Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Boże Narodzenie to czas rodzinny [WYWIAD]

Matylda Witkowska
Matylda Witkowska
Religijne przeżywanie świąt jest szalenie ważne dla Karoliny Smęt z katolickiej grupy dla mam „Macierzanki”. Ale renifery, Mikołaje i kolędy w supermarketach nie przeszkadzają jej

Czym są dla pani święta Bożego Narodzenia?

Święta, nie tylko Bożego Narodzenia, wyznaczają rytm życia. Nie tylko chrześcijańskiego, ale życia w ogóle. Bardzo lubię na coś czekać, więc bardzo też lubię czekać na święta. Dlatego tak ważny jest dla mnie adwent, ten czas oczekiwania, przygotowania. W tym roku przeżywam adwent, będąc w ciąży, więc trochę bardziej rozumiem Maryję i jeszcze bardziej się nią zachwycam. Na przykład tym, że miała siłę, by przez góry iść do Elżbiety, by pomóc jej, będącej w większej potrzebie. Przyglądanie się Maryi pomaga mi zwrócić uwagę na to, co najważniejsze - relację z Bogiem i otwartość na drugiego człowieka. Wiadomo, że adwent to także czas kupowania prezentów, planowania, co poda się na stół, ale dla mnie najważniejsze jest przygotowanie duchowe na przyjście Jezusa. W Boże Narodzenie skupiam się na świętowaniu narodzin Jezusa, na tym, że Bóg chciał stać się człowiekiem i przyszedł na ziemię w konkretnym czasie i miejscu. Tego samego staramy się uczyć nasze dziecko. Wiadomo, że w tym dniu wszyscy czekają na prezenty, szczególnie dzieci. Ale staram się uczulić moje dziecko, że to my kupujemy prezenty dla kogoś i że nie przynosi ich św. Mikołaj. I że te prezenty nie są najważniejsze.

Powiedziała pani tę prawdę trzylatce?

Tak. Córka zna świętego Mikołaja i wie, że jest to postać związana z prezentami, że wspominamy ją 6 grudnia. I że św. Mikołaj był biskupem i lubił dawać różne podarunki i dzielić się z najuboższymi, a teraz mieszka w niebie. Dlatego my, żeby go upamiętnić, też dajemy innym prezenty. Ale wie też, że na święta to my kupujemy upominki dla członków rodziny, a ona dostaje coś od nich. Cieszymy się, że pan Jezus się urodził, więc dzielimy się tą radością i dajemy bliskim różne rzeczy, to jeden z elementów świętowania. Chcę, by córka odnalazła w tym zwyczaju głębię, którą jest dzielenie się z innymi. Dlatego prezenty, które kupujemy innym, w grudniu leżą na widoku. To są często bardzo ładne rzeczy, które córce się podobają. Ale ona wie, że to są rzeczy dla krewnych, a także dla domu samotnej matki. Bo całą rodziną bierzemy udział w akcji „Przytul mamę”. Przez cały miesiąc modlimy się za wybraną mamę i jej dziecko, a przed Wigilią zawozimy im prezenty, żeby wiedzieli, że ktoś o nich pamięta.

Nie boi się pani, że dzieciństwo bez wiary w Mikołaja będzie smutne?

Ale moje dziecko widzi Mikołaje wszędzie. Nie chcę, by sensem świąt Bożego Narodzenia było czekanie na Mikołaja. Ja też nie pamiętam, żeby ktoś mi w dzieciństwie wmawiał, że jakiś staruszek z brodą przynosi prezenty. Oczywiście rodzice podrzucali prezenty pod choinkę, zostawiali otwarty balkon czy otwierali drzwi, że niby ktoś przychodzi, ale byłam najstarsza w rodzinie, więc bardzo szybko to ja zaczęłam pomagać rodzicom w przynoszeniu podarków pod drzewko. Przebierałam się też za Mikołaja, ale bardziej, żeby rozbawić rodzeństwo. Natomiast dobrze pamiętam, że bardzo mocno wierzyłam w inne rzeczy. Na przykład byłam pewna, że w Wigilię o północy przemówią nakarmione opłatkiem zwierzęta. Bardzo mnie interesowało, co mi powiedzą i czekałam na słowa wypowiedziane przez kota, psa czy papużki. Skoro święty Franciszek roz-mawiał ze zwierzętami, to dlaczego mi nie miałoby się to udać?

Poza prezentami jak się przygotowujecie do Bożego Narodzenia?

Mamy prosty wieniec adwentowy, który i tak moja córka rozkłada każdego dnia na czynniki pierwsze. Jak jest w całości, to zapalamy na nim kolejne świeczki, by pokazać, która jest niedziela adwentu, rozmawiamy o narodzeniu Jezusa, o Maryi i Józefie. Moja córka lubi oglądać Biblię w obrazkach, zna tę historię. Tydzień przed świętami mamy już ubraną choinkę - u nas w wersji mini, a pod nią małą szopkę z Jezusem, Maryją i Józefem. Pieczemy z córką pierniczki, które później ozdabiamy. No i tak duchowo staramy się wejść w tę tajemnicę, poprzez udział w roratach i spowiedź przed świętami. W trakcie adwentu staramy się też pracować nad konkretnymi rzeczami w swoim życiu. Pamiętam jeszcze z podstawówki, jak się wycinało serduszka i pisało na nich dobre uczynki, żeby później zanieść je do żłóbka Pana Jezusa. Teraz serduszek nie wycinam, ale staram się być lepsza, choćby w relacji z mężem. W tym pomagał mi przez cały adwent kalendarz z zadaniami na każdy dzień.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE
ZOBACZ |Wydarzenia minionego tygodnia w Łódzkiem

A co sądzi pani o szaleństwie piernikowych chat, kolęd w supermarketach?

Trudno się z tym nie zetknąć, jeśli tylko się wychodzi z domu. Atakuje nas to z każdej strony, nie tylko w supermarketach. Ale jeśli odbywa się to w grudniu, zupełnie mi to nie przeszkadza. Nawet miło jest usłyszeć „Last Christmas” po raz milionowy. Człowiek czuje, że święta są już niedługo.

Jak będzie wyglądał w pani domu w święta?

Ani ja, ani mąż nie jesteśmy z Łodzi, więc na wigilię jedziemy do rodziców. W tym roku udało nam się zebrać obie nasze rodziny w Warszawie, więc się z nimi spotkamy. To dla mnie bardzo ważne, bo wigilia kojarzy mi się bardzo rodzinnie. Teraz już każdy z nas mieszka gdzie indziej, ale wigilia nadal jest czasem rodzinnego bycia razem. Wiadomo, że ten czas bywa też trudny, zdarzają się nieporozumienia czy spory. Czasem trzeba się przeprosić przy łamaniu się opłatkiem. Ale jest to dobra okazja do naprawiania relacji, a przynajmniej do wyciągnięcia ręki na zgodę.

Wypatrujecie pierwszej gwiazdki?

W moim domu rodzinnym zawsze czekaliśmy. Jako dzieci staliśmy w oknie i patrzyliśmy, kiedy zaświeci pierwsza gwiazdka. Wtedy krzyczeliśmy do rodziców, że to już i że trzeba siadać. Rodzice krzątali się najczęściej jeszcze w kuchni, ale przerywaliśmy im, żeby później dokończyli pozostałe potrawy i zaczynali wieczerzę.

Jak wygląda sama wieczerza?

Dla nas ważne jest, by oprócz rodzinnego charakteru był charakter religijny. Zarówno w moim domu, jak i w domu męża czytana jest Ewangelia według św. Łukasza o narodzeniu Jezusa. Nasze rodziny są bardzo duże, nie wszyscy w nich są religijni, więc słuchanie Słowa Bożego bywa dla nich specyficznym przeżyciem. Ale Ewangelia i krótka modlitwa przed wieczerzą muszą być. U mnie Ewangelię czyta zawsze najmłodsze dziecko, które już umie czytać, u męża w rodzinie zawsze on. Potem obowiązkowe jest dzielenie się opłatkiem i ten moment, gdy można się z kimś spotkać. Wtedy staram się podejść indywidualnie zamiast życzyć „wszystkiego najlepszego”.

I sakramentalne pytanie: barszczyk czy grzybowa? A raczej: czy ma pani takie potrawy, bez których nie wyobraża sobie świąt?

Pochodzę z Podlasia, więc u mnie w rodzinnym domu zawsze był barszczyk czerwony z uszkami. Ale obowiązkowy jest też bezmięsny bigos, gotowany już dwa dni wcześniej. Zapach kapusty i grzybów roznosi się po domu. Ten zapach jest bardzo charakterystyczny dla świąt. Musi też być to, co najbardziej lubimy, czyli smażone pierożki: z kapustą i grzybami oraz z makiem i bakaliami. Na to wszyscy co roku czekają i wyjadają z miski jeszcze przed wieczerzą. Są też ryby: śledź, karp smażony i w galarecie, tu specjalistą jest tata, który ma swoje sposoby, by przyrządzić je smakowicie. Ale nigdy nie liczyliśmy, czy jest dokładnie 12 potraw. Jestem z rodziny wielodzietnej, więc bywały lata, gdy pieniędzy i potraw było nieco mniej i takie, gdy było ich więcej i bardziej wykwintne.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Wyobraża sobie pani zjeść w wigilię sushi ?

Nie wyobrażam sobie. Kiedyś myślałam, że nie mam wielkiego przywiązania do wigilijnych potraw. Ale jednak nie mogłabym tego dnia jeść potraw mięsnych. Nie wyobrażam też sobie podawania sushi czy innych ekstrawagancji. Ale już grzybową zamiast barszczyku lub pierożki gotowane zamiast smażonych to tak. Jeszcze nigdy nie byłam w Łodzi na wigilii, chętnie bym się dowiedziała, co tu się jada.

Co najbardziej lubi pani ze świąt?

Kluczowe dla mnie jest też to, co dzieje się po kolacji. O północy idziemy do kościoła na pasterkę, gdzie radosny śpiew wszystkich oznajmia, że Jezus już się narodził. Można tam poczuć się jak w niebie. Może tak bardzo kojarzy mi się to ze śpiewem, bo sama wiele lat śpiewałam w scholii. Na święta była to prawie czterdziestoosobowa grupa młodych ludzi, więc ten śpiew był naprawdę pełen mocy i radości. Teraz w chórze śpiewa mama i już od tygodni przeżywa, że nauczyła się przepięknych kolęd staropolskich. W ogóle lubię śpiewanie kolęd. Zawsze cieszyłam się, gdy w święta przychodzili do domu przebrani kolędnicy. Robili to co roku. Ja też przez jakiś czas kolędowałam po domach, byłam pastuszkiem czy aniołkiem. To jest niesamowite doświadczenie przełamywania się, bo trzeba wejść do kogoś do domu, albo komuś otworzyć drzwi domu. Nie zawsze jest to łatwe. Tymczasem Boże Narodzenie to czas otwierania się na innych. Niby mamy ten pusty talerzyk, ale jeśli nawet kolędnikom się nie otworzy, to coś jest nie tak. Poza tym kolędnicy wnosili też do domu życie, instrumenty, wspólny śpiew. Nawet jeśli to była jedna czy dwie kolędy, sprawiały nam wielką radość.

Jak spędza pani same święta? Też rodzinnie?

Tak. Dla mnie Boże Narodzenie to okazja, by spotkać się z bliższą i dalszą rodziną. Z niektórymi ciociami, wujkami czy kuzynami widzę się tylko w święta, dlatego, że mieszkam daleko. Więc to doskonały moment, żeby dowiedzieć się, co u nich słychać. W drugi dzień świąt jest też dobry czas, by się spotkać z przyjaciółmi. Jest przecież tyle jedzenia, że z kimś trzeba się nim podzielić. Ale też na spokojnie porozmawiać, pobyć razem, no i pośpiewać.

Wyobraża sobie pani zimę bez Bożego Narodzenia?

Nie, w ogóle sobie tego nie wyobrażam. Jeśli byłabym za granicą, w jakimś kraju niechrześcijańskim, to pewnie obchodziłabym je jakoś we własnym zakresie. Ale nie wyobrażam sobie całkowitego braku świąt. Nie tylko Bożego Narodzenia, ale wszystkich świąt. To jest coś, na co się czeka. Wprowadzają wyjątkowy nastrój, skłaniają do refleksji, pomagają spotkać się z tymi, z którymi czasem trudno się spotkać. Bo czasem to jest naprawdę jedyna okazja. Dlatego święta są potrzebne w wielu aspektach: i ludzkim, i duchowym, i społecznym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki