie światowej, później zaczął podupadać. W latach 70-tych powstał pomysł by z kolei obwodowej utworzyć łódzką kolejkę dojazdową, a Karolew wykorzystać jako jedną ze stacji. Pomysł jednak nie wypalił, bo mało kto chciał zamienić jadący przez centrum tramwaj na telepiącą się opłotkami kolej.

W latach 9o-tych do budynku wprowadzili się lokatorzy. Wtedy też jako jeden z nielicznych dworców otrzymał normalny numer: ul. Wróblewskiego 33. Kilka lat temu w budynku wybuchł pożar. Od tego czasu budynek stoi pusty, przez jakiś czas mieszkali w nim dzicy lokatorzy.

Nikt nie chce zabytku
Dworzec Łódź Karolew to wyjątkowo dobrze zachowany przykład architektury kolejowej z czasów carskich. Tymczasem nieużywany, ceglany budynek coraz bardziej niszczeje, a zarządzający nim Oddział Gospodarowania Nieruchomościami PKP SA nie chce w niego inwestować.

- Mamy ważniejsze potrzeby, jak choćby znajdujący się w fatalnym stanie, ale używany budynek dworca w Zgierzu - tłumaczy Maja Jakubowska, rzeczniczka oddziału. - Budynek dworca chętnie byśmy wynajęli, choć dzierżawca musiałby go wyremontować na własny koszt. Jednak na razie nie mieliśmy żadnych propozycji.

W grudniu ubiegłego roku zarządzająca dworcem właściciel postanowił wyburzyć budynek. Wynajął nawet firmę mającą dokonać rozbiórki. Jednak proces został zatrzymany. Jakub Polewski, społeczny opiekun dworca, wystąpił z wnioskiem o wpisanie go do rejestru zabytków. Od kilku miesięcy sprawa jest w toku.

- To skomplikowana procedura, która jeszcze kilka miesięcy potrwa. Ale gdy zostanie wpisany do rejestru zabytków, będzie bezpieczny - tłumaczy Wojciech Szygendowski, wojewódzki konserwator zabytków w Łodzi.

Nie wiadomo jednak, czy wpisanie do rejestru uratuje dworzec.

- Nie wyburzymy go, ale nie mamy co z nim zrobić - mówi Jakubowska. - Kto zdecyduje się go wynająć, jeśli każdy szczegół remontu będzie musiał uzgadniać z konserwatorem?

Na razie na dworcu panuje cisza. O dawnym przeznaczeniu dworca przypomina jeszcze stara tablica z napisem "Peron 2". Wygląda na to, że nowa prędko się tu nie pojawi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki