Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Święta w PRL-u. Handel przed Bożym Narodzeniem przeżywał trudne chwile

Anna Gronczewska
Mimo, że w czasach PRL-u sklepowe półki nie były zapełnione tak jak teraz, a wiele towarów kupowało się tylko na kartki, to także wtedy łodzian ogarniała przedświąteczna gorączka zakupów. Ludzie czekali na informację kiedy do polskich portów dotrą statki z cytrusami lub czy będzie dodatkowa dostawa szynki. Przed Bożym Narodzeniem w Łodzi oblegana była też wypożyczalnia telewizorów.

W 1964 roku prasa informowała, że do Łodzi trafi 40 tys. choinek. Można je było kupić w składach opałowych. Dziennikarze zachęcali, by jak najszybciej zaopatrzyć się w świąteczne drzewka, bo może ich zabraknąć.

- Odwiedziliśmy kilka składów opałowych i przy ul. Nawrot już kończyła się sprzedaż rannego transportu, czyli 450 choinek - relacjonowali reporterzy „Dziennika Łódzkiego”. - W składzie przy ul. Wojska Polskiego sytuacja była podobna. Tłok ogromny, a choinki jeszcze ładniejsze. Za ponad metrowe drzewko płaciło się 18 złotych.

Informowano też, że przed świętami do sklepów dotarło 30 ton jugosłowiańskich i bułgarskich śliwek suszonych, 300 ton cytryn i 150 ton pomarańczy. Miało nie zabraknąć importowanych alkoholi, a przede wszystkim sprowadzonego z zagranicy soku pomidorowego. Nie brakowało ogórków konserwowych, chrzanu i marynowanych grzybów. A jak przedstawiał się świąteczny program radiowo-telewizyjny? Hitem radia miał być 13 odcinek „Kabaretu Starszych Panów”. Teatr Telewizji zapraszał na spektakl „Miód kasztelański” Józefa Ignacego Kraszewskiego. W głównych rolach występowali Barbara Drapińska, Czesław Wołłejko i Andrzej Łapicki. Można było obejrzeć francuski film „Przygody Dyla Sowizdrzała” z Gerardem Philipe w roli głównej, a także „Powrót Lasse” z Elizabeth Taylor.

Kiedy w końcu przypłynie statek z cytrynami?

Przed Bożym Narodzeniem 1964 roku w Łodzi uruchomiono wypożyczalnie telewizorów. Mieściła się w Stacji Obsługi Radiotechnicznej przy al. 1 Maja 24. Zainteresowanie jej usługami było tak duże, że trzeba było się zapisać na wypożyczenie telewizora na święta. Klienci do dyspozycji mieli „Korale”, „Alladyny”, „Szafiry”, w sumie 70 sztuk.

W 1969 roku reporterzy „Dziennika Łódzkiego” pisali, że przedświąteczne zakupy nie powinny być koszmarem jak w latach ubiegłych. Zapewniono, że łódzkie sklepy zaopatrzono w podstawowe artykuły, a więc cukier, masło, groch. Problem był z artykułami pochodzącymi z importu, a więc pomarańczami, figami, śliwkami, orzechami. Zapewniano, że nie powinno być za to kłopotów z kupnem świątecznych karpi. Obliczano, że w czasie świąt łodzianie zjedzą 400 ton tych ryb., czyli o 13 proc. więcej niż w poprzednim roku. Przed Bożym Narodzeniem w sklepach miał pracować dodatkowy personel. Wygospodarowano nawet specjalny fundusz na pensje dla niego. Łodzianie narzekali, że od dłuższego czasu nie mogą kupić chałwy. J. Mikaszewski. dyrektor „Optimy” tłumaczył, że powodem jest niedobór surowca niezbędnego do jej produkcji, a więc ziarna sezamowego. Ostatnio fabryka otrzymała 2,5 tys. ton tego produktu z Tanzanii, ale dotarł on z dużym opóźnieniem. Zapewnił, że ziarno jest już przerabiane na miazgę sezamowa, półfabrykat niezbędny do produkcji chałwy, która niedługo powinna trafić do łódzkich sklepów.

W 1972 roku zapewniano, że przed gwiazdką w sklepach nie zabraknie zabawek. Sprowadzono więcej niż zwykle lalek i zabawek mechanicznych.

- Rodzice narzekali tylko na brak koni na biegunach - pisali reporterzy „Dziennika Łódzkiego”. - Zapewniono nas jednak, że w najbliższych dniach nadejdą dostawy tych zabawek. Kierownicy sklepów twierdzą, że znacznie poprawiła się jakość zabawek, a także ich estetyka. Panuje też opinia, że zabawki są trwalsze. Niestety, nie ma wśród nich nowości. Spodziewane są tylko przyjemne maskotki czeskie. Sklepy zostały zaopatrzone też w sztuczne choinki, które cieszą się coraz większym powodzeniem. Sprowadzono 15 tys. takich choinek. Można też kupić komplety lampek. W hurtowniach leży 70 tys. żarówek do nich.

W 1974 roku w ostatnią przedświąteczną niedzielę otwarte były sklepy. „Universal” oraz „Handlowy Dom Dziecka” przygotowały dla łodzian artykuły o wartości 200 milionów złotych. Były wśród nich swetry z dzianiny dla pań, krawaty z „Ortalu”, pantofle balowe, tkaniny na sukienki karnawałowe, a także bluzki „bucle”. Poza tym w „Universalu” rozpoczął się tydzień sprzedaży wyrobów z Czechosłowacji. Można było kupić autosyfony, komplety garnków o podwójnych dnach, skafandry z błyszczącego materiału, bieliznę damską i męską. Hitem była biżuteria z „Jablonexu”, a także środki do czyszczenia samochodów. Natomiast szefowie łódzkich ciastkarni zapowiadali przed Bożym Narodzeniem, że wypieką 132 ton ciast. Pomóc w tym miało otwarcie nowego zakładu przy ul. Rydzowej. Wiele pracy miały też instruktorki Ośrodka Gospodarstwa Domowego Ligi Kobiet. Na pokazach w zakładach pracy radziły jak nakryć stół i przygotować świąteczne potrawy.

W 1977 roku zdumienie wywołał pewien łodzianin, który na wigilie i dwa dni świąt wynajął pokój w oddanym właśnie do użytku hotelu „Światowid”. Mężczyzna stwierdził, że do takiego kroku zmusił go przyjazd teściowej na Boże Narodzenie. Uznał, że woli spędzić święta w hotelu niż z teściową w domu.

W grudniu 1979 roku zauważano, że coraz większa zamożność naszego społeczeństwa stawia przed handlem coraz wyższe wymagania. Nie wszędzie jednak handel pracował tak jak powinien. Cieszono się za to, że zwiększa się ilość ślubów. Tylko w grudniu przed urzędnikiem USC stanęło 1,7 tys. par.

- Wiele z nich podejmie gości lampką szampana w lokalach USC - dodawano. - Taki zwyczaj staje się tradycją i zastępuje drogie przyjęcia weselne. Najwięcej ślubów będzie zawartych pierwszego dnia świąt i w sylwestra.

Informowano, że w szczycie świątecznych zakupów łódzkie sklepy otrzymały 40 ton bananów, 310 ton pomarańczy i grapefruitów.

- Pomarańcze błyskawicznie znikają z półek, grapefruity stanowiące 25 procent dostaw, leżą dłużej - zauważano. - Nie ma problemów z zaopatrzeniem w rodzynki, które są w ciągłej sprzedaży. Tartego chrzanu i ćwikły handel również przygotowano dużo. Otrzymaliśmy 80 ton majonezu.

Przed Bożym Narodzeniem 1980 roku były spore trudności z zaopatrzeniem, więc tropiono spekulantów.

- W okresie przedświątecznym spekulacja przybrała zastraszające rozmiary - grzmiał „Dziennik Łódzki”. - Nie tylko w halach targowych, ale też przed delikatesami i pobliżu innych sklepów można obserwować nielegalny handel masłem, margaryną, słodyczami i mięsem. Spekulanci za paczkę masła żądają 80 zł, za margarynę - 40-50 zł, a tabliczkę czekolady 120 zł. A kilogram żeberek kosztuje 100 zł. Mimo wprowadzonych limitów spekulanci mają w koszykach nawet 20 paczek masła. Na wniosek prezydenta Łodzi w kolegiach ds. wykroczeń został wprowadzony tryb przyspieszony dla spekulantów. Funkcjonariusze MO przystąpili do wzmożonej kontroli miejsc, gdzie odbywa się ten nielegalny handel.

Święta podczas stanu wojennego

Rok 1982 był rokiem stanu wojennego. Zapewniano, że łódzki „Hortex” upiecze na świąteczne stoły 26 ton różnego rodzaju ciast. Nowością były torciki - brzoskwiniowy, makowy, jabłkowy. A także rolada kokosowa i makowa, cztery rodzaje piernika, siedem rodzajów bab i babek świątecznych.

- Staramy się jak możemy, by nasi klienci nie dostrzegli braku niektórych składników niezbędnych do wypieków - zapewniał Jan Kosecki, szef produkcji „Horteksu”. - Nasi zaopatrzeniowcy przemierzają Polskę wzdłuż i szerz, by je zdobyć. Na ogół odbywa się to na zasadzie wymiany. Jeśli mamy nadwyżki wymieniamy się z innymi firmami cukierniczymi. Niestety, podrożały ogromnie surowce i ceny naszych produktów musiały zdrożeć. 3-kilogramowa puszka importowanych ananasów kosztuje około 600 zł. Za trzylitrowe opakowanie kompotu z czereśni i wiśni trzeba zapłacić 700 zł. Za kilogram łuskanych orzechów włoskich płacimy 900 zł.

Ożywiony ruch panował na Górniaku. Łodzianie kupowali kapustę kiszoną po 500 złotych za kilo. Włoskie orzechy kosztował 300-350 zł za kilo, a laskowe 700-1000 zł. Dorodną jodłę można było kupić za 700-800 złotych, a świerk za 500-600 zł.

- Nie brakowało ptactwa domowego - relacjonował reporter „Dziennika Łódzkiego”. - Indory sprzedawano po 2-3 tys. zł za sztukę, gęsi za 1,1-1,7 tys. zł, kaczki po 700-900 zł. Różne były ceny kur i kurczaków. Oferowano je za 400-1100 złotych. Trzeba przyznać, że dostawcy drobiu dopisali. Przywozili ptaki nawet z bardzo odległych miejscowości robią konkurencję dużym fermom hodowlanym.

W grudniu 1982 roku łodzianie otrzymali też dodatkowe transporty wyrobów dziewiarskich i pończoszniczych warte 11,5 miliona złotych. Informował o tym działający wtedy w mieście sztab do spraw zaopatrzenia rynku.

- Dotarły też transporty proszku do prania i mydła, które zapewnią pokrycie dodatkowych przydziałów na te artykułu - informowali przedstawiciele łódzkiego sztabu. - W łódzkich składach opałowych jest też więcej węgla dzięki dostawom 25 tys. ton. Wprowadzenie w województwie miejskim łódzkim kartek na jajka zahamowało ich wykup. Klienci czekają z zakupem do okresu bezpośrednio przed świętami. Sporo krytycznych uwag zgłoszono pod adresem pracy niektórych sklepów mięsnych. Panuje w nich bałagan kartkowy, nie zawsze przestrzega się sprzedaży odpowiedniej ilości mięsa i wędlin.

Przed Bożym Narodzeniem 1985 roku informowano o wyrokach, które zapadły w procesach „meliniarzy”. Na trzy lata więzienia i 100 tys. złotych grzywny skazano Annę S., mieszkankę ul. Żwirki za spekulacyjny obrót winem. W ciągu trzech lat miała sprzedać nielegalnie 800 litrów tego wina. Natomiast na rok więzienia i 70 tys. zł grzywny skazano Janisławę Ł, która zajmowała się produkcją bimbru. Za prowadzenie tego samego procederu wyrok 2 lat więzienia i 350 tys. zł grzywny usłyszała też Marianna M. Sąd orzekł też przepadek jej auta marki fiat.

Przygotowywano się też do „Gwiazdki Łódzkiej”, która 13 grudnia rozpoczynała się w okolicach Hali Sportowej.

- Takiej imprezy jeszcze w Łodzi nie było - tak ją reklamowano. - Ruszą dwie karuzele, kolejka szynowa, zobaczymy nasze oblicze w krzywym zwierciadle. Co odważniejsi będą mogli zabawić się w makabryczną grę zwaną odciętą głową. Natomiast wewnątrz Hali Sportowej będzie odbywał się handel. Towaru powinno być w bród, bo udział w „Gwiazdce” zadeklarowały wszystkie łódzkie domy towarowe, będą również spółdzielnie rzemieślnicze. Upominki przyjadą na przykład z zaprzyjaźnionego Słupska oraz z gór.

Odbywały się też kiermasze garmażeryjne. Organizowało je w restauracjach, barach i kawiarniach PSS „Społem”. W sumie było 18 takich kiermaszy. W trzech restauracjach: „Nad łódką”, „Kaskada” i „Casa-nowa” sprzedawano wyroby garmażeryjne tylko na indywidualne zamówienia klientów.

W 1985 roku pod długim remoncie, tuż przed Bożym Narodzeniem oddano do użytku popularną kawiarnię „Łodzianka” znajdującą się na rogu ul. Piotrkowskiej i Moniuszki. Otwarto bar kawowy dla niepalących i bar bistro, nad którym patronat objęły Zakłady Piwowarskie. Zakupiły węgierskie urządzenia do jego wystroju. W barze miało nie zabraknąć dobrego piwa. Tak przynajmniej zapewniał dyrektor Zakładów Piwowarskich w Łodzi.

Należy pamiętać, że w latach 80. wędliny i mięso były na kartki. Przez Bożym Narodzeniem w 1987 roku informowano, że będzie nabywać się je na takiej samej zasadzie jak na Wielkanoc.

- Na osobę przypadać będzie pół kilo wędlin - informowano. - Zakupu będzie się dokonywać na dowolny nominał „mięso” oprócz którego wycinać się będzie odcinki rezerwowe.

Dobrą wiadomością było to, że przed Bożym Narodzeniem do sklepów, także łódzkich, dotarły dostawy grapefruitów. Na dodatek staniały o 100 złotych, a kilogram tych owoców kosztował tylko 500 zł.

- Niższa cena sprawia, że cytrusy te będą stanowiły konkurencją dla jabłek - pisał „Dziennik Łódzki”. - Dobrą wiadomością jest też to, że skończyły się kłopoty z rozładowywaniem statków, które przywiozły do nas cytryny. Powodem był padający na naszym wybrzeżu śnieg. Cytryny sprowadziliśmy z Turcji. W najbliższym czasie należy się spodziewać transportów pomarańczy. Przybędą do nas z Turcji, Włoch i Grecji. Przed świętami na rynku mogą pojawić się też rodzynki, choć 870 ton na pewno nie pokryje w pełni zapotrzebowania.

Niespodzianką świąteczną była zapowiedź dostarczenia do sklepów dodatkowych 9 milionów 100-dekagramowych tabliczek czekolady. Wyprodukowano je w „Wedlu”, „Goplanie”,„Wawelu”, Śnieżce” czy „Bałtyku”.

- Stało się to możliwe dzięki wygospodarowaniu przez ministerstwo dodatkowych środków z puli „Peweksu” na zakup dodatkowego ziarna kakaowego - pisał „Dziennik Łódzki”. - Czekolada będzie w wolnej sprzedaży. Jej cena będzie wyższa od tej sprzedawanej w systemie kartkowym. W najbliższych dniach nie powinno być kłopotów z kupnem wyrobów czekoladowych i czekoladopodobnych na kartki.

Przed Bożym Narodzeniem 1987 roku pełną parą, na dwie zmiany pracowały Zakłady Piwowarskie w Łodzi. Dziennie wytwarzały 180 tysięcy butelek pepsi coli, 90 tysięcy „Tonicu”, „Lemonu” i „Frutelli”. Jeszcze przed świętami na rynku miało pojawić się piwo o zawartości 14 proc. ekstraktu oraz porter sprzedawany w półlitrowych butelkach.

- Jeśli chodzi o piwo w beczkach, którego dziennie produkuje się 360 hektolitrów to trafia głównie do piwiarni poza Łodzią - pisał „Dziennik Łódzki”. - W Łodzi jest tylko kilku odbiorców piwa na kufle. Nowościami łódzkiego zakładu przed świętami będą jeszcze piwo jasne o zawartości 12,5 procent ekstraktu. Po Nowym Roku ma być wytwarzany napój „Alpina” produkowany z ziół sprowadzanych z Austrii, piwo „Pils”. Łódzkie zakłady będą też produkować musztardę francuską, w dwóch odmianach. Jasna będzie łagodna w smaku, a ciemna produkowana z ciemnej gorczycy - pikantna. Dodajmy, że sklep firmowy Zakładów Piwowarskich przy ul. Orlej osiąga milion złotych obrotów dziennie i jest stale oblegany przez klientów.

W 1989 roku jako hit świąteczny w telewizji reklamowano amerykański film „Ninoczka” z Gretą Garbo w roli głównej. Zapewniano, że nakręcono go w 1939 roku i jest polską prapremierą. Telewizja pokazała też komedie „Antek policmajster” z Adolfem Dymszą, a także amerykański film „Trzech mężczyzn i dziecko”. Twierdzono, że to jedna z najlepszych komedii ostatnich lat. Wielbiciele Heleny Mniszkówny mogli obejrzeć ekranizację jej „Trędowatej” z Leszkiem Teleszyńskim i Elżbietą Starostecką w rolach głównych. Kupując świąteczne wydanie „Dziennika Łódzkiego” można było zaś wygrać... kożuch.

Przed świętami 1989 roku narzekano na ciągły wzrost cen. Zdrożał na przykład chleb. Nie tylko ten wypiekany w piekarniach „Społem”, ale też przez rzemieślników. Za bochenek tzw. chleba baltonowskiego płaciło się 1,8 tys. zł, a więc 300 zł. więcej. „Dzienni Łódzki”informował, że na „Górniaku” jest duży wybór choinek, które w zależności od wielkości, kosztowały od 7 do 20 tysięcy złotych...

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki