Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Świąteczne podarunki dla dzieci z romskiej rodziny [ZDJĘCIA]

Jacek Losik
Jacek Losik
Grzegorz Gałasiński
Patrol Interwencyjny AS obdarował dzieci z romskiej rodziny, mieszkającej na Złotnie w Łodzi. Maks i Kuba (imiona zmienione) twierdzą, że gdy mieszkali w Rumunii, św. Mikołaj nigdy nie mógł znaleźć drogi do ich domu. Znalazł w tym roku, w przeddzień wigilii.

Do radosnej, świątecznej historii wiodła jednak kręta i wyboista droga. Kontakt z romską rodziną, mieszkającą przy ul. Płatowcowej, Patrol Interwencyjny ds. ochrony zwierząt AS nawiązał na przełomie października i listopada 2015 r. Inspektorzy zostali wezwani na miejsce, ponieważ istniało podejrzenie, że na miejscu znajduje się nielegalna hodowla psów. Zgłoszenie częściowo się potwierdziło.

- Nikt nie chciał nas wpuścić do środka, aż do momentu polecenia wydanego przez straż miejską. Gdy weszliśmy, okazało się, że faktycznie na podwórku jest sporo szczeniaków, które jeden z mężczyzn sprzedawał na targu. Jak twierdził, nie wiedział, że jest to niezgodne z prawem – mówi Sławomir Fibak z AS. - Szczenięta oddaliśmy do schroniska, a dwie suki wysterylizowaliśmy i zaszczepiliśmy. Przy okazji poznaliśmy smutną historię tych ludzi.

Rodzina Romów składa się z dziadków i dwóch wnuków, którzy przyjechali do Polski z Rumunii rok temu. Do Łodzi przyjechali wówczas również rodzice Maksa i Kuby (8 i 5 lat), ale musieli wrócić do rodzimego kraju, po czym słuch o nich zaginął. Komunikatywni chłopcy natychmiast zaskarbili sobie sympatię inspektorów, którzy postanowili sprawić im radość w te święta.

- W trakcie rozmów podpytaliśmy, jakiego rodzina jest wyznania, i czy obchodzą Boże Narodzenie. Okazało się, że tak. Chłopcy mówili jednak, że zawsze św. Mikołaj gubił się po drodze do ich domu. Tak przynajmniej mówili ich rodzice – mówi Agnieszka Pujan z AS.

Max powiedział, że marzy o rowerze. Kuba natomiast o elektrycznej kolejce. Inspektorzy podzielili się historią dzieci na stronie internetowej patrolu, co okazało się strzałem w dziesiątkę. Jak twierdzą, wiele osób zaoferowało pomoc w spełnieniu dziecięcych marzeń.

- Nasz szef ufundował rower i kolejkę. Z Warszawy otrzymaliśmy cały karton mniejszych zabawek, produktów spożywczych i ubranek dla dzieci. Mnóstwo prywatnych osób dostarczyło również odzież dla dziadków chłopców – mówi Sławomir Fibak.

Prezenty wraz z kilkunastoma kilogramami karmy dla dwóch suczek, które zostały z rodziną po październikowej interwencji, inspektorzy przywieźli do domu Romów w środę 23 grudnia. Chłopcy nie mogli uwierzyć we własne szczęście. Natychmiast rozerwali opakowania i zabrali się za testowanie roweru i kolejki.

Jak się okazało, na święta z Francji do Łodzi przyjechali również wujkowie, ciotka oraz kuzynostwo Maxa i Kuby (dziewczynka i chłopiec w wieku ok. 5 lat). Dzieci nie mogły czuć się jednak zawiedzione, bowiem zabawek było na tyle dużo, że starczyło również dla nich.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki