MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Studenci z Ukrainy mogliby zostać w Łodzi

Marcin Darda
Marcin Darda
Z profesorem Piotrem Szukalskim, ekonomistą i demografem z Uniwersytetu Łódzkiego, rozmawia Marcin Darda.

„Wyludniamy się i starzejemy. W związku z tym, życzę państwu intelektualnego wigoru oraz wyobraźni i odwagi w formułowaniu zadań dla władzy publicznej” - powiedział wojewoda łódzki, prof. Zbigniew Rau. Jak Pan by te zadania dla władzy sformułował a propos tragicznej sytuacji demograficznej w Łodzi?

Przemyślenie innej strategii przyciągania ludzi z zewnątrz. Jak wiadomo, województwo łódzkie ma jeden słaby punkt, czyli stolicę. Stolica charakteryzuje się z kolei bardzo niskim napływem w porównaniu z innymi miastami porównywalnej wielkości, a nawet w porównaniu z Lublinem czy Rzeszowem. Województwo traci zatem bardzo wiele osób, które w innych warunkach osiedliłyby się w jego stolicy, po prostu zmieniłyby miejsce zamieszkania w granicach województwa i nie wpływałoby to na zmianę liczebności mieszkańców województwa.

Wyzwaniem jest przede wszystkim zdanie sobie sprawy, że w przypadku Łodzi należy szukać rozwiązania - to po pierwsze. Po drugie, bardziej śmiało trzeba myśleć o migrantach zagranicznych, nawet jeśli chodziłoby o czasowe zamieszkiwanie. Uniwersytet Łódzki, Medyczny i Politechnika, pomijając kilka kierunków, po prostu nie wchodzą sobie w drogę. Dziwi mnie, że te uczelnie nie mają jednego wspólnego centrum obsługującego studentów z zagranicy, a nawet z Polski, że jeszcze nikt nie pomyślał o konsorcjum z uczelniami artystycznymi, by razem to robić. Zachęciłbym wojewodę, by lepiej przekazywać informacje samorządom na temat nowych planów rządu dotyczących większego zaangażowania finansowego ze środków centralnych w przypadku przygotowywania mieszkań dla repatriantów.

Mowa jest przecież o tym, żeby od 100 do 200 tys. zł pozyskać na remont i przygotowanie mieszkania dla osób chcących się repatriować do Polski. Patrząc z tej perspektywy aż dziwne, że samorządy na masową skalę z tego nie korzystają. Owszem, zdaję sobie sprawę, że jeśli mieszkań komunalnych i socjalnych jest w gminie mało, to już sam fakt, że trzeba wydzielić z tego zasobu komunalnego mieszkanie dla rodziny repatriantów, już sprawia, że ktoś inny na poziomie lokalnym jest wściekły. Ale trzeba myśleć na dłuższą metę, być może np. o przyciąganiu studentów z bliższej zagranicy jak Ukraina, którzy po zakończeniu studiów mniej lub bardziej związani z Łodzią, po prostu by w niej zostali.

Przed rokiem dr Bogusław Grabowski, wówczas w Radzie Gospodarczej przy premier Ewie Kopacz , stwierdził, że Łódź, miasto chełpiące się swą tradycją wielokulturowości, powinna ściągnąć do siebie tysiące uchodźców z Syrii...

Gdyby rząd zbudował jasno określony mechanizm wspierania finansowego gmin, które uchodźców przyjmują, to byłbym za. W momencie, kiedy takiego mechanizmu nie ma, a rząd zagrywa w dziwny sposób na arenie międzynarodowej, to bałbym się ze względu na to, że pogrążyłoby to budżety gmin. Podejrzewam jednak, że proces przyjmowania uchodźców Polski nie ominie i być może zawczasu trzeba pomyśleć o mechanizmach selektywnych. Jestem głęboko przekonany, że firmy z branży BPO przyjęłyby chętnie ludzi znających język arabski. A jeśli znaliby jeszcze inne nietypowe języki...

Nie mówię w tej chwili o setkach, ale dziesiątki takich osób mogłoby w bardzo ożywczy sposób wpłynąć na ten segment rynku pracy w Łodzi. Wiadomo przecież, że jedna osoba ze znajomością nietypowego języka z reguły umożliwia utworzenie dwóch, trzech stanowisk pracy dla innych osób znających angielski. Taka jest specyfika tej branży, że w czteroosobowym zespole jedna taka osoba wystarczy, ale on się utworzy tylko dzięki niej. Dlatego myślę, że promować trzeba przede wszystkim metody selektywnej imigracji, czyli przyjmowaniu w pierwszej kolejności tych, którzy na pewno się nam przydadzą.

A teraz pytanie niepoprawne politycznie: czy depopulacja ma jakieś plusy, np. tańsze mieszkania w większej ilości czy mniejsza eksploatacja infrastruktury?

Wie pan, można sobie wyobrazić jak wielkie byłyby dziś korki w Łodzi, gdyby nie brakowało tych 150 tys. ludzi, o których miasto się pomniejszyło... Ile dodatkowych przekleństw rzucaliby ci, którzy szukają miejsc do parkowania w centrum. Ktoś, kto chciałby kupić bilet do filharmonii na 10 minut przed koncertem, pewnie miałby duży kłopot. To są pewne „korzyści”, ale minusy przeważają. Trzeba utrzymać tę samą infrastrukturę przy niższej liczbie ludzi, co oznacza przecież wyższy koszt. Wyższy niż się nam wydaje, np. w przypadku infrastruktury wodno-kanalizacyjnej, która jeśli jest rzadko używana, to kosztuje więcej niż gdy jest często używana. Przykłady można mnożyć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki