Na urlop łodzianin zabrał ukochanego psa. Trzyletni Thor, bo tak ma na imię biały husky, biegał po lesie koło domku letniskowego. Wrócił z rozszarpaną łopatką i wiszącą lewą łapą.
- Na widok tych krwawych ran wpadłem w panikę. Myślałem, że ktoś go postrzelił, ale nie słyszałem huku. Nie wiedziałem, co robić. Byłem zrozpaczony. Nie miałem samochodu ani pieniędzy. Przed domkiem stał tylko rower - opowiada Mateusz Chudzik.
Mateusz nie znał okolicznych mieszkańców, więc poprosił o pomoc miejscowy komisariat policji. Ale policjanci nie chcieli słyszeć o ratowaniu psa. Zamiast pomóc, zagrozili łodzianinowi 200-złotowym mandatem za to, że Thor bez smyczy biegał po lesie.
- Thor przeraźliwie skamlał. Wykrwawiał się. Wiem, że może policja nie zajmuje się takimi sprawami, ale nie miałem wyboru. Postawa funkcjonariuszy była dla mnie szokiem - opowiada Chudzik.
Pies prawdopodobnie wpadł w sidła, ktore zastawili kłusownicy - tak ocenił później rany weterynarz. Thor miał rozszarpaną, krwawiącą ranę w okolicach łopatki, a przednia łapa wisiała tylko na jednym mięśniu. - Tracił ogromne ilości krwi. Chciałem jak najszybciej dowieźć go do weterynarza, ale nie miałem czym. Nie mogłem zabrać Thora na rower w takim stanie.
Pomocy Mateusz szukał także w Urzędzie Gminy, ale i tam nie znalazł wsparcia. -Urzędnicy bronili się tym, że sprawy zwierząt nie leżą w ich kompetencji - opowiada Chudzik. Ostatnią deską ratunku był telefon do łódzkiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Wolontariusze nie zostawili studenta bez pomocy. - Gdy dotarliśmy na miejsce, pies był całkowicie wycieńczony. Leżał w kałuży krwi, nie miał siły wstać. Skamlał z bólu. Od razu podjęłam decyzję o przewiezieniu go do najbliższej lecznicy - mówi Amanda Chudek, wolontariuszka łódzkiego TOZ.
Najbliżej była lecznica w Radomsku. Ale... nie przyjęła psa.
- Weterynarze nie chcieli się nim zająć, mimo że gabinet był pusty. Zaproponowali wizytę kolejnego dnia. A tu liczyła się każda chwila - mówi zbulwersowana Chudek.
Wolontariuszka zawiozła Thora do zaprzyjaźnionej lecznicy kilka kilometrów dalej. Tam lekarze próbowali pomóc psu. Ale łapy Thora nie dało się już uratować. - Weterynarz podał Thorowi znieczulenie, by nie cierpiał przy wychodzeniu z samochodu. Po narkozie pies trafił na stół operacyjny. Ale trzygodzinna operacja zakończyła się amputacją łapy - mówi Mateusz Chudzik.
Mateusz, choć zniesmaczony postawą policjantów i urzędników, jest szczęśliwy, że Thor żyje. Husky nadal pozostaje na obserwacji, pod czujnym okiem weterynarza. Po rekonwalescencji wróci do domu. Ale już nie będzie mógł biegać po lesie i łąkach. Pozostaje sprawa braku wrażliwości na cierpienie zwierząt policjantów i urzędników.
- To skandal! Piękny, żywy pies wpadł w sidła, których posiadanie i używanie jest w Polsce nielegalne, a policja nie interweniowała - mówi Anna Krakowska, wiceprezes łódzkiego TOZ. - Policja traktuje sprawy zwierząt jako mało ważne i nagminnie je lekceważy. To była ekstremalna sytuacja, a pomocy nie było znikąd.
Policjanci z komisariatu w Żytnie sprawy się wstydzą.
- Kiedy przyszedł pan Mateusz, musiałem wyjechać i nie dopilnowałem, by koledzy zajęli się sprawą. Wszyscy funkcjonariusze zostali już pouczeni i mam nadzieję, że takie zaniedbania się nie powtórzą - mówi asp. Bogusław Bałut, kierownik Komisariatu Policji w Żytnie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?