Konserwatorzy zabytków, którzy złożyli zawiadomienie do prokuratury, są tą decyzją zaskoczeni, bo jak twierdzą, podali śledczym dowody jak na talerzu.
- Tej decyzji nie rozumiemy - mówi Wojciech Szygendowski, wojewódzki konserwator zabytków w Łodzi. - Wygląda na to, że śledczy dali wiarę nieprawdziwym informacjom właściciela nieruchomości, których nawet nie skonfrontowano z nami. Mamy mocne dowody na niszczenie zabytku. Doszło tam do samowoli.
Tymczasem prokuratorzy tłumaczą się, że nie było podstaw do wszczynania śledztwa.
- W naszej ocenie nie było dowodów na to, że doszło do niszczenia zabytków, czyli do popełnienia przestępstwa - mówi Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej.
Obiekty pofabryczne, m.in. okazała przędzalnia, pochodzą z końca XIX wieku. W połowie marca wpisano je do rejestru zabytków. Oznacza to, że każde remonty i przeróbki, o wyburzeniach nie wspominając, muszą się odbywać za wiedzą i zgodą służb konserwatorskich.
- Tymczasem właściciel wyburzył kotłownię, zniszczył fragment przylegającej do niej innej kotłowni i bez naszej zgody przekształcił kantor - wylicza Piotr Ugorowicz z Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków.
Właściciele obiektu z decyzji prokuratury są zadowoleni.
- Nie komentujemy decyzji prokuratury o umorzeniu. Sprawa jest dla nas oczywista. Decyzją nadzoru budowlanego prace w kompleksie są wtrzymane. Czekamy na zielone światło, aby przystąpić do remontu, do którego jesteśmy przygotowani finansowo - twierdzi Tomasz Brodzki z firmy Central Fund of Immovables.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?