Władze województwa łódzkiego przyznały premie na podstawie wniosków rad społecznych działających przy specjalistycznych placówkach medycznych. W efekcie najwięcej otrzymali: Dariusz Kałdoński, dyrektor SP ZOZ im. Prymasa Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Sieradzu oraz Wojciech Szrajber z Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. M. Kopernika w Łodzi. Na konta obu panów wpłynęło po 36 tys. złotych.
Ale te dwie placówki ubiegły rok zakończyły dodatnim wynikiem finansowym. W Sieradzu wypracowano ponad 3,4 mln zł zysku, a w łódzkim "Koperniku" ponad 464 tys. zł.
- Żeby być na plusie, trzeba walczyć z Narodowym Funduszem Zdrowia o każdą złotówkę - twierdzi Jerzy Leszczyński, zastępca dyrektora ds. spraw ekonomicznych sieradzkiego szpitala.
Nagrodzono jednak również tych na minusie. Grażyna Krulik, dyrektorka Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Skierniewicach, otrzymała nagrodę w wysokości 33 tys. zł. Władzom województwa nie przeszkadzało, że skierniewicki szpital ubiegły rok zamknął stratą w wysokości 1,6 mln zł. Podobnie było w przypadku nagród dla Małgorzaty Majer, szefowej WSS im. Biegańskiego, i Romana Bociana, dyrektora WSS im. Pirogowa w Łodzi. Pierwszy z łódzkich szpitali zakończył ubiegły rok stratą prawie miliona zł, a drugi na minusie był na ponad 317 tys. zł.
- Nasza strata wzięła się stąd, iż NFZ zbyt nisko wycenił punkty za świadczone przez nas usługi medyczne - wyjaśnia Emilia Walas-Frankiewicz, rzecznik prasowy szpitala im. Biegańskiego.
Maciej Łaski z Urzędu Marszałkowskiego w Łodzi podkreśla, że wynik finansowy nie jest w świetle przyjętych zasad jedynym kryterium decydującym o zasadności przyznania nagrody rocznej dla dyrektora szpitala.
- Zarząd województwa łódzkiego przy podejmowaniu decyzji o przyznaniu nagrody rocznej bierze pod uwagę m.in. osiągnięcia dyrektora w dziedzinie zarządzania, jak również jego skuteczność przy pozyskiwaniu dodatkowych środków finansowych - mówi Łaski. - Częstokroć niekorzystny wynik finansowy placówek ochrony zdrowia uwarunkowany jest czynnikami zewnętrznymi. Przykładem jest brak zapłaty ze strony NFZ za tzw. nadwykonania.
Wie o tym np. dyrektor Krulik, która weszła na drogę sądową z Funduszem, aby odzyskać pieniądze za nadwykonania świadczeń ratujących pacjentom życie.
/współpraca: Joanna Barczykowska/
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?